Przyjeżdżajcie do Krakowa - to trzeba przeżyć samemu

Grażyna Myślińska

publikacja 30.07.2016 09:00

Róznorodność, energia, braterstwo, radość.Te słowa najtrafniej oddają atmosferę Krakowa w czasie Światowych Dni Młodzieży. Samym uczestnikom tego święta młodości i wiary brakuje skali w wyrażeniu tego,co odczuwają. Cool, mega, super, meravilioso - mówią i dodają, że to co naprawdę czują, jest nie do opisania.

Przyjeżdżajcie do Krakowa - to trzeba przeżyć samemu Grażyna Myślińska Ulica Floriańska, piątek, 29 lipiec 2016

- To są najwspanialsze dni, jakie zdarzyło mi się przeżyć - mówi Santino Deng, student inzynierii lądowej. Santino pochodzi z Ghany, studiuje w Korei, do Krakowa przyjechał z grupą przyjaciół z Daejeon w Korei Południowej. Jest w tej grupce także przedstawiciel Kambodży, Tyiohn, kolega ze studiów Santina oraz dziewczyny, rodowite Koreanki - Theresa, Tina, Angela, Moon. W swoim mieście należą do jednej parafii. Na przyjazd do Polski zdecydowali się kilka miesięcy temu. "Coolest days in out life" (najwspanialsze dni w naszym życiu)  powtarzają zgodnie za Simonem. - Ta atmosfera wspólnego przeżywania modlitwy, słów Ojca Świętego, wymiana uścisków, ogromna liczba życzliwych ludzi - to jest niezapomniane przeżycie - dodaje Theresa. Chrystus i papież Franciszek budzą w nas tyle radości i dobra, że chciałoby się nim obdzielić wszystkich. Uścisnąc, przytulić, pocieszyć. Wielka szkoda, że nie jesteśmy tacy na co dzień - mówi Thion. Tina mówi, że Kraków jest naprawdę magiczny. Angela wymienia polskie słowa, których nauczyła się w Krakowie - dzień dobry, dziękuję, dobranoc, z Bogiem, mam na imię. Moon jest pod wrażeniem smaku poznanych właśnie pierogów (nie nazywa ich z angielska dumplings, ale czysto po polsku pierogi. Jej zdaniem, najlepsze są z jagodami oraz grzybami i kapustą. - Nikogo tu nie znam, a zarazem mam wrażenie, że znam wszystkich tych ludzi - włącza się Monn. - Wszyscy są moimi braćmi i są mi bliscy. To cudowne uczucie. Jestem pewna, że te dni zapamiętam do końca moich dni, a ich wspomnienie pomoże przetrwać także trudne chwile, które także są częścią naszego życia.

Grupka z Korei pokrzepiała się pod pomnikiem Matejki przed Drogą Krzyżową na Błoniach. Była jedną z wielu malowniczo rozłożonych na trawniku.

Nie chciałabym popaśc w przesadę, ale wypełniony pielgrzymami Kraków jest teraz jakimś rodzajem raju. Ulice wypełnione są uśmiechniętymi, życzliwymi sobie ludźmi. W ciągu kwadransa ulicą Floriańską spod Barbakanu na Rynek Główny przemaszerowali pielgrzymi pod flagami: Korei, Hiszpanii, Francji, Węgier, Brazylii, Chorwacji, Rosji, Ukrainy, Brazylii, Litwy, Finlandii, Australii, Meksyku, Niemiec, Austrii, Szwajcarii, Ghany, Rwandy, Haiti, Brazylii, Kanady, Maroka (odnotowane według kolejności przemarszu).

Rozśpiewany i rozkrzyczany Kraków Światowych Dni Młodzieży jest rajem dla radiowców, którzy mogą nagrywać rozśpiewanych pielgrzymów we wszystkich językach świata. Pod kościołem św. Anny Węgrzy z Siedmiogrodu wspaniale odśpiewali hymn Szeklerów, a Brazylijczycy w Bramie Floriańskiej odśpiewali i odtańczyli sambę.

Jest Kraków tych dni rajem także dla fotografów i fotoreporterów - ludzie nie odwracają twarzy od obiektywów, przeciwnie, zatrzymują się, bo chcą pozostać w kadrze.

Trwa powszechna wymiana - pamiątek, proporczyków, breloczków. Pielgrzymom z Wilna szefowa grupy surowo zakazała do niedzieli wymiany proporczyków - by mieli czym machać w czasie pożegnalnej Mszy św. U Meksykanów szef był bardziej wyrozumiały, toteż już dzisiaj maszerowali pod flagą Chorwacką - bo wymienili się z Chorwatami.

Jest Kraków tych dni lekarstwem na zbolałe dusze, na zwątpienie i lęk. Dlatego jeśli czytacie te słowa i macie możliwość - rzucajcie wszystko i przyjeżdżajcie do Krakowa. Tego nie da się opisać - to trzeba przeżyć samemu.