Wykluczeni: nie ma "biednych z wyboru"

publikacja 28.09.2016 06:00

Nasze społeczeństwo jest kastowe i podzielone. Ma klasy, do których należą ci, którym się powiodło, oraz ci, którzy z wszystkich systemów powypadali. Fragment wywiadu z s. Małgorzatą Chmielewską "Sposób na (cholernie) szczęśliwe życie" publikujemy za zgodą wydawnictwa WAM.

Wykluczeni: nie ma "biednych z wyboru" Henryk Przondziono /Foto Gość Nasze społeczeństwo jest kastowe i podzielone. Ma klasy, do których należą ci, którym się powiodło, oraz ci, którzy z wszystkich systemów powypadali. Więc wykluczonymi są także ci ludzie, którzy balansują pomiędzy ubóstwem, biedą, z którą da się żyć, i nędzą

Wykluczeni: nie ma "biednych z wyboru"   e.wydawnictwowam.pl S. Małgorzata Chmielewska: Sposób na (cholernie) szczęśliwe życie Kto w Polsce jest wykluczony?

Najłatwiej byłoby powiedzieć, że to wyłącznie bezdomni i nędzarze. Tymczasem to jest tylko fragment prawdy o polskich wykluczonych. Nasze społeczeństwo jest kastowe i podzielone. Ma klasy, do których należą ci, którym się powiodło, oraz ci, którzy z wszystkich systemów powypadali. Więc wykluczonymi są także ci ludzie, którzy balansują pomiędzy ubóstwem, biedą, z którą da się żyć, i nędzą. To są bardzo różne osoby. To są dzieci z rodzin bezrobotnych, to są dzieci z rodzin, w których jest ktoś uzależniony.

Młodzież?

Też. Młodzież, która urodziła się w wykluczonych rodzinach. Wystarczy przejechać się po miejskich osiedlach, żeby zobaczyć, z jaką skalą mamy do czynienia. To są ogromne rzesze młodzieży, dla której nie ma pracy. Włóczą się pomiędzy podwórkiem a supermarketem i nie ma dla nich żadnej nadziei, ponieważ tak naprawdę oni dobrze wiedzą, że my ich jako społeczeństwo nie potrzebujemy. Nie ma dla nich pracy, nigdy nie będą mieli własnego mieszkania.

Mamy taką rodzinę, gdzie jedna osoba pracuje, reszta jest niepełnosprawna. Człowiek ten pracuje w hucie, gdzie pensje wypłaca się niezbyt regularnie, bo huta ma przestoje. Pozostałe osoby mają niewysokie zasiłki stałe lub rentę socjalną. Z tego nie da się, zwłaszcza zimą, przeżyć, bo trzeba zapłacić za prąd, węgiel i tak dalej. Wykluczeni to nie tylko bezdomni, często są to ludzie chorzy i niepełnosprawni, którzy wydają pieniądze na leki i nie mają już potem na życie. Wykluczeni to też ci, którzy żyją obok nas, a my nie mamy świadomości, z jakimi problemami się borykają.

Mówi siostra, że nasze społeczeństwo jest podzielone i ma klasy. Jakie to są klasy?

Myślę, że nie powinniśmy mówić wyłącznie o polskim społeczeństwie, ale powinniśmy poszerzyć naszą dyskusję także o społeczeństwa zachodnie, które dla ekonomistów i socjologów funkcjonują jako tak zwane wysoko rozwinięte. Takie społeczeństwa, według mojej analizy dzielą się na cztery kategorie. Do pierwszej należą ci, którzy są ponad wszelkimi systemami. To jest niewielka grupa miliarderów, którzy są ponad strukturami państwowymi.

Druga kategoria to klasa średnia, która radzi sobie całkiem dobrze. Oby w Polsce było jej jak najwięcej, bo to oni tak naprawdę ciągną gospodarczo kraj. To są ludzie, któ­rych stać na wiele rzeczy, nie muszą się troszczyć o to, co włożą do garnka, mogą dobrze wyedukować swoje dzieci.

Trzecia kategoria to ludzie, którzy balansują na granicy. Nie są głodni, funkcjonują w systemie, stać ich na to, by pójść co jakiś czas do kina, ich dzieci nie mają kompleksów, bo mają ubrania. Nie stać ich jednak na odłożenie dużej ilości pieniędzy. To są ludzie, którzy żyją od pierwszego do pierwszego. Najlepszym rzeczownikiem określającym tę klasę jest skromność.

I czwarta grupa, która jest w każdym społeczeństwie, to są ludzie wykluczeni z życia kulturalnego, edukacyjnego, gospodarczego.

Jak się trafia do tej czwartej klasy?

Z różnych powodów. Są w niej ludzie, którzy się gorzej uro­dzili, nie mieli szans na lepszy start albo są po prostu słabsi, nie są w stanie odnaleźć się w bardzo skomplikowanym społeczeństwie, w którym trzeba już na starcie mieć pewne środki, żeby później wpaść w którąś z tych trzech wyż­szych kategorii. To ludzie upośledzeni umysłowo, chorzy, niepełnosprawni, ludzie, którym się w życiu przydarzyło jakieś nieszczęście lub podjęli jakieś głupie decyzje. To są ci, którzy żyją na marginesie, którzy nie widzą dla siebie żadnych szans; mamieni obietnicami społeczeństwa konsumpcyjnego, wiedzą, że tego nigdy w życiu nie osiągną.

