Święty kąt w izbie

Marcin Kowalik

publikacja 11.12.2016 06:00

– Na wsi się ich wstydzą, a do mnie przyjeżdżają ludzie i z Warszawy, i mieszkający na obczyźnie, żeby je zdobyć – mówi Zbigniew Stań, kolekcjoner świętych obrazów.

Zbigniew Stań, kolekcjoner i regionalista. Marcin Kowalik Zbigniew Stań, kolekcjoner i regionalista.

W swojej Galerii Staroci i Pamiątek Regionalnych w Lipcach Reymontowskich ma kilka tysięcy eksponatów – pamiątek kultury regionu łowickiego. Wśród strojów ludowych, sprzętów gospodarstwa domowego, narzędzi rolniczych i różnych dokumentów znajdują się elementy wyposażenia wnętrz. Ok. 200 sztuk to... obrazy religijne pochodzące z XIX i XX wieku. Ukazują różnorodność typów ikonograficznych i technik, w jakich powstawały. Większość z nich pan Zbigniew odrestaurował. W jego pasji wspiera go żona Maria. Wiele godzin wspólnej pracy dało owoc w postaci niezwykłego zbioru – świadectwa pobożności mieszkańców wsi. Zimą budynek lipieckiej galerii nie jest ogrzewany, dlatego nie udostępnia się go zwiedzającym. Część obrazów oraz innych eksponatów z ogromnej kolekcji trafiła na dwie czasowe wystawy – „Boże Narodzenie w tradycji” w Regionalnej Akademii Twórczej Przedsiębiorczości w Skierniewicach oraz „Patroni księżackich strzech. Obrazy święte z kolekcji Zbigniewa Stania” w Muzeum w Łowiczu.

Ramy przeżarły korniki

Jeszcze do niedawna w domach regionu łowickiego obowiązkowo na ścianach wisiały obrazy Maryi i Jezusa czy świętych patronów domowników. Dzisiaj jest ich niewiele, ale bardzo często gdzieś w rodzinnych zbiorach przechowywane są oleodruki, kolaże czy chromolitografie. Do tych zakurzonych obrazów dotarł Z. Stań. – Dopóki starsza babcia żyje, te obrazy jeszcze wiszą na ścianach. Gdy tylko umrze, młodzi wynoszą je na strych. Na szczęście boją się je wyrzucić – mówi pan Zbigniew. Obrazy, które zgromadził, pochodzą z południowo-zachodniej części Księstwa Łowickiego, głównie z Lipiec Reymontowskich i okolicznych miejscowości. Większość z nich została odkupiona, część to podarunki. Czasami panu Zbigniewowi uda się wypatrzyć święte wizerunki na giełdzie staroci. Ratuje je od całkowitego zniszczenia. – Musiałem je odrestaurować. Niektóre były w takim stanie, że gdy je unosiłem do góry, odrywał się środek. Ramy przeżarły korniki. Część z nich czeka jeszcze na renowację. Sam nauczyłem się to robić. Z pierwszych prób nie do końca jestem zadowolony, ale stopniowo zacząłem stosować techniki przez siebie wymyślone. Przykładowo – są wizerunki z podobraziem z papieru welurkowatego, czarnego czy czerwonego, który był stosowany w okresie międzywojennym. Tego papieru już się, niestety, nigdzie nie dostanie. Musiałem zastosować jego imitację – mówi Z. Stań.

Więcej niż u Boryny

Jest samoukiem. Wiedzę czerpie z książek i od starszych ludzi. Chętnie się nią dzieli i opowiada, jak te obrazy trafiły pod strzechy łowickich chałup. Najczęściej z odpustów i pielgrzymek, głównie na Jasną Górę. Dlatego w domach Księżaków najpopularniejsze były obrazy Matki Bożej Częstochowskiej. Wizerunek Jasnogórskiej Pani zazwyczaj otrzymywała w wyposażeniu młoda dziewczyna, gdy wychodziła za mąż. W chłopskich izbach można było spotkać wizerunki Maryi w różnorodnych typach ikonograficznych – jako Matkę Bożą Niepokalaną, Różańcową czy Karmiącą. Bardzo często Maryja i Jezus przedstawiani byli z gorejącymi sercami. Te serca widnieją także na obrazach z krzyżem, bo najczęściej Pana Jezusa ukazywano jako Chrystusa Ukrzyżowanego. Co ciekawe, zdarzało się, że obok krzyża były dwa serca – białe i czerwone, czyli w barwach narodowych. Obrazy powstawały w czasach zaborów. Kolor serc odzwierciedlał miłość do Boga i ojczyzny. Obrazy umieszczano często w domowym ołtarzyku. Izba miała swój święty kąt. Tam odbywała się codzienna modlitwa domowników. Na ołtarzyku, odtworzonym na potrzeby wystawy w łowickim muzeum, ustawiono krzyż. Też z kolekcji Z. Stania. Specyficzny, bo „grał” w filmie „Chłopi”. Pan Zbigniew miał wtedy 17 lat i statystował przy kręceniu serialu. Z sentymentu postarał się zdobyć ten rekwizyt.

Żartuje, że świętych obrazów ma więcej niż Boryna, główny bohater powieści Władysława Stanisława Reymonta, na podstawie której powstał film. – Gdyby te obrazy mogły mówić, toby opowiedziały wiele historii, które się działy w poszczególnych domach... – zamyśla się Z. Stań. Czasami uda mu się odkryć gdzieś na spodzie datę i nazwisko. Na tych mniejszych – zazwyczaj księdza, który zostawiał obrazki na pamiątkę kolędy. W swojej kolekcji ma też przedstawienia świętych, do których o pomoc zwracali się mieszkańcy wsi – Anny i Józefa (opiekunów rodzin), Antoniego (od zguby), Floriana (od pożaru) czy Barbary, patronki dobrej śmierci.

Kolaż w warsztacie

Najstarsze w zbiorach Z. Stania są oleodruki z II poł. XIX wieku. Każdy kolor był drukowany osobno z płyt z naniesioną farbą olejną. Piękne są obrazy komunijne wykonane techniką chromolitografii, z wykorzystaniem farby drukarskiej. Bardzo rzadkie są obrazy wykonane techniką kolażu – część na bazie oleodruków. Na przykład wycinano z nich krzyż i figurki aniołów, a potem ozdabiano gwiazdkami czy kawałkami materiałów. – Zdobyłem niedawno taki kolaż, na którym Matka Boża Miłosierna ma... przyklejone włosy. Okazuje się, że pochodzi z kościoła w Makowie. Gdy się zniszczył, wyniesiono go do zakrystii. Kiedy zakrystię rozebrano, trafił w inne ręce. Natknąłem się na niego w warsztacie samochodowym. Był przybity gwoździem do ściany – opowiada pan Zbigniew. Bardzo ciekawym zbiorem są obrazki elipsowate za szkłem zegarmistrzowskim, które kupowano na straganach odpustowych. Powstały na przełomie XIX i XX wieku.

Za oceanem

Wieść o kolekcji dotarła w różne miejsca. Obrazy odrestaurowane przez Z. Stania ma w swoim domu m.in. Alicja Węgorzewska, śpiewaczka operowa. Trafiły też do Austrii i USA. Obecny na wernisażu w Muzeum w Łowiczu bp Andrzej F. Dziuba podzielił się osobistym doświadczeniem. – Podróżując po Brazylii z prymasem kard. Józefem Glempem, odwiedzaliśmy Polaków. W domach tych ludzi, którzy nie mówią już po polsku, często były obrazy Matki Bożej Częstochowskiej, jako świadectwo więzi z ojczyzną przodków. Byli z tego dumni. U nas, z bólem trzeba stwierdzić, to przywiązanie się zaciera. Wielu wydaje się, że te obrazy nie pasują do współczesnego wystroju mieszkania – mówił ordynariusz łowicki.