Świadkowie

Joanna Bątkiewicz-Brożek

publikacja 12.11.2016 06:00

- Jezus oddał życie również za ciebie! - mówiła s. Helena do islamisty, kiedy przystawiał jej lufę do gardła.

2 października w kościele Saint-Étienne du Rouvray odbyło się nabożeństwo ekspiacyjne. CHRISTOPHE PETIT TESSON /epa/pap 2 października w kościele Saint-Étienne du Rouvray odbyło się nabożeństwo ekspiacyjne.

Do maleńkiego kościoła Saint-Étienne w okolicy Rouen 26 lipca w trakcie porannej Mszy św. wtargnęło dwóch dżihadystów. W Eucharystii uczestniczyły trzy zakonnice, a także troje świeckich. Zamachowcy zamordowali odprawiającego Mszę księdza, Jacques a Hamela. Jednej z szarytek, siostrze Danielle, udało się uciec i sprowadzić pomoc. Po 45 minutach horroru policja zastrzeliła islamistów. Świadkowie zamachu w Saint-Étienne du Rouvray dopiero teraz opowiedzieli o swoich przeżyciach. Ich relacja jest świadectwem wiary. W obliczu śmierci, w zderzeniu ze złem nie tylko zachowali zimną krew, ale też próbowali ewangelizować zamachowców.

– Boi się pani umrzeć? – rzucił Adel Kermiche do siostry Heleny. – Nie – odpowiedziała. 19-letni zamachowiec spojrzał na nią zdziwiony: – Jak to? Czemu się nie boisz? – Bo wierzę w Boga i wiem, że będę szczęśliwa – odparła zakonnica. – Ja też wierzę w Boga i nie boję się śmierci – krzyknął islamista, cały czas celując w jej głowę.

Obok szarytki siedziała Janine Coponet, kurczowo ściskając w dłoniach różaniec. 80-letnia mieszkanka Rouen wpatrywała się w broczącego krwią na posadzce kościoła swego męża Guya. Za dwa dni mieli z dziećmi i wnukami obchodzić 63. rocznicę ślubu. Ks. Jacques Hamel od kilku minut leżał z poderżniętym gardłem na ołtarzu.

Zdać się na Boga

- Znasz Koran? - zwrócił się jeden z islamistów do s. Heleny.
- Tak, przeczytałam Koran. I to, co mnie uderzyło, to sury, które mówią o pokoju – odparła ze spokojem zakonnica.
- Pokój? Jak będziesz w telewizji, to powiesz im wszystkim: dopóki będą bomby spadać na Syrię, będą też zamachy we Francji. Każdego dnia! - krzyczał Adel Kermiche.

- Nie dam już rady, czy mogę usiąść? - przerwała ich rozmowę Janine Coponet. Od 45 minut stała, ledwo trzymając się na nogach, i wpatrywała się w swego konającego, jak sądziła, męża.
- Oczywiście, proszę pani - złagodniał islamista. Podał Janine jej laskę i pomógł usiąść. Dzwon na wieży kościelnej wybijał 10.30.

- Najgorsze miałem za sobą. Filmowanie, jak podrzynali gardło mojemu przyjacielowi, ks. Jacquesowi - opowiada mąż Janine w rozmowie z tygodnikiem „Famille Chretienne”. - „Dziadek, ani ci ręka nie zadrżała” - pamiętam komentarz tych chłopaków, gdy obejrzeli film. Odwróciłem się do jednego z nich i zapytałem, czy ma dzieci. „Pomyśl o twoich rodzicach, jesteś na niedobrej drodze, serce pęknie im z bólu” - powiedziałem. I wtedy przyłożył mi z całej siły pięścią w twarz, chwycił za kark i zawlókł na ołtarz. Wszystko tonęło w czerwieni, nie zdawałem sobie sprawy, że to moja krew. Nagle poczułem ukłucia nożem w ramię, w plecy i w gardło. I padłem. „Boska ręka nad panem zawisła - powiedział mi potem lekarz - bo żaden z poważnych organów nie został naruszony. To cud!”.

87-letni Guy jest bardziej przerażony wizją, że za chwilę na jego oczach islamiści zamordują mu żonę. - Oddałem Janine natychmiast w modlitwie świętej Teresie z Lisieux. Całe życie przeleciało mi przed oczami – mówi francuskiemu tygodnikowi. - Ale nigdy przedtem nie byłem tak radosny i napełniony pokojem. Całkowicie. Nie czułem żalu ani pretensji, jedynie miłość. Wypełniała mnie całego. To był moment największego szczęścia w moim życiu.

- Byłam przekonana, że mąż nie żyje - mówi tej samej gazecie Janine. - Ale nie potrafiłam wydusić z siebie łez. Płakała za to potem policjantka, która chwyciła mnie i wyprowadziła szybko z kościoła, schowałyśmy się za policyjnym wozem. Dopadły nas już tylko okrzyki tych chłopców: „Allahu akbar”, a potem strzały.

Guy wspomina, że leżał i sądził, że umiera. Modlił się resztkami sił do brata Karola de Foucauld, który też zginął z rąk muzułmanów. Ocalony podkreśla, że w takiej chwili jedyne, co zdaje egzamin, to oddanie się Bogu. – Całkowite. Na wzór Matki Bożej. Modliłem się do Niej wtedy jak nigdy przedtem w życiu. I czułem, że jestem w dobrych rękach. Razem z Maryją byłem gotów powiedzieć na zakończenie życia „Amen”.

Siostra Danielle, której udało się uciec z kościoła, kiedy islamiści mordowali kapłana, mimo swoich ponad 70 lat biegła wtedy jak nastolatka. Należy do Zgromadzenia Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo. Pracuje z rodzinami muzułmańskimi, pomaga im w integracji. Doskonale zna rodziców Adela Kermiche. - Teraz są całkowicie zagubieni - opowiada „Famille Chretienne”. – Nie mogą pojąć, jak ich syn mógł dokonać takiego aktu barbarzyństwa.

Adel od dawna był pod stałym nadzorem. Nie tylko elektronicznym (służby francuskie wiedziały, że chłopak próbował dwukrotnie przedostać się do Syrii, dlatego miał pozwolenie na opuszczanie domu tylko na kilka godzin dziennie), ale też pod nadzorem psychiatrycznym. - Adel był całkowicie zagubiony, wyjałowiony, jakby pusty od środka. I tę pustkę coś musiało wypełnić - podkreśla s. Danielle. Szarytka twierdzi, że to, iż młodzi chłopcy są werbowani do ISIS, to w dużej mierze wina rodziców, złej relacji w domu.

Siostra Helena, druga szarytka, kiedy 19-latek przystawiał jej broń do głowy, próbowała odwoływać się najpierw do jego uczuć, jako dziecka do mamy, a potem do jego obrazu Boga. Rozmowa o śmierci i spokój, z jakim zakonnica przyznała, że się nie boi, wyciszyły trochę emocje chłopaka. Na słowa: „Jezus też oddał za ciebie życie” zareagował gwałtownie: „Jezus to człowiek, nie Bóg! Jak mógł oddać za mnie życie?!” - krzyczał. - Przelał za ciebie krew, synu - odparła s. Helena. - Ale ja wierzę w Boga - mruknął zdezorientowany chłopak.

Siostra Danielle podsumowuje: - Nie mogę się doczekać, kiedy po drugiej stronie życia zapytam tych chłopców: „I po co to wszystko było?”. Chcę zrozumieć.

Wybaczyć

Od 26 lipca kościół w Saint-Étienne był zamknięty. - Parafia nie tylko została zraniona, ale była w żałobie, dlatego potrzebna jest specjalna ceremonia przywrócenia jej do życia - tłumaczył na konferencji prasowej ks. Alexandre Joly z diecezji Rouen. - Potrzebny jest akt ekspiacyjny, bo miejsce to zostało sprofanowane. Odczekaliśmy, by osłabły nieco emocje.

2 października przed domem ks. Hamela ustawiła się długa procesja. Przy dźwiękach Litanii do Wszystkich Świętych kilkudziesięciu księży ubranych w fioletowe szaty liturgiczne, władze miasta i zaproszeni imamowie weszli do kościoła. Uroczystości transmitowała na żywo francuska telewizja KTO. Ks. Joly najpierw odmówił modlitwę z prośbą o wybaczenie za popełnioną tu zbrodnię oraz o światło i nowe życie dla tego miejsca. Następnie miał miejsce akt oczyszczenia - obfitego zlania wodą święconą ołtarza, gdzie zginął ks. Hamel, pokropienia murów świątyni. Msza św. trwała ponad dwie godziny. W pierwszych ławkach siedzieli świadkowie zamachu. Siostra Danielle wchodziła do kościoła z kołaczącym sercem. - To nie jest tak, że po człowieku to spłynie - mówiła do kamer. - Rana broczy, nie jestem herosem.

- Ale siostra i inni cudownie ocaleli, ks. Jacques musiał oddać życie. Czy to nie jest niesprawiedliwość? - rzuciła w stronę zakonnicy jedna z dziennikarek. - To w ogóle nie jest kwestia sprawiedliwości ani jakiegoś cudu - odparła szarytka. Ks. Jacques, jak co dzień od 58 lat, przeżywał i celebrował przy ołtarzu ofiarę Chrystusa i zginął od ciosu nożem, jak Baranek, któremu służył całe życie. Jest pierwszym księdzem, który zginął z rąk dżihadystów na europejskiej ziemi w XXI wieku. To nowy męczennik.

„Va t en Satan” (Idź precz, Szatanie) – celebrans w czasie Mszy ekspiacyjnej powtórzył dwukrotnie ostatnie słowa o. Hamela. „Ojciec Jacques na ołtarze!” - krzyknął wtedy ktoś z głębi kościoła. O ogłoszeniu francuskiego kapłana męczennikiem Kościoła mówili już wcześniej biskupi. Po ceremonii w diecezji Rouen papież Franciszek potwierdził: beatyfikacja ks. Jacques a będzie przyspieszona, skrócony zostanie wymagany czas pięciu lat od śmierci, by wszcząć proces.

Pozostali świadkowie twierdzą, że mają do odrobienia jeszcze jedną lekcję. Wybaczyć. - Modlimy się z mężem za rodzinę Kermiche - opowiada Janine. - Chcemy spotkać się z matką głównego zamachowca. Wyobrażam sobie jako matka, co pani Kermiche czuje.

Codziennie Janine i Guy klękają do modlitwy za tych, jak mówią, „chłopaków”: „Ojcze, wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. - Nigdy nie byliśmy tak szczęśliwi jak teraz. Nie dlatego, że ocaleliśmy. Teraz inaczej rozumiemy Eucharystię. Ona rzuca światło na dramat, który przeżyliśmy.

TAGI: