Złożony obraz patriotyzmu

ks. Tomasz Horak

Odrodzenie naszej Ojczyzny świętować trzeba. Dla jednych to oczywista oczywistość. Ale dla wielu nie. Na tych drugich nie obrażajmy się, ani ich nie wypychajmy z Polski. Oni po prostu nie nadążają za historią.

Złożony obraz patriotyzmu

Przynajmniej tak złożony, jak historyczna mapa Polski. Gdyby przemiany samych granic wykreślić na jednej mapie, byłaby ona tak skomplikowana, że aż nieczytelna. Nałożyłyby się na siebie granice od roku, załóżmy, tysięcznego. To Bolesław Chrobry. Ale już za Krzywoustego inaczej by to wyglądało. Z bardziej zapamiętanych to czasy Władysława Łokietka (do 1333) – już narosło sporo przesunięć terytorialnych. No i po nim Kazimierz Wielki... Niewiele później Jadwiga Andegaweńska (!) i wkrótce z nią (bądź ona z nim) Władysław Jagiełło. Polski to władca? Bez wątpienia tak, ale przecie Litwin! Po wiekach, jak echo problem wróci: „Litwo, Ojczyzno moja...” – jasne, to Mickiewicz. I problem polsko – litewski wciąż jest aktualny, trudny i bolesny. A Wielkie Księstwo Litewskie objęło ziemie ruskie. A co z Inflantami? Powstała Rzeczpospolita Obojga Narodów, a może Trojga lub więcej. Od morza do morza. Od Bałtyku po Euxinum. Czyli Czarne. A Śląsk już dawno odszedł.

Ogromna Ojczyzna w czas rozbiorów skurczyła się. Geograficznie do zera. Ale to przecież nie jedyny wymiar istnienia Ojczyzny. A jak przed wiekiem Rzeczpospolita się odradzała, to złożoność mapy, skomplikowanie etniczne, polityczne, niekompatybilność systemów prawnych i administracyjnych, także komunikacyjnych było niesamowite. Ale się odrodziła. Można by taką animowaną mapę komputerowymi technikami zrobić – a może nawet jakaś już istnieje... Ale to nie koniec historii.

Aż prosi się, aby jakiś wycinek złożoności tego obrazu zilustrować cytatem z książki Karola O. Borchardta «Znaczy kapitan»: „Otczizna nasza została podzielona na trzy czensti. Jedną wzięli Germańcy, drugą – Awstryjcy, a trzecią – my!” – przemawiał kapitan, Polak wychowany na rozbiorowym, rosyjskim gruncie. Jeśli z cudem graniczy wyrwanie z gardła zaborcom tak wielkiego obszaru odradzającego się państwa i odżywającej geograficznie, komunikacyjnie, ekonomicznie, administracyjnie, militarnie Ojczyzny – to zjednoczenie ludzi formowanych za życia pięciu pokoleń przez wrogie polskości zaborcze państwa trzeba uznać za cud chyba jeszcze większy.

Dwadzieścia lat później znowu wymazano Polskę z mapy Europy (czy to jeszcze była Europa? Czy raczej jakiś „barbarostan”?). Odrodziła się. Ale jej kształt znowu stał się inny. Nie z woli Polaków. Tak kazał Stalin i jego wspólnicy – takie określenie jest wystarczająco łagodne, nieprawdaż? Ile milionów Polaków przesiedlono! Od korzeni ich oderwano. Dano im Śląsk, Pomorze, Warmię – ziemie piękne i bogate. Ale zdewastowane. Przecież z terenów dawnej Rzeszy Niemieckiej sowieci przez kilka lat wywozili co się dało. Niewiele zyskali, zniszczyli wszakże niesamowicie wiele. Ja, urodzony we Lwowie, w polskiej rodzinie, z czeskimi korzeniami, wychowałem się na Śląsku – na tej ziemi danej Polsce przez architektów nowego porządku czy raczej nie-porządku. Wiem, ile zniszczono. Wiem, jak trudne było znalezienie etnicznego modus vivendi w tej nowej konfiguracji. I kresowo–podkarpackiej, i polsko–śląsko–niemieckiej... Przytoczę fragment mojej książki pt. «Wędrówki pograniczem»: „Tradycje niemieckie wciąż wielu ludzi pielęgnuje. Nie dziwią mnie zatem dwujęzyczne tablice miejscowości w tym rejonie. Gdy kiedyś w jednej z okolicznych parafii miałem na 3. maja kazanie, nieco lawirowałem. Wiedziałem przecież, że do słuchaczy Polska była przyszła dopiero przed pokoleniem. W zakrystii kościelny śląską gwarą uspokoił mnie: «Farorzu, u nos mogecie godać ‘Królowo Polski’, żodyn sie nie pogorszy». Zatem – granice są. Bywały trudne, zwłaszcza wtedy, gdy niedouczeni propagandziści wtykali się do rzeczy. Nie są to jednak granice, które by miały mury między ludźmi budować”.

Napisałem tylko cząstkę tego, co napisać by można – a pewnie i trzeba. Ale takie jest prawo felietonowego tekstu. Dodam na koniec, że właśnie z tych powodów sięgających tysiąca lat, nabrzmiałych w ostatnich stuleciach i dekadach, odrodzenie naszej Ojczyzny świętować trzeba. Dla jednych to oczywista oczywistość. Ale dla wielu nie. Na tych drugich nie obrażajmy się, ani ich nie wypychajmy z Polski. Oni po prostu nie nadążają za historią. Tym bardziej, że propaganda lat PRL-u swoje zrobiła, a jeszcze realia społeczno-ekonomiczne przyłożyły wielu Rodakom kijem w plecy.

Vivat Polonia!

PS. Warto przy okazji zobaczyć, jak zmieniały się w ciągu ostatniego tysiąca lat granice Polski. Ładne tego zobrazowanie można znaleźć TUTAJ