List pełen wątpliwości

Czterej kardynałowie domagają się od papieża jasnych i klarownych rozstrzygnięć w sytuacjach, które - no właśnie - jednoznaczne i klarowne nie są.

List pełen wątpliwości

Czterech kardynałów przesłało do papieża list z prośbą o doprecyzowanie adhortacji "Amoris leatitia", a szczególnie fragmentów jej VIII rozdziału " Towarzyszyć, rozpoznać i włączyć to, co kruche". Tak piszą o tym brytyjskie i amerykańskie katolickie media. Dokładniej by należało powiedzieć, że kardynałowie domagają się jasnych i klarownych rozstrzygnięć, co do tego jak postępować w sytuacjach, które - no właśnie - jednoznaczne i klarowne nie są.

Piszą - w dużym uproszczeniu mówiąc - że papieski dokument wprowadza zamieszanie nie tylko wśród wiernych, ale nawet wśród samych duszpasterzy, bo nie daje jednej prostej odpowiedzi: udzielać komunii świętej rozwiedzionym żyjącym w powtórnych związkach, czy nie udzielać. Hierarchowie też chcieliby wiedzieć, czy w kontekście Amoris laetitia można jeszcze mówić o istnieniu obiektywnych norm moralnych, jak rozumieć kwestię okoliczności łagodzących, które mogą wpływać na sposób interpretowania ludzkiego postępowania i oceny, czy jest grzechem czy też nie. Hierarchowie podpierają się w swoich wątpliwościach fragmentami z pism Jana Pawła II i pytają, czy te po Amoris leatitia jeszcze obowiązują.

Czytając pytania kardynałów, nie sposób nie zadać i sobie samemu pytania, jak to faktycznie jest, że jeden papież akcentuje chociażby to, że są pewne normy, prawa, których przekraczać nie wolno, a drugi przyznając, że tak jest, zaznacza, że występują pewne okoliczności sprawiające, że należy się zastanowić, czy przekroczenie normy faktycznie nastąpiło, a jeśli nawet, to czy było (albo jest) świadome i dobrowolne.

Warto zwrócić uwagę, że święty Jan Paweł II pisał swoje teksty z pozycji świetnie wykształconego, doskonale uformowanego, głęboko religijnego i pobożnego człowieka. Każdy z nas powinien takim być, w myśl zasady, że naszym zadaniem jest dążenie do świętości, doskonalenie siebie, przekraczanie własnych granic i zbliżanie się do Boga. Czy miał rację Jan Paweł II, gdy mówił, że są obiektywne normy, których przekroczenie jest złem? Miał!

Problemem jednak, na który wydaje się zwracać uwagę papież Franciszek, jest to, że rzeczywistości, w której żyjemy, nie da się uprościć do czarno-białych barw, a każdego człowieka mierzyć taką samą miarą. Gdyby tak było, to dlaczego każdy z nas nie jest jeszcze takim człowiekiem, jakim byli chociażby: św. Jan Paweł II, błogosławiona Matka Teresa, święty ojciec Pio, święci Zelia i Ludwik Martinowie i wielu, wielu innych?

Dla mnie osobiście sposób wyjaśnienia tej zagadki znajduje się w I Liście św. Pawła do Koryntian. Znamy to dobrze:

Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany
(1 Kor 13,12)

Jak pisał święty Paweł, ludzkie poznanie jest ograniczone. Godzimy się z tym, że wszystkiego nie wiemy i nie jesteśmy doskonali. W miarę możliwości staramy się swoją wiedzę poszerzać w różnych, istotnych dziedzinach, a jednak ostatecznie godzimy się np z tym, że kiedy chorujemy, nie leczymy się sami, tylko idziemy do lekarza. Ten bada nas dokładnie (a przynajmniej powinien; w naszych warunkach to może nie jest idealny przykład, ale zostawmy to) i dopiero po przebadaniu jest w stanie postawić diagnozę. Nie ma gotowych wytycznych, według których po jednym rzucie oka i zamienieniu z nami dwóch zdań byłby w stanie stwierdzić: masz pan zapalenie płuc, albo masz pan gruźlicę, albo jesteś pan tylko przeziębiony.

Jak więc można się domagać prostego sklasyfikowania i oceny ludzkich losów? Wydaje się to równie nieprawdopodobne lub wręcz trudniejsze niż w przypadku wizyty u lekarza. Potrzebne jest dokładne rozeznanie sprawy, szczerość, rozmowa ze spowiednikiem. Na takie aspekty duszpasterskie zwraca uwagę papież Franciszek. I nie przekreśla wcale faktu, że są normy moralne, których przekraczać nie wolno. Zauważa jednak, że w pogmatwanym realnym świecie trudno do nich dotrzeć.

Obecny papież jest świadomy tego, że ludzkie pojęcie o moralności, mówiąc delikatnie, bywa różne. Mało tego! Ono się zmienia i ewoluuje. Do pewnych rzeczy człowiek dorasta, a dojrzałość przychodzi z czasem. I teraz od mądrości duchownych, którzy mają być przewodnikami, powinno zależeć rozeznanie sytuacji człowieka, jego dojrzałości i uwarunkowań. Właśnie po to też mamy taką, a nie inną formę sakramentu pokuty, w której jest czas na wyznanie grzechów, ale też jest czas na refleksję nad naszym postępowaniem. Czy gdyby dało się prosto i łatwo skatalogować ludzkie postępowanie, taka forma byłaby w ogóle potrzebna?

Papież Franciszek w swojej adhortacji chcąc nie chcąc przypomina, że bycie członkiem wspólnoty Kościoła to wielka odpowiedzialność. Przede wszystkim dla człowieka, który sam powinien formować tak swoje sumienie, by było ono dla niego wiarygodnym przewodnikiem. Jeśli będzie działało byle jak, sprowadzi go na manowce i będzie trzeba zmagać się z bolesnymi konsekwencjami.

A po drugie, że odpowiedzialni za wiernych Kościoła powinni też czuć się duszpasterze. Papież, nawet najbardziej światły, nie może ich wyręczyć w odpowiedzi na niektóre pytania, jeśli dokładnie nie zna wszystkich okoliczności. Deleguje tę odpowiedzialność na tych, którzy są najbliżej ludzi. Oczywiście, łatwiej by było mieć gotową odpowiedź na każde pytanie, tylko czy takie proste odpowiedzi byłyby prawdziwe?