Ingres w Jerozolimie

Marcin Gutowski

Gość Niedzielny 40/2016 |

publikacja 27.10.2016 06:00

Katolicy w Ziemi Świętej mają nowego arcybiskupa. Tłumnie powitali go przy Bramie Jafskiej – jednej z ośmiu prowadzących do Starego Miasta w Jerozolimie.

Papież Franciszek mianował o. Pierbattistę Pizzaballę administratorem apostolskim patriarchatu Jerozolimy. Grzegorz Gałązka /East News Papież Franciszek mianował o. Pierbattistę Pizzaballę administratorem apostolskim patriarchatu Jerozolimy.

Nikt już tak nie wita dostojnych przybyszów, a co dopiero biskupów. To był ingres w dosłownym tego słowa znaczeniu. Do tego orientalnie „przyprawiony”. Ściskali go, całowali, poklepywali po plecach. Mieszkańcy Jerozolimy przywitali swojego nowego pasterza w cieniu Cytadeli Dawida, przy Bramie Jafskiej, w ścisku, harmidrze i z typowo bliskowschodnią energią. Odwzajemniając serdeczności, abp Pierbattista Pizzaballa maszerował wąskimi brukowanymi uliczkami dzielnicy chrześcijańskiej do jerozolimskiej konkatedry. Skauci uderzyli w bębny, werble i talerze, zagrały trąby, kobzy i flety. Ktoś włożył nowemu biskupowi na szyję girlandę kwiatów. Mijani diecezjanie i pielgrzymi składali mu gratulacje i ściskali dłonie. Było rodzinnie, jakby wracał ukochany brat albo wyczekiwany przyjaciel – jeden z nich.

Kustosz biskupem

Ojca Pierbattistę Pizzaballę znają tu od lat. Urodzony w 1965 r. w Lombardii franciszkanin przybył do Jerozolimy w 1990 r. na studia biblijne. Został do dziś. Przez ostatnie 12 lat pełnił funkcję kustosza Ziemi Świętej – przełożonego zakonu i opiekuna miejsc świętych w Izraelu, na terytoriach palestyńskich, w Jordanii, Libanie, Syrii oraz na Cyprze. Dał się poznać jako doskonały administrator i duszpasterz. Pozostawił Kustodię w wyśmienitej kondycji. Teraz staje na czele Kościoła w Ziemi Świętej. Nie otrzymał jednak tytułu patriarchy, a został mianowany administratorem apostolskim.

– To nie tajemnica, że potrzebne są organizacyjne zmiany w patriarchacie – powiedział tuż przed ingresem i wprost określił swoją misję jako „rozwiązanie tymczasowe”. – Ktoś musi prowadzić Łaciński Patriarchat Jerozolimy do czasu znalezienia odpowiedniego kandydata na patriarchę – mówi. Sam czuje się niegodny wyzwania.

Nowy biskup jest trzecim byłym kustoszem powołanym na biskupa w Jerozolimie od połowy XIX w., gdy przywrócono patriarchat. Dwaj jego bezpośredni poprzednicy – abp Michel Sabbah i abp Fouad Twal – wywodzili się z lokalnego Kościoła. Tuż przed ingresem abp Pizzaballa wyraził nadzieję, że po zakończeniu jego misji przewodnictwo wróci w ręce Arabów, którzy stanowią zdecydowaną większość wśród tamtejszych wiernych. Zdania na ten temat są jednak podzielone. – Nie tak łatwo jest kierować Kościołem, gdy niemal wszyscy księża w diecezji są bliższymi lub dalszymi krewnymi. Charakterystyczna dla arabskiego świata klanowość nie ułatwia sprawy – mówi „Gościowi” jeden z kapłanów pracujących w Ziemi Świętej.

Zadań, które stoją przed nowym biskupem, jest wiele, a co jedno, to trudniejsze. – Największym problemem są podziały – mówi abp Pizzaballa. – Tutaj, na Bliskim Wschodzie, każdy walczy z każdym i każdy sam szuka rozwiązania trudnych kwestii. Rzecz w tym, że powinniśmy ich szukać razem – dodaje, zapraszając wiernych do współtworzenia wizji, którą będzie realizował.

– Ojciec Pizzaballa zawsze był blisko ludzi – mówi ks. Piotr Żelazko. – Przed kilkunastu laty był proboszczem parafii katolików hebrajskojęzycznych w Jerozolimie, ja byłem jednym z jego następców. To właśnie młody, prężnie działający franciszkanin znalazł dom, który do dziś służy za kościół dla hebrajskojęzycznej katolickiej mniejszości. Przy okazji dorocznego odpustu pierwsze pytanie parafian zawsze brzmiało: czy będzie kustosz? Uściskom i wspomnieniom nie było końca – dodaje ks. Żelazko.

– Będzie potrzebował dużo wytrwałości – uważa o. Apolinary Szwed, proboszcz parafii w Jaffie, który zna nowego biskupa od ponad 20 lat, jeszcze z czasów studenckich. – Pamiętam, jak kiedyś koledzy w refektarzu posmarowali mu brzeg szklanki ostrą papryczką. Cierpiał, pił coraz więcej, nieświadomy, że tylko pogarsza sprawę, ale nie dał po sobie poznać, że coś jest nie tak. To wiele o nim mówi. Potrafi znosić niedogodności, ale ma też ogromny dystans do siebie i poczucie humoru. Jednak jego główna cecha to niezwykła pracowitość. Sam o sobie mówi, że nie potrafi być bezczynny.

Co tu robić?

– Zaraz po wszystkich ceremoniach muszę spotkać się z liderami Kościołów, przedstawicielami poszczególnych odłamów chrześcijańskich w Ziemi Świętej, a także z przywódcami innych wspólnot religijnych, z Żydami i muzułmanami na czele. Spotkam się także z prezydentami Izraela i Palestyny. Chcę pokornie, a zarazem stanowczo ukazać naszą wizję – mówił abp Pizzaballa kilkadziesiąt minut przed ingresem. – Jednym z najważniejszych zadań Kościoła jest prowadzenie dialogu. Tutaj, w Ziemi Świętej, bez przerwy wymieniamy to słowo. Wciąż mówimy o dialogu, ale efektów tego nie widać. Przede wszystkim musimy jednak rozmawiać ze sobą jako chrześcijanie. Nie możemy wzywać do dialogu i uczyć go innych, gdy sami nie umiemy się porozumieć. Ludzie domagają się tego, by tutejsze Kościoły porzuciły podziały i, mimo wielu różnic, mówiły jednym głosem.

Do wyzwań, jakie stoją przed Kościołem w Ziemi Świętej, należy niezmiennie opieka nad przybywającymi z całego świata pielgrzymami, ale w coraz większym stopniu także nad milionami uchodźców syryjskich w Jordanii oraz napływającymi do Izraela z Azji i Afryki tysiącami imigrantów politycznych i zarobkowych. To oni w coraz większym stopniu stanowią tkankę tamtejszych wspólnot. Jednym z największych problemów jest emigracja rdzennych wyznawców Chrystusa. Zwłaszcza tych z terytoriów palestyńskich. Nie bez wpływu na sytuację pozostaje to, co dzieje się w sąsiedniej Syrii czy nieodległym Iraku. Równowaga na Bliskim Wschodzie została dramatycznie zachwiana, a chrześcijanie płacą za to najwyższą cenę.

Jakby niełatwych zadań było mało, dochodzą jeszcze kwestie materialne, np. utrzymanie licznych uczelni, czy dyplomatyczne, jak choćby negocjacje pomiędzy Izraelem a Stolicą Apostolską, które mają zostać wznowione jesienią. – Arcybiskup jest doskonałym dyplomatą – zapewnia ks. Piotr Żelazko. – Izraelczycy uważają go za swojego sprzymierzeńca, a Palestyńczycy – za swojego. Czy może być lepsza rekomendacja?

Nie rozwiążę wszystkich problemów

– Uważam, że to znakomita nominacja – mówi GN rabin Dawid Rosen, od wielu lat zaangażowany w dialog międzyreligijny na najwyższym szczeblu. – Nowy biskup mieszka tutaj od wielu lat i świetnie rozumie specyfikę tego miejsca, doskonale zna problemy wszystkich wspólnot religijnych, etnicznych i narodowych. To mądry, zrównoważony i odpowiedzialny człowiek, który w niespotykany sposób łączy w sobie dwie niezwykle istotne cechy: zdolności przywódcze i skromność. Z punktu widzenia Żydów ważne jest także to, że ktoś, kto reprezentuje wspólnotę składającą się głównie z Palestyńczyków, jednocześnie wykazuje autentyczną wiedzę, szacunek i miłość do narodu żydowskiego. Nie oznacza to, że musi zgadzać się ze wszystkim, czego chcą Żydzi i państwo Izrael, ale że rozumie przesłanki, jakie nimi kierują.

– Liczę na to, że podobnie jak poprzednicy przyjmie jasne stanowisko potępiające izraelską okupację Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy – mówi z kolei GN prof. Mustafa Abu Swai z Wydziału Studiów nad Islamem Uniwersytetu Al-Kuds, dodając, że poza kwestiami politycznymi nie ma żadnych oczekiwań wobec nowego arcybiskupa.

A abp Pizzaballa chce budować mosty między ludźmi, pomagać prostować poplątane bliskowschodnie ścieżki. – Ma to związek z tym, że nominację otrzymałem w uroczystość św. Jana Chrzciciela – wyznał. Swoją misję rzeczywiście traktuje bardziej jako prorocką niż polityczną. – Moim zadaniem jest czynić gesty tak, jak robi to Ojciec Święty Franciszek. Nie rozwiążę wszystkich problemów Bliskiego Wschodu – powtarza. Doskonale zdaje sobie sprawę, że Kościół stanowi w tej części świata zdecydowaną mniejszość i nie ma sił ani środków, by fizycznie wpływać na sytuację. Nie załamuje jednak rąk, zgodnie ze swoim biskupim zawołaniem, pokładając ufność w Bożej łasce.

Swoją pierwszą homilię zakończył przeprosinami. Był tak przejęty, że nie potrafił jej dokończyć. – Mam jeszcze wiele spraw do poruszenia, ale nie jestem w stanie do nich przejść, możecie doczytać – wyjaśnił skromnie. Chwilę wcześniej jednak stanowczo wskazał na największe bolączki Ziemi Świętej. – Podziały nie zanikają. Są brutalne i powodują cierpienie w naszej codzienności. Widzimy je w politycznym i społecznym konflikcie, który prowadzi do naruszenia ludzkiej godności, ale widzimy je także zbyt często w naszych kościołach i w relacjach międzyreligijnych. Wygląda to tak, jakby diabeł, który jest źródłem podziałów, zamieszkał w Jerozolimie.

W tych trudnych okolicznościach abp Pierbattista Pizzaballa podejmuje służbę i przypomina, że Święte Miasto jest wyjątkowe nie ze względu na utrwalone od lat podziały. – Jerozolima przypomina o Wielkiejnocy. W Grobie Bożym Wielkanoc jest zawsze. Ona oznacza przejście ze śmierci do życia, z ciemności do światła. Chcę zatem sprawować moją posługę biskupią w świetle Wielkiejnocy. W obliczu tylu oznak śmierci w nas i wokół nas chciałbym, abyśmy zadali sobie pytanie, czy naprawdę wierzymy, że Chrystus jest źródłem siły i życia.

Dostępne jest 8% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.