To grupa najbardziej sfrustrowana.

Oni słyszą, że są gorsi, słabsi, powinni wziąć sprawy w swoje ręce. Jednak takie ich lekceważenie sprawia, że wzrasta w nich bunt i niezadowolenie. Ten bunt może się wyrażać albo w postaci palenia samochodów i agresji, jak w krajach Europy Zachodniej, albo też w postaci demonstracji narodowców, którzy szukają własnej tożsamości i poczucia godności w ruchach, które niekoniecznie im to w rzeczywistości dadzą, ale z roku na rok zwiększają swoją siłę.

Czy powiedzenie człowiekowi z tej najniższej warstwy: „Stań się taki jak ci na samej górze, wykonaj te wszystkie czynności, które oni wykonali, bo doprowadziło ich to do wielkich pieniędzy” jest jakimś rozwiązaniem?

Absolutnie nie. Ci ludzie nie będą w stanie tego zrobić – przynajmniej ogromna większość z nich.

Dlaczego?

Nie można podchodzić do świata w ten sposób, że skoro ja coś potrafię, to oznacza, że każdy inny człowiek też będzie to potrafił. Ale ten poziom rozmowy jest już nieco wyżej. Najpierw powinniśmy zrozumieć, że wokół nas są nie tylko ludzie, którzy nie mają pracy. Wokół nas są też ludzie, którzy są głodni.

Lubimy powoływać się na statystyki i mówić, że problem biedy się zmniejsza. Badania z 2016 roku pokazują, że z roku na rok jest coraz lepiej.

Liczby zaślepiają. W Polsce są głodne dzieci. Są miejsca, gdzie dzieci nie dojadają. We Francji jest około trzech milionów takich dzieci. W Polsce na szczęście jest ich trochę mniej. Ale to nas przecież nie usprawiedliwia.

Siostra widzi ten głód.

Rozwozimy żywność. To nie jest tak, że komuś przywozimy łososie, bo mu się znudziła szynka. Dzwonią do nas ludzie, którzy mówią, że od kilku dni nie jedli ciepłego posiłku. Wydaje nam się, że głód to problem jakiegoś dalekiego świata. To jest ogromny błąd.

Dlaczego są głodni?

Najłatwiej jest powiedzieć, że z lenistwa. Że bieda i skrajna nędza to wybór. Absurd.

To stereotypy?

Tak. Żeby zrobić cokolwiek, najpierw trzeba zrozumieć, że bieda to nie wynik lenistwa. Są ludzie, którzy nie mogą pracować.

Dlaczego nie mogą?

Bo są albo uzależnieni, albo chorzy psychicznie, albo za słabi, żeby wejść w system pracy. Żeby ktoś cię przyjął do pracy, musisz wyglądać przyzwoicie, mieć jakie takie mieszkanie, przecież nie powiesz, że mieszkasz na ulicy. Ktoś może nie pracować, bo jest głodny. Pętla się zaciska. Diagnozując społeczeństwo, powinniśmy dodać, że jest ono dostosowane do ludzi silnych i takich, którzy sobie radzą. Słabsi sobie nie radzą, w związku z tym nikt ich nie najmuje, albo w pewnym momencie stracili grunt pod nogami i już nie są w stanie się podnieść.

Mamy w głowach stereotyp „biedaka z wyboru”.

Nie poznałam nikogo, kto byłby uradowany z tego, że nie ma domu. Nie ma kogoś takiego, kto by siedział i nic nie robił, bo lubi.

Bieda jest więc wynikiem wielu czynników, proste powiedzenie, że to tylko efekt lenistwa, jest…

…jest szalenie bolesnym nadużyciem – mówiąc delikatnie. Wszelkiego rodzaju uzależnienia są straszną chorobą. Nie wszyscy są w stanie z tego wyjść. Mieliśmy we Francji przypadek chłopaka, który był uzależniony od alkoholu, nawrócił się w domu Wspólnoty, potem znowu się napił, więc bracia go wyrzucili i spotkali potem gdzieś na ulicy w Paryżu. Zapytali go, czy pije. A on odpowiedział: „Nie, tego Chrystusowi nie zrobię, nie piję”. Ale to był człowiek tak zaburzony społecznie, że nie był w stanie żyć w jakiejkolwiek organizacji. Żebrał, ale nie pił. Inny z kolei umarł, trzymając krzyż. To był alkoholik nieuleczalny, nawrócił się w naszej wspólnocie, ale nie był w stanie przestać pić. Myślę, że poszedł do nieba.

Więc chcę powiedzieć jedno: to nie są próżniaki. W którymś momencie, w dzieciństwie lub później, stało się w ich życiu coś, co spowodowało taką, a nie inną sytuację.

TAGI: