O wierze po męsku

Mira Fiutak

publikacja 18.12.2016 06:00

– Ta grupa jest po to, żeby o ważnych rzeczach móc porozmawiać tak, jak rozmawiają mężczyźni – przekonuje Stefan Mitas z Inicjatywy Missio.

Uczestnicy spotkania w Krakowie przed Eucharystią, wokół ołtarza sami mężczyźni. Archiwum Mężczyźni św. Józefa Uczestnicy spotkania w Krakowie przed Eucharystią, wokół ołtarza sami mężczyźni.

Na razie spotykają się regularnie w kilka osób i modlą się o to, żeby inni mężczyźni do nich dołączyli. Są w różnym wieku – od 25 do ponad 50 lat. Wykonują różne zawody: Stefan Mitas jest muzykiem, uczy w szkole muzycznej; jeden z nich jest żołnierzem, inny strażakiem, jest też były komandos. Łączy ich jedno – pragnienie brania odpowiedzialności za swoją rodzinę, za Kościół i rzeczywistość, w której żyją. Od ponad 5 lat Inicjatywa Missio organizuje cykliczne spotkania dla mężczyzn. Zaprasza na nie gości, którzy dzielą się z innymi tym, jak sami przeżywają swoją wiarę. W Gliwicach gościli m.in. Donald Turbitt ze Stanów Zjednoczonych, Roy Hendy, Adrian Stein z Anglii, Tomasz Terlikowski, Tomasz Kosiek, Andrzej Lewek, Wiesław Grabowski.

Początkowo przychodziło na nie po sto osób, teraz jest mniej. Może dlatego, że przyjeżdżało wielu mężczyzn z okolic Rybnika i Wodzisławia. Obecnie zawiązało się tam kilkanaście grup męskich. – Przypuszczam, że są one również owocem kursów Alpha organizowanych przez Stowarzyszenie Kahal, założone przez Andrzeja Strączka, którego również gościliśmy na Spotkaniach Mężczyzn. Plan był taki, że robimy w Gliwicach duże spotkanie, a potem mówię: „Panowie, otrzymaliście dobrą inspirację i strawę duchową, teraz spróbujcie w swoich parafiach zorganizować jakąś grupę męską”. Ale przez ten cały czas nie bardzo się to u nas udało – stwierdza Stefan Mitas. Chociaż przecież mężczyźni chętnie spotykają się razem na bilardzie, basenie czy oglądaniu meczu. – To znaczy, że jest w nas potrzeba spotykania się tylko w naszym gronie. Żeby o pewnych rzeczach porozmawiać tak, jak rozmawiają tylko mężczyźni – zauważa.

Mężczyźni lubią wyzwania

Chcą po męsku rozmawiać o sprawach wiary. Stefan Mitas wymienia długą listę miast, gdzie są grupy działające w sposób podobny do ich zamysłu. Często w nawiązaniu do tego, co proponują Mężczyźni św. Józefa, którzy sami o sobie piszą, że są siecią mężczyzn, którzy pragną w swoim życiu duchowym czegoś więcej. W Rybniku jest aż 15 grup, w Krakowie pięć i kolejnych sześć w najbliższej okolicy, również po pięć w Warszawie i Poznaniu, a do tego w ponad 20 innych większych i mniejszych miejscowościach, m.in. w Bytomiu.

Tam mała grupa o nazwie „Herosi” spotyka się w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Szombierkach. – Mamy trzy cele – mówi Stefan Mitas o grupie w Gliwicach. – Doprowadzenie mężczyzn do żywej relacji z Panem Bogiem, czyli ewangelizacja. Formowanie w dojrzałości chrześcijańskiej po to, żebyśmy stawali się bardziej mężczyznami w kontekście odpowiedzialności za własne życie i to, które zostało nam powierzone, czyli za żonę, dzieci, pracę… Żebym jako mężczyzna wiedział, co to znaczy, że jestem powołany, by być na wzór Jezusa prorokiem, kapłanem i królem. Że moim powołaniem jako mężczyzny jest stawanie przed Bogiem, przyjmowanie od Niego słowa i przekazywanie go mojej rodzinie. A trzecim naszym celem jest konkretne działanie. Chodzi o to, żeby zobaczyć, co to znaczy być Bożym mężczyzną, a potem przełożyć to na życie. Chcą podejmować konkretne wyzwania, odpowiadać na potrzeby, które widzą. To może być pomoc w parafii w organizacji jakiegoś wydarzenia, przygotowanie festynu albo wyjazd na przykład w miejsce zagrożenia powodziowego, gdzie potrzeba rąk do pracy, czy z pomocą na Ukrainę.

– Jeśli mężczyźni świeccy, nie wierzący w Pana Boga, potrafią się tak zorganizować, to dlaczego my, jako chrześcijanie, którzy powinniśmy mieć większą świadomość i motywację, często nie potrafimy tego zrobić? Jako grupa potrzebujemy konkretnych wyzwań, bo mężczyźni lubią wyzwania – mówi Stefan Mitas. Podaje przykład grupy z Zabrza: mężczyźni regularnie odwiedzają więzienie, żeby tam ewangelizować.

Praca od podstaw, czyli w parafii

Grzegorz Strojny, przedsiębiorca z Gliwic, razem z żoną należy do Wspólnoty „Moje w niej upodobanie” w parafii na Sikorniku. Jednak widzi potrzebę oddzielnych spotkań tylko w męskim gronie. – Mężczyzna czasem nie będzie w stanie podzielić się czymś z żoną w taki sposób, jak zrobi to z innym mężczyzną. Kiedy wysłucha się świadectwa brata o tym, jak wyszedł z konkretnych problemów, to daje siłę, pokazuje, jak pokonać trudności – zauważa. Jednocześnie zaznacza, że te męskie spotkania czy wyjazdy nie mogą się odbywać kosztem rodziny. Kiedy dostał mejla z informacją o Jubileuszu Miłosierdzia dla Mężczyzn w Centrum Jana Pawła II w Krakowie, najpierw przesłał go żonie – zanim podjął decyzję, że tam pojedzie. – To wszystko powinno odbywać się w wolności, ale nie może być tak, że tu jakiś wyjazd, tam akcja dobroczynna, a w domu od tygodnia cieknie kran. Wszystko trzeba wypośrodkować – dodaje.

Mężczyźni na spotkaniu w Krakowie mieli okazję posłuchać wystąpień bp. Grzegorza Rysia, Ulfa Ekmana, szwedzkiego teologa i misjonarza, oraz Charlesa Whiteheada, który prowadzi męską wspólnotę „Harvesters”, a przez lata był odpowiedzialny za Odnowę Charyzmatyczną na świecie. – Bardzo poruszyło mnie to, co mówił Charles Whitehead. Jego prosty przekaz poparty świadectwem – mówi Grzegorz Strojny. Po spotkaniu szukał jeszcze innych jego wypowiedzi na temat męskich wspólnot. – Podkreśla, jak ważna jest praca od podstaw. To, że mężczyźni powinni zaangażować się w parafii, żeby mogli odnaleźć swoje miejsce w Kościele i miejsce swojej codziennej aktywności. Wielu nie chce dziś brać odpowiedzialności za rodzinę, parafię, pracę, swoje otoczenie… Chodzi o to, żeby działali razem, zaczynając od środowiska parafialnego. To jest droga do tego, żeby Kościół nam nie wymarł. Podoba mi się, jak w parafiach bierzemy odpowiedzialność na przykład za przygotowanie do bierzmowania. Po ostatnim roku kilku chłopaków z grup bierzmowańców zawitało w naszej wspólnocie.

Męskie głosy w kościele

Wspomina Mszę św. na zakończenie spotkania w Krakowie. – Wychodzi procesja, jest śpiew – i to jest śpiew samych facetów! To niecodzienne w kościele, chyba że to seminarium albo chór męski śpiewa chorał gregoriański czy akatyst. Taki widok daje niesamowitego powera. Tylu facetów potrafiło się zgromadzić w tym jednym miejscu, to robi wrażenie – wspomina. Chciałby też, żeby mężczyźni nie wstydzili się wiary w swoim środowisku. W firmie, którą prowadzi, jedynym, który wyraźnie sprzeciwił się przeklinaniu w jego obecności, był świadek Jehowy. – Właśnie chodzi o takie proste świadectwo – dodaje Stefan Mitas.

– O to, żeby mężczyzna miał świadomość, że to on powinien w domu animować modlitwę przed jedzeniem, modlitwę wieczorną, spotkanie ze słowem Bożym; razem z żoną kształtować świętowanie niedzieli jako dnia Pańskiego. To on powinien powiedzieć: „Tego dnia nie robimy zakupów”. Być mężczyzną z prawdziwego zdarzenia, który jest Bożym wojownikiem. Chodzi też o to, żeby byli dla siebie po prostu przyjaciółmi. – Żebyśmy mogli na siebie liczyć, kiedy potrzebujemy pożyczyć samochód, pieniądze czy pomocy w pomalowaniu mieszkania. Dlaczego mam wtedy zwracać się do kolegi z pracy, a nie z grupy? – pyta.

Grzegorz Strojny mieszka na terenie parafii św. Antoniego w Gliwicach na Wójtowej Wsi. – Kiedyś kolega powiedział: „raz na dwa miesiące idziemy dookoła parafii i omadlamy ją”. Ostatnio szło nas ośmiu facetów. Przez pola, zrobiliśmy może z 10 kilometrów. Wracaliśmy już ulicami. Ludzie nam się przyglądali, jak szliśmy i na głos odmawialiśmy Różaniec – wspomina.

Dalej planują organizować co dwa miesiące duże spotkania dla mężczyzn ze specjalnymi gośćmi. Zapraszają też do męskiej grupy, która spotyka się w Centrum Jana Pawła II Gliwicach co dwa tygodnie. Informację można znaleźć na stronie internetowej Inicjatywy Missio.