Biskup z Brukseli: Nie oglądajcie się za siebie

ks. Rafał Pastwa

publikacja 30.07.2016 09:20

- Nie mam problemu z tym, że jako chrześcijanie, katolicy nie jesteśmy większością. Mamy Ewangelię i chcemy z jej programem dotrzeć do ludzi, którzy mają mnóstwo innych propozycji. W Belgii żyje ogromna liczba osób, które nie wiedzą dosłownie nic o Ewangelii i Kościele - mówi bp Jean Kockerols z Brukseli.

Biskup z Brukseli: Nie oglądajcie się za siebie ks. Rafał Pastwa /Foto Gość Bp Jean Kockerols

Ks. Rafał Pastwa: Pracuje Ksiądz Biskup z młodzieżą w Brukseli. Jak wygląda kondycja tamtejszego Kościoła?

Bp Jean Kockerols*: Kościół w Belgii jest zdecydowanie różny od tego, który jest w Polsce, a to za sprawą kontekstu jakim jest sekularyzm. Wyrażenie swej wiary publicznie jest skomplikowane. Powiedzieć: „jestem chrześcijaninem” to trudna sprawa, zwłaszcza dla młodych ludzi. Terenem mojego oddziaływania jest przestrzeń Brukseli. Jest to miasto wielokulturowe, gdzie obok siebie żyją ludzie wywodzący się z różnych stron świata. Młodym ludziom nie jest łatwo wzrastać w wierze, bo zachwiana jest jej transmisja w rodzinach i w szkołach. Jest moda na sekularyzm. Młodzi, którzy szukają sensu życia, wiary, maja utrudnione zadanie.

Co jest największym wyzwaniem dla Kościoła, który żyje w Belgii?

Rywalizacja z innymi ofertami. My mamy Ewangelię i chcemy z jej programem dotrzeć do ludzi, którzy mają mnóstwo innych propozycji. W Belgii żyje ogromna liczba osób, które nie wiedzą dosłownie nic o Ewangelii i Kościele.

To przedziwne zjawisko biorąc pod uwagę, że jeszcze siedemdziesiąt lat temu w Belgii kwitła wiara. Co było powodem odejścia od Kościoła tak wielu ludzi?

Po pierwsze ludzie żyjący w dobrobycie stwierdzili, że nie potrzebują wiary i Boga. Po drugie błędy popełnił Kościół – mam na myśli nadużycia seksualne, to spowodowało spadek wiarygodności. Sekularyzacja jest również modnym i silnym trendem.

W Polsce nie ma pustych kościołów, ale i tu widoczne są znamiona pewnych kryzysów. Jaka będzie przyszłość?

Kościół belgijski nie ma wpływu ani zależności politycznej, jest mocno niezależny. Każde polityczne zaangażowanie jest niebezpieczne więc tego unikamy. Stoimy na straży powszechności, bo Kościół nie może być ograniczony do jednego narodu lub kultury. Jeśli chodzi o przyszłość jestem optymistą, bo są znaki nadziei. Musimy zrozumieć, że pewne rozwiązania nie wchodzą w grę. Nie powinniśmy wracać do przeszłości i wspominać jak to kiedyś dobrze było. Próbuję odkrywać chrześcijaństwo żyjące Ewangelią, głoszące Ewangelię i doceniające jej wartość. Nie mam problemu z tym, że jako chrześcijan i jako katolicy nie jesteśmy większością. Jezus zaczynał przecież z dwunastoma apostołami. On też spotkał się z tym, że wielu uczniów odeszło od Niego. Ale nie liczby są najważniejsze, ale to, by kobiety, mężczyźnie i dzieci świadczyli o Chrystusie. Dla mnie najważniejsza jest prorocza misja Kościoła. Jesteśmy prorokami dnia dzisiejszego – nie tego, co było wczoraj.

Zdarza się u nas słyszeć opinię, że na zachodzie Europy dominuje „kultura śmierci”…

Nie zgodzę się z tym. Zapraszam żeby przyjechać i zobaczyć. Obym był fałszywym prorokiem w tej materii, ale prawdopodobnie to, co stało się w Belgii, dotknie również wspólnoty we wschodniej Europie.

Dostrzega Ksiądz Biskup znaki nadziei?

Jako chrześcijanie musimy pamiętać, że Krzyż i Zmartwychwstanie konstytuują naszą rzeczywistość. Każdego roku w Brukseli ok. 60 dorosłych osób przyjmuje chrzest. Są to muzułmanie, niewierzący, ludzie przychodzący z różnych stron, mający różne horyzonty. To dla naszego Kościoła znak nadziei. Papież Franciszek jest darem Ducha Świętego dla Kościoła. Modlę się każdego dnia, aby pozostał z nami długie lata. To wielki znak nadziei. Będzie przemawiał do członków powszechnego Kościoła, nie do polskiego kościoła.

Co jest podstawowym wyzwaniem dla chrześcijan w 2016 roku?

Żyjemy w zglobalizowanym świecie, który boryka się z problemem uchodźców. Jako chrześcijanie mamy dawać świadectwo. Aspekty polityczne kryzysu nie powinny nam przysłaniać naszej misji, bo chrześcijanie powinni być otwarci na uchodźców. Powinni odrzucić lęk i strach wobec ludzi wyznających inną religię.

Czy jest możliwe aby w zgodzie, obok siebie żyli chrześcijanie, muzułmanie i niewierzący?

Tak, jest to jak najbardziej możliwe. Mało tego, na co dzień widzę, że jest to możliwe. Moim zdaniem powinniśmy pomóc wszystkim wierzącym, także muzułmanom w tym, by zachować i pogłębić wiarę w zmodernizowanym świecie. Nie jest rozwiązaniem tworzenie gett, żyjemy w zglobalizowanym świecie – ludzie nieustannie się przemieszczają.

Są tacy, którzy uważają, że zamach w Brukseli był odpowiedzią na waszą bezkrytyczną otwartość…

Nie widzę możliwości, aby muzułmanie byli zmuszani do powrotu do krajów, z których przybyli do Europy i tu znaleźli swoje miejsce. Oczywiście konieczna jest odpowiedzialność społeczna i programy integracyjne, ale nie wolno ludzi izolować. Moje biuro w Brukseli otoczone jest multikulturowym sąsiedztwem, w którym trudno wyróżnić jakąś większość. Trzeba być otwartym by znaleźć Chrystusa, by o Nim mówić. Otwartość to również nasz powód przyjazdu do Lublina i do Krakowa na ŚDM.

* Bp Jean Kockerols jest biskupem pomocniczym archidiecezji Mechelen-Bruksela. Ur. w 1958 r. Świecenia kapłańskie otrzymał w 1993 r. Papież Benedykt XVI mianował go biskupem pomocniczym 22 lutego 2011 r.  Bp Jean Kockerols zajmuje się głównie pracą z młodzieżą.


Pełna wersja rozmowy z bp. Jeanem Kockerolsem z najnowszym numerze lubelskiego "Gościa Niedzielnego".