Auschwitz się nie skończył

publikacja 09.09.2016 13:20

Ks. Manfred Deselaers, wiceprezes Krakowskiej Fundacji Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu, wspomina wizytę papieża Franciszka w byłym obozie Auschwitz.

Auschwitz się nie skończył henryk przondziono /foto gość

Andrzej Grajewski: Czym było dla Księdza milczenie papieża Franciszka w Auschwitz-Birkenau? Pogłębiło naszą wiedzę o tym miejscu czy pozostaje pytaniem, na które sami musimy sobie odpowiedzieć?

Ks. Manfred Deselaers: Czym jest wiedza w kontekście Auschwitz? Oczywiście papież nie dodał żadnego nowego akapitu do ogromnej przecież wiedzy historycznej na temat tego obozu, a nawet do teologicznej refleksji o Auschwitz. Ale to milczenie Franciszka nie było puste. Musimy także zauważyć, że występował on tu w zupełnie innym kontekście aniżeli jego poprzednicy.

Jan Paweł II żył w pobliżu obozu. Zaraz na początku swego przemówienia w 1979 r. wspomniał, że był tutaj wcześniej wiele razy, także w celi św. Maksymiliana Kolbego i przy ruinach krematoriów. Jednak jego przemówienie również wyrastało z milczenia. Benedykt XVI także był tu wcześniej. Bardzo dobrze pamiętam wizytę papieża Benedykta i wiem, że podczas przygotowań kładł on wielki nacisk na to, aby wszystko odbyło się jak najskromniej. Bez żadnych dekoracji, bez wielkiej liczby ludzi, bez czegokolwiek dodatkowego. On chciał tu milczeć i milczał, przechodząc przez obóz macierzysty. Spotkał się, podobnie jak teraz Franciszek, z byłymi więźniami, ale też bez przemówienia. Także w Birkenau na początku było długie milczenie. Tęcza na niebie pojawiła się podczas papieskiego milczenia, a nie kiedy Benedykt XVI przemawiał. Musiał on zabrać w tym miejscu głos jako papież pochodzący z Niemiec. Ale zaczął to przemówienie słowami, że raczej człowiek chce tu milczeć.

Jestem bardzo szczęśliwy z milczenia papieża Franciszka, ponieważ media teraz muszą pisać o tym, zastanawiać się, co ono wyrażało. Po przemówieniu Benedykta XVI komentowano, co powiedział, a czego nie, co należałoby jeszcze dopowiedzieć, a czego nie wypadało. Świat nie zauważył jego milczenia, choć odgrywało ono istotną rolę podczas pobytu w Auschwitz. Teraz głównym tematem w mediach jest papieskie milczenie. To daje nam pogłębioną świadomość, że to miejsce jest w jakimś sensie święte. Tu nie trzeba wielu słów. Najpierw należy wsłuchać się w głos tej ziemi, głos ofiar, czuć ich tragedię. Dopiero potem można próbować szukać odpowiedzi. Trzeba szukać odpowiedzi i odpowiadać na wiele pytań, jakie stawia przed nami obóz, ale nie można od tego zaczynać.

Papież dopełnił to milczenie komentarzem w Krakowie, że zło nie skończyło się razem z Auschwitz, ale jest nadal obecne w świecie współczesnym. Czy jednak Auschwitz nie jest czymś wyjątkowym, zarówno co do skali, jak i zaangażowania państwowych struktur w realizację ludobójczych planów?

Ale papież także powiedział, że pogarda wobec człowieka, terror wobec całych narodów, to wszystko nadal istnieje. Odwiedzamy Auschwitz i mówimy: „Nigdy więcej”. I co widzimy? Że jednak w różnych przejawach okrucieństwo trwa nadal. Znam wielu byłych więźniów, którzy właśnie mówią w ten sposób: Auschwitz się nie skończył. Dzisiaj mamy inne metody, inne możliwości, ale istota się nie zmieniła. Oczywiście dzisiaj nie ma rasistowskiej ideologii, głoszącej, że w imię jakichś racji trzeba wytępić cały naród, i stającej się polityką państwową. Jednak czy tak się nie stanie w przyszłości, tego nie wiemy. Papież Franciszek od dawna mówi, że jesteśmy świadkami wojny światowej w kawałkach. Część tych wojennych okropności dzieje się na naszych oczach. Auschwitz otwiera naszą wrażliwość na cierpienie innych i w tym sensie rozumiem przemówienie papieża wygłoszone w Krakowie.

W czasie ŚDM wiele grup odwiedziło teren byłego obozu. Jakie były ich refleksje po tej wizycie?

Z moich obserwacji wynika, że byli pod wyjątkowym wrażeniem tego miejsca, chociaż zapoznawali się tylko z fragmentami ekspozycji. Wielu młodych mówiło, że chce tu wrócić, aby mieć więcej czasu na poznanie tego miejsca i zrozumienie, co się tutaj wydarzyło. Widziałem grupy, które minęły Blok 11 i nie mogły wejść do celi śmierci św. Maksymiliana Kolbego, ale modliły się w pobliżu tego miejsca. Niektórzy klękali czy dotykali ścian tego budynku. Z pewnością wszyscy byli bardzo wzruszeni.

Czym dla młodych Niemców jest wizyta w tym miejscu?

Jeśli mówimy o reakcjach młodych Niemców, musimy brać pod uwagę dystans pokoleniowy. Pokolenie sprawców zbrodni dla tej młodzieży jest pokoleniem ich pradziadków. Współczesna młodzież w większości z tym odległym pokoleniem nie odczuwa żadnego osobistego kontaktu. Dla nich to jest zupełnie inny, nieznany świat. Z dziadkami mogą jeszcze porozmawiać, z pradziadkami już nie, co ma także konsekwencje emocjonalne. Dlatego wielu, jeśli ma poczucie odpowiedzialności, a może nawet winy za to, co tutaj się stało, to nie jest to już poczucie osobistej winy. Oczywiście są wyjątki. Od niektórych słyszałem, że wiedzą o tym, że np. ich pradziadek służył w SS. I mówią o tym ze zgrozą. Oczywiście wszyscy wiedzą, że Niemcy to zrobili. Dlatego częścią naszej pamięci i tożsamości narodowej jest pamięć o Auschwitz. To zaś oznacza dla nas przyjęcie odpowiedzialności za to, aby nigdy więcej podobne rzeczy się nie wydarzyły.

Czy poczucie takiej odpowiedzialności było powodem decyzji Księdza, aby tu zostać?

Po maturze chciałem coś robić na rzecz pokoju. Trafiłem na organizację Akcja Znak Pokuty i z nimi byłem półtora roku w Izraelu. Później studiowałem teologię i pracowałem jako wikary w parafii w Mönchengladbach, która miała kontakty ze wspólnotą partnerską we Wrocławiu. Wybrałem się tam kiedyś z grupą parafian, przy okazji odwiedzając także Auschwitz. W Oświęcimiu poznałem proboszcza parafii Wniebowzięcia NMP, u którego mieszkam do dzisiaj. Początkowo chciałem tutaj zatrzymać się przez rok, jak w Izraelu. Zapytałem mojego biskupa, a on ku memu zdziwieniu się zgodził. Później nauczyłem się języka polskiego, i tak przyszedł rok 1989. Padł mur berliński, komunizm i wszystko już było łatwiejsze. Zrobiłem doktorat na PAT na kanwie biografii Rudolfa Hössa, komendanta Auschwitz. W tym czasie powstało Centrum Dialogu i Modlitwy. Po rozmowie z kard. Franciszkiem Macharskim i moim biskupem Heinrichem Hemmerleem zdecydowałem, że będę pracował w Oświęcimiu. I tak już tu jestem 26 lat.

Czy doświadczenie Auschwitz jest w ogóle możliwe do przekazania współczesnym?

Myślę, że tak. Prawie codziennie mamy spotkania niemieckich grup z byłymi więźniami i praktycznie po każdym z nich dostrzegam wielkie emocje i wzruszenie, nierzadko łzy. Oczywiście świadkowie, a więc byli więźniowie, mają świadomość tego, że ich słuchacze nie mogą sobie wyobrazić tej rzeczywistości. Dla nich jednak jest ważne, że młodzież ich słucha i rozumie swoją odpowiedzialność. Byli więźniowie mówią do niej często: wy nie jesteście osobiście za to winni, ale musicie znać historię i wiedzieć, jak wielka ciąży na was odpowiedzialność, aby to się nie powtórzyło. Nierzadko po tych spotkaniach powstaje więź między nimi, a nawet przyjaźń. To jest dla nas, dla Centrum, poza samą wizytą w obozie rzecz najważniejsza.

Papież Franciszek spotkał się w Birkenau nie tylko ze świadkami, ale także ze Sprawiedliwymi, osobami ratującymi Żydów w czasie wojny. Może dobrze byłoby, aby młodzież spotykała się z także ze Sprawiedliwymi?

Propozycja zorganizowania spotkania papieża ze Sprawiedliwymi w Birkenau wyszła od rabina Schudricha. Jeśli chodzi o spotkania z młodzieżą, wydaje nam się, że dopóki żyją świadkowie, którzy przeżyli obóz, to oni mają pierwszeństwo. Próbowaliśmy znaleźć Sprawiedliwych tutaj, w okolicy, ale to już ludzie w bardzo podeszłym wieku, najczęściej nieznający języka niemieckiego czy angielskiego. Dlatego spotkania ze Sprawiedliwymi są u nas rzadkością.

Czy pamięć uratuje nas przed recydywą zła?

Ludzie, którzy odwiedzają Auschwitz, odczuwają rany i nie jest łatwo prowadzić tu dialog pomimo upływu lat. Musimy więc coś zrobić z tymi ranami, wyrastającymi z pamięci, ale ciągle otwartymi. Musimy pamiętać, aby zło się już nie powtórzyło. Uczcić ofiary, to jest uszanować ich godność i budować nowe relacje zaufania. Jestem przekonany, że ofiary Auschwitz chciałyby, aby przesłaniem dla nowych pokoleń była budowa świata, w którym ludzie się szanują i budują cywilizację miłosierdzia. Tylko ona może być skuteczną odpowiedzią na cywilizację, w której zbudowano Auschwitz.

TAGI: