Święci i aniołowie

ks. Marcello Stanzione

publikacja 26.09.2016 09:27

Bóg zawsze nas chroni. Jego anioł jest zawsze przy naszym boku.

Święci i aniołowie U.S. Army / CC 2.0

Anioł św. Jana XXIII
Podczas jednej z audiencji papież Jan XXIII uczynił takie oto wyznanie: „Pewnego razu sławetny papież Pius XI zdradził mi podczas rozmowy przepiękną tajemnicę. Potwierdził, że opieka Anioła Stróża daje zawsze radość, pokonuje wszelkie trudy i usuwa przeszkody. Wyznał wtedy: «Kiedy zdarza mi się, że mam rozmawiać z osobą, którą trudno jest do czegoś przekonać, a więc język takiej rozmowy musi być bardziej perswazyjny, wtedy proszę mojego Anioła Stróża, aby porozmawiał o tym z Aniołem Stróżem mojego rozmówcy. Gdy zawarte jest porozumie-nie pomiędzy uskrzydlonymi duchami, wtedy rozmowa jest ułatwiona i układa się pomyślnie»”.

Anioł bł. Anny Katarzyny Emmerich
Błogosławiona Anna Katarzyna Emmerich (1774–1824) opowiadała o sobie: „Kiedy byłam małą dziewczynką, moje życie często znajdowało się w niebezpieczeństwie, lecz z Bożą pomocą zawsze wychodziłam cało z opresji. Dobrze wiedziałam, że te zagrożenia nie były przypadkowe; zdawałam sobie sprawę, że pochodziły od złego ducha. Zazwyczaj miały miejsce wtedy, gdy nie rozmyślałam nad obecnością Boga lub gdy przez zaniedbanie popełniałam jakiś grzech. Nigdy nie mogłam uważać ich za przypadek. Bóg zawsze nas chroni, jeśli nie oddalamy się od Niego. Jego anioł jest zawsze przy naszym boku, lecz my musimy stać się godnymi jego uwagi. Nigdy nie powinniśmy go opuszczać, niczym wdzięczne dzieci. Musimy nieustannie prosić o jego opiekę, ponieważ nasz wróg tylko czeka, żeby nas zniszczyć.

Kiedy miałam zaledwie kilka lat, pewnego dnia moi rodzice wyszli z domu i zostawili mnie samą, przykazując, abym go pilnowała. Wkrótce potem weszła pewna starsza pani i z jakiegoś powodu chciała się mnie pozbyć. «Biegnij – powiedziała – i weź sobie trochę gruszek z mojego drzewa! Biegnij, szybko, zanim wróci twoja mama!» Uległam pokusie, zapomniałam o poleceniu mamy i pobiegłam do ogrodu starszej pani z takim impetem, że potknęłam się o pług na wpół ukryty w sianie. Uderzywszy o niego klatką piersiową, upadłam na ziemię i zemdlałam. Moja mama znalazła mnie w tym stanie i ocuciła.

Przez długi czas odczuwałam skutki tego wypadku. Później zrozumiałam, że diabeł posłużył się starszą kobietą, aby skusić mnie do nieposłuszeństwa poprzez łakomstwo. Przez to, że uległam pokusie, naraził mnie na niebezpieczeństwo. Przejęło mnie to grozą względem tej pokusy. Zrozumiałam wtedy, jak ważne jest, aby człowiek wyrzekł się samego siebie”.

Anioł św. Faustyny Kowalskiej
Helena Kowalska, znana jako siostra Faustyna (1905–1938), kanonizowana przez Jana Pawła II w Roku Jubileuszowym 2000, opisała Anioła Stróża jako postać „jasną i promieniejącą”. Opowiadała też, że w innej wizji widziała anioły zbierające ofiary od ludzi. Anioły kładły je na złotej wadze, która jak błyskawica wznosiła się do nieba.

Jeszcze ciekawszy jest jej opis cherubina: „Pewnego dnia, gdy trwałam w adoracji, nie mogłam powstrzymać łez. Ujrzałam niewyobrażalnie pięknego ducha, który powiedział: «Pan rozkazuje ci, abyś nie płakała». Zapytałam go, kim jest, a on odparł: «Jestem jednym z siedmiu duchów, które dniem i nocą stoją przed tronem Bożym i nieustannie Go wielbią». Na drugi dzień podczas mszy zaczął śpiewać: «Kadosh, Kadosh, Kadosh» (Święty, Święty, Święty), a jego hymn – niemożliwością jest go opisać – rozbrzmiewał jakby głosami tysięcy osób. Otaczał go lekki biały obłok. Cherubin trzymał złączone dłonie, a jego spojrzenie przypominało błyskawicę”.

Święta Faustyna Kowalska opisuje również inne do-świadczenie anielskie: „Otaczała go wielka światłość; odbijała się w nim miłość Boża. Miał na sobie złotą szatę, a na niej komżę i przezroczystą stułę. Kielich był z kryształu, przykryty przejrzystym welonem. Gdy tylko podał mi Ciało Pańskie, oddalił się. Pewnego dnia poprosiłam go, aby mnie wyspowiadał, lecz odpowiedział: „Żaden duch niebieski nie ma takiej władzy”.

Aniołowie na pustyni
Święty Pachomiusz (292–348) był inicjatorem cenobityzmu, czyli życia we wspólnocie. Jak opowiada jego historyk, z natchnienia anioła założył klasztor w Tabennesi.

„Oddaliwszy się znacznie w samotności, św. Pachomiusz dotarł na pustynię, w miejsce zwane Tabennesi. Tam, pozostawszy dłużej, niż miał to w zwyczaju, on, który nigdy wcześniej nie miał wizji, usłyszał niebiański głos mówiący: «Zatrzymaj się tutaj i zbuduj klasztor. Wielu do ciebie przyjdzie, a ty poprowadzisz ich do Boga zgodnie z regułą, którą ci pokażę». Natychmiast ukazał się anioł niosący tablicę, na której była wypisana reguła, czyli forma życia zbiorowego, której zakonnicy z Tabennesi nigdy nie przestali przestrzegać”.

Historyk Somozen dodaje, że święty ten często później rozmawiał z aniołami. Również jego drogi uczeń św. Teodor był obdarzony tą łaską.

Anioł Joanny d’Arc
Joanna d’Arc urodziła się 5 stycznia 1412 roku w wiosce Domrémy położonej w uroczej dolinie na lewym brzegu Mozy, w departamencie Wogezy.

W wieku trzynastu lat opiekowała się stadem owiec ojca. Była pobożna i miłosierna, lubiła przynosić ulgę biednym i cierpiącym. Jeśli zimą jakiś zagubiony wędrowiec prosił o pomoc lub schronienie, Joanna chętnie odstępowała mu swoje łóżko, a sama szła spać do stodoły. Nie można było powiedzieć o niej nic złego.

Pewnego letniego dnia około południa, kiedy pracowała w ogrodzie (pościła tego i poprzedniego dnia), nagle ujrzała wielką jasność i usłyszała głos mówiący: „Joanno, córko Boża, uczęszczaj na msze święte i bądź zawsze dobra, a Bóg ci dopomoże”.

Joanna ogromnie się przestraszyła: była wtedy bardzo młoda. Jednak głos był tak czcigodny i słodki, że pastuszka szybko się uspokoiła. Szczęśliwa i wesoła ofiarowała swoje dziewictwo Bogu.

Pewnego razu ukazał jej się św. Michał otoczony aniołami. Opisał jej opłakany stan królestwa Francji i powiedział, że powinna wesprzeć zbrojnym ramieniem króla i uwolnić Orlean spod oblężenia. Joanna wybuchnęła płaczem, mówiąc, że jest tylko ubogą dziewczynką, która nie potrafi ani jeździć na koniu, ani walczyć. Archanioł odpowiedział, żeby nie wątpiła oraz żeby pojechała do Vaucouleurs, do kapitana Roberta de Baudricourt, aby poprzez niego dojść do króla. Wierna niebiańskim głosom, dziewczyna wyruszyła w drogę i wypełniła swoją szczytną misję.

Oto fragment słynnego procesu z Rouen, z publicznego przesłuchania, które odbyło się we wtorek 27 lutego 1431 roku:

Asesor: Czyj głos usłyszałaś najpierw, kiedy miałaś około trzynastu lat?

Joanna: Był to św. Michał, widziałam go na własne oczy. Nie był sam, lecz otoczony aniołami z nieba.

Asesor: Za czyją radą przybyłaś do Francji?

Joanna: Przybyłam do Francji na polecenie Boga.

Asesor: Widziałaś św. Michała i anioły w rzeczywistości, wraz z ich ciałami?

Joanna: Widziałam ich na własne oczy, tak jak widzę was. Kiedy ode mnie odchodzili, płakałam i pragnęłam, aby zabrali mnie z sobą.

Wiara i ufność w Boga rozświetlały czyste oblicze dziewicy z Domrémy, kiedy odpowiadała sędziom. Na stosie jej ostatnim słowem było: „Jezu!”, po czym jej dusza odleciała w towarzystwie aniołów do raju.

*

Powyższy tekst jest fragmentem książki "Spotkania z Aniołem Stróżem. Anegdoty, legendy i historie o niebiańskich spotkaniach" autorstwa ks. Marcello Stanzione. Wydawcą publikacji jest oficyna Esprit. Więcej na temat tej pozycji można znaleźć tutaj