Nie damy zgasić tego ognia

Jan Hlebowicz

publikacja 11.10.2016 06:00

– Spotkanie z papieżem Franciszkiem obudziło wielu katolików z miłej, choć bezproduktywnej drzemki, zjednoczyło i dało siłę do działania – mówi ks. Krzysztof Nowak, diecezjalny duszpasterz młodzieży.

Nie damy zgasić tego ognia Jan Hlebowicz Archidiecezja gdańska gościła 71 grup młodzieży z 33 krajów, łącznie prawie 4 tys. osób.

Od Światowych Dni Młodzieży w Polsce i archidiecezji gdańskiej minęły już dwa miesiące. To najwyższy czas na podsumowania i wyznaczenie kolejnych celów. – Zarówno na poziomie krajowym, jak i diecezjalnym ŚDM okazały się sukcesem – frekwencyjnym i organizacyjnym.

Gościliśmy 71 grup młodzieży z 33 krajów, łącznie prawie 4 tys. osób. Ponad 700 rodzin przyjęło pielgrzymów. Niemal 500 wolontariuszy było bezpośrednio zaangażowanych w parafiach oraz diecezjalnych uroczystościach centralnych. Wzrosło zaufanie pomiędzy samorządami i organizacjami kościelnymi – wylicza ks. Krzysztof. Jednak wylot Ojca Świętego z Polski nie zakończył ŚDM. Zamknął jedynie pewien etap i rozpoczął kolejny – wcielania w życie papieskiego przesłania. Jaki pomysł na wykorzystanie duchowego i ewangelizacyjnego potencjału spotkania z papieżem Franciszkiem ma archidiecezja gdańska? Co dotychczas zostało zrobione?

Efekt „zejścia z kanapy”

„Sądzimy, że abyśmy byli szczęśliwi, potrzebujemy dobrej kanapy. Kanapy, która pomoże nam żyć wygodnie, spokojnie, całkiem bezpiecznie. Kochani młodzi, nie przyszliśmy na świat, aby »wegetować«, aby wygodnie spędzić życie, żeby uczynić z życia kanapę, która nas uśpi. Przeciwnie, przyszliśmy z innego powodu, aby zostawić ślad”.

To jedno z najważniejszych przesłań papieża trafiło mocno do młodych ludzi. Ale nie tylko, bo „efekt zejścia z kanapy” widać na poziomie pojedynczych rodzin, wspólnot czy parafii. – Zdecydowaliśmy się przyjąć pod swój dach 5 pielgrzymów z Włoch. Czas spędzony z nimi, wspólne wyjścia na Msze św., rozmowy do późnego wieczora były formą rekolekcji dla całej naszej rodziny. Mój mąż, nasze trzy córki, dziadkowie i wnuczek jeszcze bardziej zbliżyliśmy się do siebie, a nasza wiara została umocniona – mówi Małgorzata Dolecka z Redy. – Zresztą takich „rekolekcji ŚDM” nie przeżyliśmy tylko my, ale także nasi znajomi i przyjaciele. Zmianę widać też w parafii, w której życie zaczęły angażować się osoby dotychczas bierne – dodaje.

Podobne zjawisko obserwowane jest na poziomie całej diecezji. – Niemal wszystkie osoby zaangażowane w ŚDM 2016 są nadal z nami. A to oznacza, że w ciągu 3 lat przygotowań w poszczególnych parafiach pojawiło się od 40 do 100 nowych osób. Po wylocie Ojca Świętego chętnych do działania jest jeszcze więcej – przyznaje ks. Krzysztof.

Jak to „duchowe poruszenie” zamierza wykorzystać archidiecezja gdańska? – Prowadzimy aktywną pracę w 21 parafiach, które przyjmowały pielgrzymów, kładąc nacisk na formację, rozwój religijny, aktywność społeczną i rekolekcje. Wprowadziliśmy nowe formy wolontariatu oparte na współdziałaniu z wolontariatem samorządowym. Angażujemy młodzież w organizowanie dużych akcji diecezjalnych – cyklicznych Wieczorów Modlitwy Młodych, gromadzących tysiące osób, koncertów czy spotkań wolontariuszy ŚDM 2016 o charakterze ogólnopolskim. Planujemy też odwiedziny u pielgrzymów, których przyjmowaliśmy w naszej diecezji. I w końcu rozpoczęliśmy już organizowanie pierwszych grup młodzieży – zarówno wolontariuszy, jak i uczestników, którzy pojadą na ŚDM w Panamie – wylicza ks. Krzysztof.

Nie wstydzę się Jezusa

Papież nie tylko zachęcał młodych do zamiany kanapy na buty wyczynowe. Nawoływał także do odwagi, otwarcia na świat, niezamykania się we własnych, bezpiecznych wspólnotach czy grupach. „We wszystkich środowiskach, w jakich jesteście, miłość Boga zachęca nas do niesienia Dobrej Nowiny, czyniąc ze swojego życia dar dla Niego i dla innych”. Wezwanie do ewangelizacji trafiło do kolejnych pomorskich wspólnot.

– Jestem osobą niepełnosprawną. Jednak swojego życia nie buduję na narzekaniu i wmawianiu sobie, jak jest mi źle. Chodzę na siłownię, dbam o siebie, jestem aktywna, otwarta na kontakty z innymi ludźmi. Mimo to słowa papieża Franciszka uświadomiły mi, że mogę robić jeszcze więcej. Dlatego postanowiłam pójść na kurs modlitwy charyzmatycznej oraz kurs „Mojżesz” na lidera wspólnoty – mówi Aleksandra Masel, wolontariuszka, odpowiedzialna za pobyt niepełnosprawnych pielgrzymów w naszej diecezji.

– Każdego dnia ja i moi znajomi ze wspólnoty świadczymy o Jezusie. W miejscu pracy czy na studiach. Nie wstydzimy się modlić publicznie, nosić krzyża czy rozmawiać o wierze. Pewnie, że to niełatwe, bo często słyszę: „Co ty, dziewczyno, naiwna jesteś? Nie ma Boga. Nie łudź się”. Wtedy odpowiadam: „Każdy dzień z mojego życia jest dowodem na to, że Bóg istnieje” – dodaje.

– Przyznawanie się do bycia katolikiem w środowiskach niekatolickich, a często wręcz wrogo do wiary nastawionych jest wyzwaniem. Staram się jednak nigdy nie ukrywać tego, kim jestem. Owszem, papież mówił, że mamy docierać z Ewangelią do wszystkich. Ale podkreślił także, że nie mamy przekonywać słowem. Powinniśmy zachowywać się jak chrześcijanie – z dobrocią, miłosierdziem, a wtedy ludzie sami zaczną pytać, skąd to się w nas bierze i kim jest ten Jezus, który tak nas zmienia. Myślę, że to najlepszy sposób na ewangelizację – twierdzi Katarzyna Gruszka, wolontariuszka ŚDM na gdańskim Ujeścisku.

– To, że młodzi ludzie wzięli sobie do serca słowa papieża, widzę na przykładzie Wspólnoty „Boża Husaria”, którą prowadzę. Młodzież opowiada o tym, co przeżyła na ŚDM. Coraz mniej boi się otwarcie mówić o Jezusie. I dlatego we wspólnocie już pojawiają się kolejni młodzi ludzie zachęceni przez swoje koleżanki i kolegów. To są wymierne owoce ewangelizacji – podkreśla ks. Łukasz Grelewicz, duszpasterz młodzieży w archikatedrze oliwskiej.

Zamieniamy się w Kafarnaum

Na facebookowym profilu ŚDM archidiecezji gdańskiej niedługo po pożegnaniu papieża padły znamienne słowa: „Zamieniamy się w biblijne Kafarnaum, które będzie tchnieniem Słowa i doświadczeniem wspólnoty. Nie damy w sobie zgasić tego ognia, który płonie”. To nawiązanie do duchowego programu przygotowanego na Dni w Diecezji, który jest wcielany w życie także po zakończeniu ŚDM. – Stajemy się miejscem, w którym Chrystus zaczyna żywo działać, dokonywać cudów. On zaprasza nas, zwykłych mieszkańców tej ziemi, byśmy zostali „rybakami ludzi” i tu, na Pomorzu, stworzyli jedną wielką wspólnotę – tłumaczy ks. Łukasz, który wraz z młodzieżą przygotował duchowy program „Kafarnaum”. – To biblijne miasto pod wieloma względami było podobne do Gdańska. Położone nad wodą, na szlaku handlowym, pełne kupców i różnego rodzaju towarów. Ale Kafarnaum zasłynęło głównie z tego, że to tam Jezus przebywał bardzo często i tam dokonał bardzo wielu cudów. Myślę, że „zamienić się w Kafarnaum” może oznaczać tyle, co zaprosić Jezusa do naszego miasta, do naszego życia i pozwolić Mu na to, żeby i teraz, tutaj, tych cudów dokonywał. Obyśmy tylko nie skończyli jak mieszkańcy Kafarnaum, którzy Jezusowi nie uwierzyli – dodaje K. Gruszka.

– Planujemy powołanie wspólnoty diecezjalnej o wstępnej nazwie „Kafarnaum”. Chcemy, by młodzi ludzie sami zadecydowali o tym, jak powinna być zorganizowana, żeby trafiła do ich rówieśników – zdradza ks. Krzysztof. – Wspólnotę tę będziemy budowali na Piśmie Świętym, które ma stać się podręcznikiem, modlitewnikiem i źródłem wiedzy religijnej i zastąpić niedomówienia w rozmowach o Bogu pośród młodych – tłumaczy.

Różne światy, jedna wiara

Uczestnicy ŚDM i wolontariusze podkreślają, jak ważne było doświadczenie poznania katolików z różnych części świata. – To niesamowite, jak ludzie z odmiennych kultur, mówiący obcymi językami, są tak różni od siebie pod prawie każdym względem oprócz tego jednego, a jednocześnie najważniejszego. To dało mi przekonanie, że nie jestem sama. A w tym, w co wierzę, tkwi ogromna siła oparta na miłości – mówi K. Gruszka. Poczucie siły, jedności, wspólnoty nie było jednostronne.

– Rozmawiałam z księdzem z Francji, który nie ukrywał tego, jak ważna dla niego i jego młodzieży jest obecność w kraju, gdzie można się modlić bez strachu o to, że zostanie się wyśmianym, wyzwanym, pobitym. Jeśli choć przez chwilę udało nam się być świadectwem i wzmocnieniem dla braci z innych państw, to było warto – dodaje wolontariuszka. – Widziałem, jakie wrażenie robią na młodych ludziach rozmowy z rówieśnikami, którzy pochodzą z miejsc, gdzie za bycie chrześcijaninem grozi śmierć. To dawało do myślenia i inspirowało do stawiania pytań. Jakie jest moje chrześcijaństwo? Czy nie za letnie? Czy ja byłbym gotów oddać życie za Chrystusa? Część mówiła: „Proszę księdza, dopiero teraz zrozumiałam/zrozumiałem, jakie to szczęście, że w Polsce można otwarcie mówić o Jezusie, że nie musimy się ukrywać” – opowiada ks. Łukasz.

Jak podkreśla dr Daniel Wicenty, socjolog, wykładowca Uniwersytetu Gdańskiego, w wymiarze społecznym rzucało się w oczy „oflagowanie” uczestników ŚDM. Niemalże każda grupa młodych pielgrzymów przemieszczała się pod własnym narodowym sztandarem. Flaga była kluczowym znakiem tożsamościowym takiej grupy i zarazem symbolem wywołującym i ukierunkowującym interakcje z innymi grupami.

– Chodziło raczej o jedność w wielokulturowości niż o banalne multi-kulti, rozumiane jako rozpływanie się tożsamości. Wielokulturowość ŚDM pokazała powszechność Kościoła. Katolicy pomimo skrajnych różnic – takich jak język, tradycja, rasa, kultura oraz inny sposób przeżywania wiary – byli w stanie chwycić się za ręce, uśmiechać do siebie, podziwiać siebie nawzajem. Katolicyzm udowodnił, że jest najprawdopodobniej jedyną płaszczyzną, która potrafi te wszystkie odmienności pokonać – uważa naukowiec.

TAGI: