Bądźcie wdzięczni

Joanna M. Kociszewska

Bez wdzięczności - Bogu i ludziom - pozostajemy na poziomie transakcji handlowej. Starannego wymierzania wzajemności. Buchalterii dobra. Szkoda na to życia.

Bądźcie wdzięczni

Bądźcie wdzięczni. To napomnienie św. Pawła zabrzmiało mi w uszach, gdy czytałam wczorajszą papieską homilię. Tylko ten, kto potrafi dziękować, będzie radosny - przypomniał papież Franciszek. To bardzo niepopularne zalecenie w czasach, gdy dąży się do samowystarczalności. Wdzięczność jest niemodna. I nie tylko niemodna: czasem może wydawać się zagrożeniem.

Ma to niestety swoje bardzo poważne uzasadnienie. Wśród zasad funkcjonujących w społeczeństwie jest też taka, którą nazywa się - niezbyt trafnie - zasadą wdzięczności. Niezbyt trafnie, bo należałoby ją nazwać zasadą rewanżu albo zapłaty. Coś otrzymałem, więc muszę oddać. Ten niby-dar był swoistym zakupem "w ciemno". Mam u kogoś dług wdzięczności, więc "wisi" na mnie bliżej nieokreślone zobowiązanie. Czasem oczekiwania drugiej strony są tak intensywne, że nie pozwalają żyć... Nic dziwnego, że są ludzie, którzy na myśl o zawdzięczaniu komukolwiek czegokolwiek dostają wysypki i zrobią bardzo wiele by być samowystarczalnym. A jeśli już się nie da, to wolą profilaktycznie nie zauważać wyświadczonego im dobra, które może uczynić ich niewolnikami.

Trudno się dziwić, ale trzeba też powiedzieć, że sami sobie odbierają szansę na szczęście. Miłości czy przyjaźni doświadcza się jako bezinteresownego daru. Nie da się inaczej. Nie da się jej kupić, nie tylko za pieniądze, także za wysiłek, czas, zaangażowanie.

Poczucie obdarowania "za nic" jest źródłem radości, która daje siłę nawet wśród wielu trudności. Ale trzeba umieć przyjąć dar z wdzięcznością, bez absurdalnego (zaryzykuję stwierdzenie, że diabelskiego, tak bywa niszczące) poczucia długu. Absurdalnego, bo jeśli dar jest bezinteresowny, wyklucza oczekiwanie rewanżu. W założeniu przekreśla jakikolwiek dług. Pozostawia wolność.

Tak, to prawda, możemy chcieć dar odwzajemnić. Zwykle takie pragnienie się rodzi. Ale nie ma żadnego przymusu, żadnego oczekiwania. Tylko wtedy dar jest naprawdę darem, nie ukrytą transakcją handlową pod marketingową maską daru. Taki jest dar Boga. Można go przyjąć i odejść do swoich spraw.

Otrzymując taką wolność i przeżywając radość i wdzięczność z powodu obdarowania - chce się tą radością dzielić z całym światem. Nie patrzy się wtedy na koszty, na wysiłek, na czas. Taka radość jest doświadczeniem chrześcijanina. To radość z największego Daru, jakim jest dla każdego Jezus Chrystus. To radość z Bożego zbawienia, które zostało nam dane, jest dostępne, o krok. To radość z Bożej miłości, której nie musimy kupować (zresztą, nie byłoby nas nigdy na to stać). Z tej wdzięczności rodzi się radość, z doświadczenia miłosierdzia - miłosierdzie, które rozlewa się wokół nie rachując własnych "strat". Zostałem /zostałam przecież obdarowany najbardziej jak można!

Bez wdzięczności - Bogu i ludziom - pozostajemy na poziomie transakcji handlowej. Starannego wymierzania wzajemności. Buchalterii dobra.

Szkoda na to życia.