Nazaret na drugim piętrze

Urszula Rogólska

Gość Bielsko-Żywiecki 52/2016 |

publikacja 30.12.2016 05:00

Antek, 5-latek, mocno trzyma w ręku dzieciątko. – Zdejmij mu już sukienkę. Trzeba go ubrać w piżamę – mówią zniecierpliwieni bracia: 9-letni Janek, 7-letni Franek i 4-letni Michaś.  – To pierwsza lalka w naszym domu – śmieją się Kasia i Sławek Łagowscy z Cieszyna. Dziś przypomina im ona o Tym, którego tu mają na co dzień – prawdziwego i żywego.

Katarzyna i Sławomir Łagowscy – diecezjalni animatorzy Ruchu Rodzin Nazaretańskich. Urszula Rogólska Katarzyna i Sławomir Łagowscy – diecezjalni animatorzy Ruchu Rodzin Nazaretańskich.

Grudniowy wieczór w bloku na cieszyńskim Bobrku. Chłopaki są już w łóżkach. Razem z rodzicami każdy dziękuje Jezusowi i przeprasza Go za to, co się wydarzyło w ciągu dnia. Nim zasną, głośno jeszcze zaśpiewają: „Oto Pan Bóg przyjdzie!”. W kuchni, tam gdzie zazwyczaj kafelki chronią ścianę podczas przygotowywania posiłków, u Łagowskich znajduje się zdjęcie podhalańskiej panoramy. – To takie bardzo ważne miejsce dla nas. O, tutaj widać domki Małego Cichego, miejsce naszych wspólnotowych rekolekcji Ruchu Rodzin Nazaretańskich – pokazują.

Za rękę z Maryją

Pobrali się dziesięć lat temu – w uroczystość Wniebowzięcia NMP i dzień urodzin Kasi. Niedawno znaleźli swój dom – w parafii Imienia Najświętszej Maryi Panny. Na ścianie w kuchni, gdzie się spotykają najczęściej – obraz Matki Bożej z Guadalupe. To Maryja stała się dla nich życiową przewodniczką do Tego, który jest ich celem – Jezusa. – Sławek wyrastał w oazie, ja byłam w Odnowie w Duchu Świętym. Kiedy się pobraliśmy, bardzo chcieliśmy poznać księdza, który mógłby być naszym wspólnym spowiednikiem. Modliliśmy się o to – opowiada Kasia. Tuż po narodzinach Janka po kolędzie przyszedł do nich ks. Witold Zahraj, wikary w parafii św. Jerzego w Cieszynie. – Był wyciszony, spokojny. Bardzo nas tym ujął – kontynuuje Kasia. – Podarował nam w prezencie książkę ks. Tadeusza Dajczera „Rozważania o wierze”. Dowiedzieliśmy się, że ks. Dajczer był współzałożycielem Ruchu Rodzin Nazaretańskich. Jednym z filarów tego ruchu jest kierownictwo duchowe. To była odpowiedź Pana Boga na to, czego szukaliśmy.

Nazaret tutaj

– Rodziny, które trafiają do wspólnoty, chcą opierać swoje życie na doświadczeniu Świętej Rodziny – z Panem Jezusem w centrum. Maryja i Józef żyli na co dzień tak, jakby mieli stale Najświętszy Sakrament przy sobie – tłumaczy Sławek. – W tej rodzinie bardzo ważna jest Matka Boża. W ruchu można złożyć osobisty akt zawierzenia siebie Maryi na służbę Kościołowi. Jej poddajemy nasze – jak mówimy – życie ubogie: codzienne obowiązki, krojenie chleba, ubieranie dziecka, spotkania z innymi ludźmi, naszą pracę. Święty Józef z kolei uosabia każdego z nas – był takim śmiertelnikiem i grzesznikiem jak my wszyscy. To w nich odnajdujemy naszą drogę do świętości... – Jesteśmy zaproszeni do Ich rodziny i razem z Nimi ją tworzymy. A zarazem Pan Bóg też w nas samych tworzy miejsce, w którym rodzi się Jezus – dodaje Kasia. – Chcemy się uczyć zaufania Panu Bogu, a odkrywamy, jak bardzo On ufa nam, powierzając nam dzieci, drugą osobę – małżonka, pracodawcę, współpracowników. Bóg jest szalony w swojej ufności! Takiemu nieporadnemu człowiekowi, swojemu dziecku, jakim jest każdy z nas, powierza Siebie i innych! – podkreśla Sławek.

On mówi

– Po narodzinach pierwszego dziecka taka nieporadność mnie dotknęła – świat mi się organizacyjnie zawalił – opowiada Kasia. – Kiedy zdążyłam ugotować obiad, to nie zrobiłam nic innego. Kiedy zajęłam się praniem, nie było obiadu. I pojawiła się jeszcze wizja wspólnoty. Bałam się, że przyjdzie jeszcze jeden obowiązek i już zupełnie sobie nie poradzę. Tymczasem ks. Witold bardzo delikatnie nas wprowadzał we wspólnotę. To było na miarę naszych możliwości. Spotykaliśmy się raz w tygodniu, można było przychodzić z dziećmi. – Spotkania formacyjne zaczynamy od zwyczajnych rozmów przy kawie i herbacie. Potem jest modlitwa, w której zapraszamy Ducha Świętego do poprowadzenia nas, powierzamy się Matce Bożej. Czytamy „Rozważania o wierze”, dzielimy się naszym życiem, tym, w jaki sposób Pan Bóg mówi do nas przez ostatnie wydarzenia z naszego życia – dodaje Sławek. – Co jest naszym charyzmatem? Umiłowanie Eucharystii i ado- racji Najświętszego Sakramentu; odkrywanie sakramentu małżeństwa i Jezusa w mężu, żonie, w dzieciach – wyjaśniają państwo Łagowscy. – A także życie w świadomości, że Pan Jezus jest obecny w każdym wydarzeniu – kiedy jest dobrze i kiedy jest trudno.

