Katolicki związkowiec

Tomasz Nochowicz

publikacja 31.10.2016 06:00

– Odtąd górnicy będą także mieli swojego patrona – słowa wypowiedziane po polsku przez św. Jana Pawła II podczas beatyfikacji Niemca Nikolausa Grossa, ojca siedmiorga dzieci, górnika, dziennikarza i działacza związkowego, zaskoczyły wszystkich.

Nicolaus w dniu zaręczyn z Elizabeth – 1921 rok Reprodukcja Tomasz Nochowicz Nicolaus w dniu zaręczyn z Elizabeth – 1921 rok

Dzięki pomocy Adama Wojtali z „Haus Schlesien” w Königswinter udało się ustalić, gdzie w Wałbrzychu mieszkał błogosławiony. Töpferstraße 26 – obecna ul. Mickiewicza. Po wojnie numerację zmieniono, ale na podstawie przedwojennego planu miasta można stwierdzić, że jest to numer 21.

Solidarność

Urodził się 30 września 1898 r. w rodzinie kowala kopalnianego w Niederwenigen koło Essen. Po ukończeniu szkoły podstawowej, mając 14 lat, rozpoczął pracę w walcowni blachy. W ciągu kolejnych pięciu lat był ciskaczem wózków, a następnie rębaczem w kopalni węgla. Po pracy dokształcał się na kursach wieczorowych. Jego młodość to czas głębokich przemian społecznych w Europie. Rodzą się nacjonalizm i komunizm. Leon XIII i kolejni papieże wspierają ideę tworzenia katolickich związków robotniczych. Prawie 20-letni młodzieniec angażuje się w działalność Związku Górników Chrześcijańskich, później Stowarzyszenia Górników i Robotników św. Antoniego oraz katolickiej partii Centrum. Wiara pomaga mu zrozumieć, że dla chrześcijanina solidarność jest drogą do przezwyciężenia niesprawiedliwości i nierówności społecznych.

Wałbrzyszanin

Wybucha I wojna światowa, a po jej zakończeniu Niemcy nie są już takie, jakie były. Rewolucja, bezrobocie, hiperinflacja, reparacje wojenne i zajęcie przez Francję Zagłębia Ruhry. Pełnię władzy chcą zdobyć zarówno komuniści, jak i nacjonaliści. Przez kraj przetacza się fala strajków. Dokonywane są morderstwa na tle politycznym i pucze wojskowe. W takich okolicznościach 10 czerwca 1922 r. młody Gross przybywa do Wałbrzycha. Jest sekretarzem Związku Górników Chrześcijańskich i zbiera pierwsze doświadczenia w działalności związkowej. Poznaje też lokalną kulturę katolicką, nieco odmienną od tej, w której go wychowano, oraz mentalność i charakter mieszkańców tej ziemi. Pomoże mu to potem we współpracy z protestanckimi członkami ruchu oporu Kręgu z Krzyżowej. Z miasta wyjeżdża w październiku tego samego roku. Działalność związkowa wiedzie go przez Zwickau z powrotem do Ruhry, do miasta Bottrop w Północnej Westfalii, gdzie ok. 30 proc. mieszkańców stanowią Polacy. Przybyli tu za chlebem z Królestwa Polskiego, Górnego Śląska, Mazur i Kaszub pod koniec XIX wieku. Pracowali w kopalniach, a Gross jako związkowiec z pewnością się z nimi zetknął.

Nacjonalizm

W 1923 r. poślubił Elisabeth Koch, a Bóg pobłogosławił ich miłość dziećmi. Dla Grossów stół był ukochanym meblem. Rodzice wraz z dziećmi gromadzili się przy nim nie tylko w trakcie wspólnych posiłków. Dorastaniu dzieci towarzyszyły uwaga i życzliwość rodziców: wytyczając dzieciom konieczne granice, jednocześnie pozostawiali im wolność, niezależność i radość życia. Gross, jako świadomy sytuacji katolik, nie jest obojętny wobec narastającego kryzysu gospodarczego i rosnącego w siłę narodowego socjalizmu. Należał do grona osób spotykających się w Domu Kettelera w Kolonii. Grupa ostro krytykowała narodowy socjalizm, a za punkt wyjścia obrała katolicką naukę społeczną. Sprzeciwia się neopogańskiej ideologii nazizmu. Gdy Hitler został kanclerzem, Gross pisze: „Członkowie NSDAP to śmiertelni wrogowie państwa. Ich działania są niechrześcijańskie, a co dopiero katolickie!”. Uczestniczy w kręgu roboczym duszpasterstwa mężczyzn przy biskupie Fuldy. Tu poznaje o. Alfreda Delpa SJ, katolickiego członka Kręgu z Krzyżowej. Bardziej angażuje się w opozycję antyhitlerowską. Jest inwigilowany, od 1940 r. stale przesłuchiwany przez policję, a jego mieszkanie rewidowane. Wreszcie po nieudanym zamachu na Hitlera 20 lipca 1944 r., choć nie brał udziału w jego przygotowaniu, został aresztowany. Był więziony i torturowany, m.in. w Kolonii, Ravensbrück i Berlinie. W trakcie pokazowego procesu nazistowski sędzia Roland Freisler, nazywany mordercą w todze, skazał go na śmierć przez powieszenie.

Katolik

Gross nie upadł na duchu... Pisał do rodziny z więzienia: „Nie sądźcie, że jestem tu samotny. Przez modlitwę w każdej godzinie pozostaję blisko Was”. Trwał w Bożej miłości: „Cóż to byłoby za pustynne miejsce, ta ziemia ze swoim słońcem, kwiatami, owocami, wspaniałymi potrawami i pięknymi strojami, gdyby nie było Tej miłości...”. Przed egzekucją przyjął Komunię Świętą. Stracono go 23 stycznia 1945 r. w więzieniu Plötzensee w Berlinie. Ciało spalono, a prochy rozrzucono na polach melioracyjnych. Święty Jan Paweł II podczas beatyfikacji powiedział o bł. Nikolausie: „Bardzo wyraźnie dostrzegał on, że ideologii narodowosocjalistycznej nie da się pogodzić z wiarą chrześcijańską. Odważnie chwycił za pióro, aby bronić godności człowieka. Gross bardzo kochał swoją żonę i dzieci, jednakże wewnętrzna więź z własną rodziną nigdy nie kazała mu wyrzec się Chrystusa i Jego Kościoła. Stawiał sprawę jasno:»Jeżeli dzisiaj nie jesteśmy gotowi zaryzykować życia, to jakże zdołamy kiedyś usprawiedliwić się przed Bogiem i naszym narodem?«”. W Niemczech, szczególnie w Nadrenii, żywa jest pamięć o błogosławionym. Powstały książki, musical, działa gimnazjum wieczorowe noszące jego imię. 1 kwietnia 2002 r. w diecezji Essen erygowano parafię pw. bł. Nikolausa Grossa. Kościół wspomina go w liturgii 23 stycznia.

TAGI: