Powrót króla

publikacja 23.09.2016 06:00

O tym, dlaczego Bóg miał słabość do pasterza, o którym zapomniał rodzony ojciec, z Maciejem Wolskim rozmawia Marcin Jakimowicz.

Maciej Wolski, współzałożyciel Domu Modlitwy 24/7 w Warszawie, pracuje w branży finansowej. Ojciec trojga dzieci. henryk przondziono /foto gość Maciej Wolski, współzałożyciel Domu Modlitwy 24/7 w Warszawie, pracuje w branży finansowej. Ojciec trojga dzieci.

Marcin Jakimowicz: Człowiek nie żyje od trzech tysięcy lat, a Ty robisz o nim wielką konferencję. Co tak fascynuje Cię w królu Dawidzie?

Maciej Wolski: Jest jedyną postacią, o której Biblia mówi: „to był człowiek według Bożego serca”. A zatem w życiu Dawida musiało być coś takiego, co dotykało serca samego Boga, pochwyciło je, rozbroiło. Jesteśmy pokoleniem, które oczekuje na Boże działanie, pragnie Jego obecności. A Dawid poszukiwał w swym życiu jednej rzeczy. Mówił: „pragnę Boga ponad wszystko”.

Bóg musiał mieć do niego słabość, skoro pozwalał, by Jego własnego Syna nazywano „synem Dawida”.

A wiesz, że te słowa od lat rezonują w moim sercu? Kim musiał być Dawid, skoro Bóg zapowiadał, że Jezus wyjdzie z jego domu? Bóg badał jego serce i uznał: „z twojego rodu wyjdzie Mesjasz, twego potomka posadzę na swym tronie”.

Dawid był szczery do bólu. Jak uwielbiał Boga, to na całego (żona Mikal była tym bardzo zgorszona), jak krzyczał, to również bez owijania w bawełnę…

Nigdy nie udawał! To musiało bardzo poruszać Boga, skoro powiedział: „to człowiek według mojego serca”. Dawid zawsze wyrażał to, co czuł. Tęsknotę, wołanie, ból, radość, krzywdę, uwielbienie. Największa księga Biblii jest w większości napisana przez tego pasterza-króla. Modlitwy te do tego stopnia przejmowały serce Boga, że uznał: „kanonizuję” je, by wszystkie pokolenia mogły się ich uczyć! U Izajasza Bóg zapowiedział: „uczynię Dawida świadectwem dla narodów”. To dopiero tajemnica! Patrząc na Dawida, możemy zobaczyć, co się Bogu podoba, co czuje, co sprawia Mu ból. Bo to przecież historia pełna ogromnej chwały, ale i sytuacji dramatycznych, upadków, w których Bóg okazywał swe wielkie miłosierdzie.

Ta historia nie zaczyna się sielankowo. Ojciec przedstawia prorokowi synów. Siedmiu wspaniałych. 
Jak w westernie. Drobnostka: 
zapomina o najmłodszym. Wstydzi się go.

Bóg wybiera ludzi, sytuacje, historie, które my często odrzucamy. On uwielbia okazywać miłosierdzie, pokazywać, że Jego miłość nie zna granic, nie ma względu na osoby. Wybiera inaczej niż my. Zdaje się szeptać: „może ci się wydawać, że jesteś mały, przegrany, pominięty, nic nieznaczący, ale skoro wybrałem Dawida i działałem w jego życiu, mimo że zgrzeszył w straszny sposób, dlaczego nie mógłbym uratować i twojego życia?”.

Dawid na budowę świątyni wydał fortunę. Zatrudnił 4 tys. pełnopłatnych muzyków, którzy nieustannie oddawali Bogu cześć. Kierowało nimi 288 liderów „na etacie”. Ktoś mógłby się oburzyć: co za rozrzutność!

On poznał piękno Boga, zobaczył Jego chwałę i nie zważając na głosy krytyków, uznał: „Bóg jest godzien, by oddać Mu cześć. I to w tak spektakularny sposób, by ludzie byli tym poruszeni”. Jak bardzo musiał płonąć, skoro zaraził swą fascynacją, pasją cały Izrael! Co zrobił w momencie, gdy podbił ostatnie okupowane miejsce, Wzgórze Świątynne? Sprowadził Arkę Pana. I zorganizował nieustanne uwielbienie. 24/7. Przypominają mi się słowa, które usłyszała Maria, siostra Marty: „wybrałaś najlepszą cząstkę”. Siedzenie u stóp Boga. W miejscu adoracji, uwielbienia, słuchania.

Gdy Dawid tańczył przed Arką, upokorzył się, rozebrał. Jego żona Mikal wzgardziła nim. Porażające jest następne zdanie: odtąd była „bezdzietna aż do czasu swej śmierci”.

To dla nas lekcja, by nie oceniać sposobu, w jaki modlą się inni. To wymaga ogromnej pokory, stanięcia w miejscu wewnętrznego złamania. Tylko wtedy możemy zaakceptować tych, którzy modlą się inaczej niż my, ale czynią to z desperacji swego serca…

Gdzie Bóg Cię złamał?

W Kansas, w Międzynarodowym Domu Modlitwy IHOP. Nawróciłem się jako nastolatek, w Ruchu Światło–Życie. Dojrzewałem we wspólnocie we Wrocławiu. Gdy miałem trzydzieści kilka lat, przeżywałem kryzys wiary, zadawałem sobie pytanie: „jak utrzymać ten pierwotny młodzieńczy ogień, tę fascynację, gorliwość w relacji z Bogiem?”. I wówczas zetknąłem się z IHOP. Weszliśmy do tego ogromnego budynku i doświadczyliśmy mocno, że Bóg jest godzien uwielbienia. Szeptałem: „Niech się święci imię Twoje. Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”, czyli innymi słowy: „niech tu, na ziemi, będzie tak jak w niebie”. Niebo na ziemi – czułem, że o to w tym wszystkim chodzi. Dotykała mnie wówczas bardzo historia Dawida: on był człowiekiem jednej rzeczy. Interesowała go jedynie chwała Boga. Pragnąłem, by takie miejsce nieustannego uwielbienia powstało nad Wisłą. Pan Bóg wzbudził w nas pragnienie, by stworzyć w Polsce taką przestrzeń. Czuliśmy, że do nas należy jedynie decyzja, pierwszy krok, a o całą resztę (również w wymiarze finansów) On sam się zatroszczy.

I co? Zatroszczył się?

Tego samego poranka podszedł do nas pewien człowiek. Wręczył nam pieniądze, nie wiedząc o tym, co Pan Bóg wkłada w nasze serca! Powiedział: „to jest na dzieło modlitwy w Polsce”.

Jaka kwota była w kopercie?

110 euro i 80 dolarów. W tym wszystkim jednak nie chodzi o kwotę. To był dla nas znak, potwierdzenie, zasiew, zapowiedź Bożej wierności w finansach. Dziś możemy zaświadczyć, że przez 
12 lat naszej działalności nigdy nie zabrakło pieniędzy na dzieło modlitwy 24/7. Gdy pięć lat temu rozpoczynaliśmy codzienną modlitwę, doświadczyliśmy Bożej wierności. Potrzebowaliśmy 30 tysięcy złotych, by wyremontować salę i kupić sprzęt. Miałem w sercu ufność. Jeden ze znajomych zadzwonił: „jutro przeleję wam 15 tysięcy”. Ktoś dał 300 złotych, inny tysiąc. W ciągu miesiąca dostaliśmy pełną kwotę. Ruszyła codzienna modlitwa. Nie martwię się o finanse związane z organizacją konferencji „Serce Dawida”…

To będzie przestrzeń modlitwy i słowa. Upomina się o to sam Bóg. To On dał nam przed pięciu laty wizję tej konferencji, a nawet jej nazwę. Wierzę w to. Wierzę, że On mówi do nas: „chcę dać wam serce według mojego serca”. Nieprzypadkowo „podtytuł” konferencji brzmi: „Dotknięty przez Boga/ Przemieniony na zawsze/ Posłany, aby zmienić świat”. Wierzymy, że wspólnie będziemy doświadczać mocy Słowa i mocy Jego Ducha. Spotkamy się 22 i 23 października w warszawskiej hali Expo. Już dziś zarejestrowało się 400 osób. To konferencja pod patronatem kard. Kazimierza Nycza. Wśród honorowych gości będą bp Andrzej Siemieniewski, ks. Peter Hocken oraz Jeff Eggers. Posłuchamy również słowa, które wygłoszą: Krzysztof Demczuk, Karol Sobczyk, Marcin Zieliński, Marcin Widera i o. Roman Groszewski SJ. Na konferencji będą środowiska i modlitewne, i ewangelizacyjne. Czujemy, że Bóg łączy te dwa ruchy: uwielbieniowy i misyjny. W „Evangelii gaudium” papież Franciszek mówi, że trzeba stworzyć nowe przestrzenie modlitwy, bo to z nich wyjdzie nowa jakość ewangelizacji. Wierzę, że konferencja będzie takim miejscem, odpowiedzią na nowy powiew Ducha, którego doświadczamy…

Nowy powiew? Czy po Światowych Dniach Młodzieży coś się zmieniło? Nastąpił jakiś przełom?

Jestem głęboko przekonany, że tak. Przez cały rok doświadczam takiego wewnętrznego poruszenia. Czuję, że Duch Święty wprowadza nową jakość. Widzę to w naszej wspólnocie, widziałem w czasie ŚDM, gdy Kościół wyszedł na ulice… Ja nie wierzę w przypadki. Nie wierzę na przykład, że prezydent Andrzej Duda, który podnosi Hostię spadającą z ołtarza, to zwykły przypadek. W przestrzeni duchowej nie ma przypadków.

Dawid nie bał się potyczki „w świetle reflektorów” z Goliatem, bo stoczył wiele ukrytych bitew, gdy nikt go nie widział. „Gdy przyszedł lew lub niedźwiedź i porwał owcę ze stada, biegłem za nim, uderzałem na niego i wyrywałem mu ją z paszczęki, a kiedy on na mnie napadał, chwytałem go za szczękę, biłem i uśmiercałem”.

To kwintesencja tego spektakularnego zwycięstwa! Najważniejsze bitwy wygrywamy w domu, gdy nikt nas nie widzi. To klucz do naszego życia. Myślę, że Bóg powołuje nas ze względu na wybory, których dokonujemy w ukryciu. Patrzy na nas, bada nasze serce i mówi: „OK. Widzę, że w ukryciu prowadzisz takie życie. Mogę ci zaufać”.

Kto w małej rzeczy będzie wierny…

Dokładnie tak było z Dawidem. Bóg widział małego pasterza na polach Betlejem. Widział, jak bardzo walczy o każdą owcę, i powiedział: „Mogę mu zaufać. To będzie pasterz Izraela!”. Co ciekawe, Bóg najpierw wybiera króla Saula, by był pasterzem nad Izraelem, a zaraz potem wybiera… pasterza, by został królem.