Blisko serca

Główną patronką ruchu jest Matka Boża z Guadalupe – Ta, która nosi pod sercem Jezusa i nosi nas – wtedy jesteśmy blisko Jej i Jego serca… – mówią Łagowscy. – Perłami w naszym ruchu są święci, których życie pokazuje nam, że duchowe przyjęcie wydarzenia, które daje nam Pan Bóg, jest dużo cenniejsze niż to, co my dajemy Panu Bogu – zaznaczają Łagowscy. – Wśród naszych patronów są: św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Jan od Krzyża, Maksymilian, Faustyna, Jan Paweł II, Juan Diego. Byli słabymi ludźmi, ale przez ich pokorę i zaufanie Pan działał potężne rzeczy. – Zapraszam Maryję do mojej codzienności. Jest mi szczególnie bliska jako kobieta. I jako kobieta proszę Ją, żeby to Ona przeze mnie kochała, mówiła, przytulała, przebaczała czy... gotowała zupę – podkreśla Kasia. – Łapię się na swojej bezradności w wielu wypadkach i wtedy mówię: „Matko Boża, Ty to rób przeze mnie, bo ja sama nie potrafię”. – My dajemy Bogu to, co nam łatwo dać. A Pan Bóg nieraz nam daje to, co jest trudne. Tego przyjmowania trudnych zdarzeń uczymy się od Maryi. My to nazywamy darami ubogimi – tłumaczy Sławek. – Środki bogate też są i są nam w życiu potrzebne, ale ich waga jest mniejsza od tych, które Pan Bóg nam daje, od obowiązków, wielu innych mało komfortowych sytuacji. Na przykład św. Tereska w zakonie chciała spotykać się z osobami, które były dla niej przykre, ze względu na Pana Boga, na Jego miłość. Kasia i Sławek są diecezjalnymi animatorami RRN. Mówią: – Pan Bóg posyła nas w różne miejsca, żebyśmy sobie uświadomili, jak bardzo potrzebujemy wciąż nawrócenia, a jednocześnie odkrywali Boże miłosierdzie. On nawet na chwilę nie traci nas z oczu. – W specjalny sposób dociera do nas przez dzieci. Kiedy patrzymy na ich bezradność, uświadamiamy sobie, jak często nam trudno wyciągnąć ręce w stronę Jezusa i powiedzieć: „Ponieś mnie, ratuj mnie, pomóż, bo sam nie daję rady”. – Dla mnie cenne jest w Ruchu odkrywanie Pana Jezusa w każdej osobie. Łatwo jest odkrywać Go w innych, kiedy jest dobrze. Ale jak kochać Jezusa w osobie, która nas skrzywdziła? Wtedy odkryłam, że w tej osobie, która rani innych, jest Pan Jezus cierpiący i moim zadaniem jest kochać tę osobę jako Jezusa, który cierpi. To trudne zadanie. Ja się tego uczę – dodaje Kasia.

Grzesznicy razem

Cieszyńskie wspólnoty RRN spotykają się w parafiach św. Jerzego i Imienia NMP na Bobrku. – W naszym ruchu odnajdą się tylko grzesznicy, ci, którzy nie lękają się swojej słabości. Im ktoś jest słabszy, im niżej upadł, tym lepiej się tu odnajdzie. U nas nie ma mocarzy. Są osoby chore, samotne, po rozwodach, z – po ludzku – beznadziejnymi problemami. – Jesteśmy po poważnym kryzysie małżeńskim i sami doświadczyliśmy, jak nas Pan Bóg przez ten czas prowadził, jak ważny był w tym kierownik duchowy. W kryzysie Pan Bóg nas oczyścił. Ja odkryłam, że to ja mam się zmienić najpierw, a nie mój mąż – mówi Kasia. – Mamy czworo dzieci: dwoje tutaj i dwoje – Bernarda i Marysię – w niebie. Czujemy, że ta dwójka oręduje za nami razem z Matką Bożą w niebie, że są z nami na każdej Eucharystii razem z aniołami i świętymi – dodaje Sławek. – Odkryliśmy, że przez to trudne doświadczenie utraty Pan Bóg powołuje nas do służby wspólnocie Kościoła. Myślimy o tym, żeby powołać grupę małżeństw, które są w podobnej sytuacji. Patrzymy na postać Matki Bożej – Ona też straciła Syna. Ale trwała w oczekiwaniu. Jej wiara pozwoliła przetrwać Kościołowi. Pan Bóg nie zsyła nam rzeczy trudnych, ale nas przez nie prowadzi. Nie mamy być popychadłem, które zgadza się na wszystko. Ale w każdym takim wydarzeniu staramy się odkrywać wolę Pana Boga. Jesteśmy Mu w nich potrzebni, skoro budzimy się każdego ranka. – Dla nas to też nie przypadek, że rozmawiamy o Ruchu pod koniec Adwentu, i to w dniu, w którym pierwszy z naszych czterech synów wylosował lalkę symbolizującą Dzieciątko. Jezus przyszedł dziś do nas w taki szczególny sposób także przez to wydarzenie… – dodają Kasia i Sławek.

Dostępne jest 6% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.