Dialog z outsiderami

Maciej Kalbarczyk

publikacja 29.12.2016 06:00

Watykan po raz kolejny wyciąga rękę do lefebrystów. Kapłani nie odtrącają jej, ale perspektywa ich powrotu do Kościoła nadal pozostaje pod dużym znakiem zapytania.

Bp Bernard Fellay, jeden z biskupów konsekrowanych  przez Lefebvre’a, od 1994 r.  jest przełożonym generalnym Bractwa  św. Piusa X. ARNIM WEIGEL /epa/pap Bp Bernard Fellay, jeden z biskupów konsekrowanych przez Lefebvre’a, od 1994 r. jest przełożonym generalnym Bractwa św. Piusa X.

Około 600 księży, 6 seminariów i 750 kaplic w 70 krajach świata. Tak przedstawia się stan liczebny konserwatywnego Bractwa św. Piusa X, o którym papież Franciszek wspomina w liście opublikowanym na zakończenie Roku Miłosierdzia. W „Misericordia et misera” Ojciec Święty pisze o znaczeniu spowiedzi w życiu chrześcijanina, przy tej okazji do odwołania przedłużając lefebrystom prawo rozgrzeszania wszystkich wiernych (otrzymali je na początku Roku Miłosierdzia). To kolejny gest zmierzający do pojednania z grupą księży, która nie zaakceptowała części ustaleń Soboru Watykańskiego II. W efekcie znalazła się poza Kościołem, chociaż ciągle deklaruje jedność z papieżem, co bez wątpienia wyróżnia ją spośród innych wspólnot, które wypowiedziały posłuszeństwo Rzymowi.

Za dalszą możliwość spowiadania katolików członkowie Bractwa św. Piusa X okazali papieżowi wdzięczność. W nocie z okazji 42. rocznicy ogłoszenia 21 listopada 1974 r. wyznania wiary swojego założyciela Marcela Lefebvre’a, poza podziękowaniami, podkreślili, że nadal „pozostają wierni Kościołowi Rzymskokatolickiemu i wszystkim następcom Piotra”. Jednocześnie na swoich stronach internetowych przypomnieli, że na podstawie kan. 144 Kodeksu prawa kanonicznego z 1983 r. udzielane przez nich rozgrzeszenia i tak zawsze były ważne. Tego typu drobne złośliwości są dla nich charakterystyczne – kiedy Rzym szukał z nimi porozumienia, zawsze pojawiało się jakieś „ale”. Czy kiedyś dojdzie do zjednoczenia Bractwa z Kościołem?

W obronie Trydentu

Sobór Watykański II zreformował liturgię, postawił na ekumenizm i pozwolił na rozwój wspólnot świeckich. Nie wszystkim duchownym podobały się te zmiany. Biorący udział w obradach francuski biskup Marcel Lefebvre najpierw z pokorą podpisał część dokumentów, ale wkrótce ogarnęło go zaniepokojenie o przyszłość księży i wiernych. Wynikało ono m.in. z doświadczenia rewolucji 1968 r. Francuska młodzież wychodziła wtedy na ulice z hasłami komunistycznymi, a wśród niej znaleźli się też klerycy – zdaniem Lefebvre’a pierwsze ofiary zmodernizowanej w duchu soboru formacji kapłańskiej.

Arcybiskup był przekonany, że remedium na złą, jak stwierdził, sytuację Kościoła jest pielęgnowanie dotychczasowej liturgii mszalnej oraz kształcenie przyszłych kapłanów w jej duchu. To właśnie Msza trydencka stała się osią utworzonego przez niego stowarzyszenia.

Bractwo św. Piusa X wraz z międzynarodowym seminarium duchownym zostało utworzone 1 listopada 1970 r. w szwajcarskim Econe. Kandydatów na kapłanów nie brakowało, a Lefebvre stał się niezwykle aktywny w przestrzeni publicznej: spotykał się z hierarchami, wysyłał listy, organizował konferencje.

Początkowo Stolica Apostolska zareagowała pozytywnie na pomysł Francuza, jeszcze w tym samym roku zatwierdzając statuty stowarzyszenia. Problemy zaczęły się, kiedy obietnica kultywowania tradycji Kościoła i formowania oddanych mu księży przerodziła się w tworzenie wspólnoty, która pomimo deklaracji nie liczyła się ze zdaniem Ojca Świętego.

W 1974 r. Lefebvre pisał: „Zawsze odrzucaliśmy pójście w ślady Rzymu o tendencji neomodernistycznej i neoprotestanckiej, która wyraźnie zaznaczyła się podczas Soboru Watykańskiego II, a po soborze we wszystkich wynikających z niego reformach. Wszystkie one przyczyniły się, i wciąż się przyczyniają do zniszczenia Kościoła, zrujnowania kapłaństwa, unicestwienia Najświętszej Ofiary i sakramentów, zaniku życia zakonnego”.

Opierając się na swoich tezach Lefebvre formował kolejnych kapłanów. Po wielu ostrzeżeniach ze strony Watykanu oraz wizytacji jego przedstawicieli w seminarium w Econe, w 1976 r. papież Paweł VI zawiesił arcybiskupa w czynnościach kapłańskich. Konflikt pomiędzy Bractwem a Stolicą Apostolską osiągnął apogeum jednak dopiero 12 lat później. Kiedy Jan Paweł II starał się budować dobre relacje ze stowarzyszeniem, abp Lefebvre bez jego zgody udzielił sakry biskupiej czterem kapłanom. Za to duchownych spotkała ekskomunika.

Lefebryści uznali karę za nieważną, podkreślając, że prawo kanoniczne mówi o stanie wyższej konieczności, pozwalającym na nieposłuszeństwo wobec władzy kościelnej. Ich zdaniem zagrożenie ciągłości Kościoła usprawiedliwiało ich decyzję. Drzwi zostały jednak zamknięte – w oczach Watykanu lefebryści stali się grupą schizmatycką.

Szpara w drzwiach

Kościół nadal starał się nawiązać dialog z Bractwem. Jan Paweł II powołał do tego celu specjalną Komisję „Ecclesia Dei”, która miała zabiegać o położenie kresu schizmie. Skierował także list do lefebrystów, w którym błagał ich o zachowanie jedności z następcą Chrystusa na ziemi. Część członków francuskiego stowarzyszenia żywo zareagowała na głos Ojca Świętego, odchodząc od abp. Lefebvre’a. Wkrótce założyli oni Bractwo Kapłańskie Świętego Piotra, pozostające w łączności z Rzymem. Papież zapewnił im możliwość odprawiania Mszy trydenckiej i kształcenia kapłanów na przedsoborowych zasadach.

Inni lefebryści byli jednak nieugięci: zamknięci w swoich nieruchomościach, dalej krytykowali posoborową rzeczywistość, stając się ciekawostką dla mediów. W 1991 r. umarł abp Lefebvre, ale to niewiele zmieniło. Dialog dalej się toczył, perspektywy zjednoczenia jednak nie było.

W pierwszych miesiącach pontyfikatu Benedykt XVI zaprosił do swojej letniej rezydencji w Castel Gandolfo bp. Bernarda Fellaya, od 1994 r. przełożonego generalnego stowarzyszenia, jednego z czterech konsekrowanych przez Lefebvre’a biskupów objętych ekskomuniką. Rozmowa dotycząca współpracy w 2007 r. zaowocowała listem apostolskim „Summorum pontificum”, umożliwiającym odprawianie liturgii przedsoborowej przez każdego zainteresowanego księdza. W praktyce chodziło o zielone światło dla używania starego Mszału św. Piusa V, na co nie zgadzali się poprzedni papieże. To ustępstwo nie wystarczało jednak Bractwu, które nadal odrzucało prośby o uznanie Soboru Watykańskiego II.

Kapłani podkreślali, że ogromnie cierpią z powodu ekskomuniki i prosili papieża o jej cofnięcie. W 2009 r. Benedykt XVI spełnił ich prośbę, za co lefebryści wyrazili „synowską wdzięczność”. Początkowy entuzjazm opinii publicznej szybko zastąpiły głosy podkreślające, że decyzja papieża wcale nie oznacza zakończenia podziału. Komentując zapowiedziane na kwiecień 2014 r. kanonizacje papieży Jana XXIII i Jana Pawła II, lefebryści pisali: „Od tych kanonizacji wybaw nas, Panie”. Główny problem pozostawał nierozwiązany: sobór i działający w jego duchu kapłani byli nie do przyjęcia.

Franciszek zaskakuje

Kolejne lata to niekończące się spory doktrynalne i próby negocjacji Vaticanum II. Lefebryści twardo nie chcieli zgodzić się na akceptację kilku jego dokumentów, m.in. dekretu o ekumenizmie „Unitatis redintegratio”, deklaracji o dialogu międzyreligijnym „Nostra aetate” oraz deklaracji o wolności religijnej „Dignitatis humanae”. Kiedy wydawało się, że po gestach Benedykta XVI nie da się zrobić już nic więcej, na horyzoncie pojawił się Franciszek.

W reakcji na jego pontyfikat kilku lefebrystów postanowiło zakończyć dyskusję z Kościołem i utworzyło tradycjonalistyczny Ruch Oporu, który podkreślał, że odrzuca papieża i jego „nową religię”. Tymczasem Ojciec Święty w 2015 r. wziął udział we Mszy przy grobie św. Piusa X i ku zaskoczeniu mediów oraz samych lefebrystów wyznał, że jest czcicielem tej ważnej dla Kościoła postaci. Symboliczny gest pociągnął za sobą konkretne działania. Poza wspomnianym prawem do rozgrzeszania, Franciszek skierował do Bractwa ofertę włączenia go do Kościoła. Chciał nadać mu status prałatury personalnej, a ustami sekretarza komisji „Ecclesia Dei” abp. Guido Pozzo dał do zrozumienia, że powrót do wspólnoty jest możliwy bez akceptacji dokumentów soboru. Co miał na myśli? Między innymi wspomnianą deklarację o dialogu międzyreligijnym, która nie jest interpretowana jako dogmat, tylko jako zestaw norm praktycznych i duszpasterskich – dlatego nie wymaga podpisu lefebrystów. Abp Pozzo zaznaczył jednak, że jeśli członkowie Bractwa chcą wrócić do Kościoła, muszą zaakceptować deklarację doktrynalną, która obejmuje potwierdzenie wyznania wiary, uznanie sakramentów oraz papieskiego prymatu.

Co na to lefebryści? Wydawali się naprawdę zaskoczeni skalą ustępstw, na jakie zdecydował się wobec nich Franciszek. Bp Bernard Fellay stwierdził, że perspektywa pojednania za pontyfikatu papieża, którego Bractwo do tej pory krytykowało, jest czymś zupełnie niespodziewanym. Pierwszy raz od dłuższego czasu bp Fellay przemówił głosem pojednania, ale podczas październikowej konferencji poświęconej stanowi relacji stowarzyszenia z Rzymem znowu ostudził pozytywne nastroje. Stwierdził, że uznanie lefebrystów za katolików bez konieczności zaakceptowania przez nich dokumentów soboru i tak nie zmieni sytuacji: działalność całego Kościoła nadal będzie przecież oparta na „truciźnie modernizmu”.

Watykan zrobił już chyba wszystko, żeby osiągnąć porozumienie z lefebrystami, teraz czas na ruch Bractwa. Wydaje się, że ten trudny dialog będzie toczył się jeszcze długo.

TAGI: