Kto spotkał Jezusa, musi być radosny

ks. Ireneusz Okarmus

publikacja 29.07.2016 12:32

Na Światowe Dni Młodzieży przybyli do Krakowa także młodzi wywodzący się z nowych wspólnot Kościoła katolickiego, działających w duchu nowej ewangelizacji. Jedną z nich jest La Famille Marie-Jeunesse z Kanady.

Kto spotkał Jezusa, musi być radosny ks. Ireneusz Okarmus /Foto Gość Uczestnicy katechez na Piaskach Nowy ze wspólnotą La Famille Marie-Jeunesse z Kanady

Ta stosunkowo nowa wspólnota w Kościele katolickim powstała na początku lat 80. XX wieku w Quebecu, a jej założycielem jest o. Réal Lavoie. Skupia ona młodzież, osoby konsekrowane oraz kapłanów wokół wspólnej idei, żeby żyć Ewangelią z Maryją w jedności, braterstwie i radości oraz ewangelizować młodych ludzi między 15. a 30. rokiem życia.

Obecnie do wspólnoty należy około 140 osób konsekrowanych, mężczyzn i kobiet, w tym 17 kapłanów. La Famille Marie-Jeunesse ma 5 domów: w Quebecu i Sherbrooke (Kanada), na wyspie Reunion na Oceanie Indyjskim, Ciney (Belgia) oraz Tahiti (Polinezja Francuska). W centrum codziennego życia we wspólnocie są Msza św. i adoracja Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, a oprócz tego modlitwa różańcowa. Członkowie tej wspólnoty mówią, że z osobistej relacji z Jezusem i z modlitwy czerpią siły i ewangeliczny zapał, aby głosić wszystkim, a szczególnie młodym, że jedynie Jezus Chrystus jest sensem ludzkiego życia i jedynie On może dać człowiekowi prawdziwą radość.

Radość w Panu

Ponad 100 młodych osób z La Famille Marie-Jeunesse, którzy przybyli na ŚDM, zamieszkało na terenie parafii Matki Bożej Różańcowej w Krakowie. Przez trzy dni o godz. 9 wraz z innymi gromadzili się w świątyni parafialnej (codziennie około 600 osób), aby rozpoczynać dzień od wspólnej modlitwy, po której biskup głosił katechezę, a następie odprawiana była Msza św. Młodzi z La Famille Marie-Jeunesse animowali natomiast poranne modlitwy.

Każdy, kto mógł ich obserwować, był zaskoczony, czym dla nich jest modlitwa. - To radosne spotkanie z Bogiem, który mnie kocha - mówi jeden z nich. Śpiew piosenki "Jezus jest moim Panem, Jezus daje mi życie" był eksplozją radości wyrażanej tańcem i oklaskami. - Skoro On tu jest, to dlaczego nie mogę Mu w ten sposób powiedzieć, że bardzo się z tego cieszę? - mówi z jedna z młodych dziewczyn.

Do wspólnoty Famille Marie-Jeunesse należy m.in. Michael. Święcenia kapłańskie przyjął w Quebecu w czerwcu 2008 roku, podczas trwającego tam wtedy Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego. Mówi, że dla niego radość płynąca z wiary jest czymś oczywistym i nie potrafi sobie wyobrazić, by człowiek należący do Kościoła nie był radosny. Według niego, każdy, kto autentycznie spotkał w swoim życiu Jezusa i poznał Go, nie może być inny, tylko ciągle napełniony radością i pokazujący to na zewnątrz.

- Jezus jest tak blisko nas. On jest obecny w Eucharystii i przez Niego spotykamy miłość Boga Ojca. To jest dla mnie doświadczenie niepodlegające wątpliwości. Wiem, że Jezus, nasz Zbawiciel, mnie kocha i to już daje powody do ogromnej radości. To On jest najważniejszy, także teraz, podczas Światowych Dni Młodzieży - wyznaje z uśmiechem.

Spotkałem Jezusa

Dominik pochodzi z Kanady. Od 13 lat jest kapłanem. On również należy do wspólnoty Famille Marie-Jeunesse. Kiedy był młodzieńcem, wydawało mu się, że jest ostatnim młodym człowiekiem, który jeszcze chodzi do kościoła na Msze i nabożeństwa. Gdy poznał młodych ze wspólnoty Famille Marie-Jeunesse (wtedy nie była to jeszcze formalna grupa, działająca oficjalnie w strukturach Kościoła), odkrył, że oprócz niego są także inni młodzi ludzie, którzy lubią się modlić. - Wówczas nie przypuszczałem, że będę kiedyś w tej wspólnocie, i że zostanę kapłanem. Miałem inne plany życiowe. Studiowałem socjologię, chciałem założyć rodzinę i mieć liczne potomstwo. Jednak pojąłem, że Bóg mnie powołuje i powinienem zostać kapłanem, by poświęcić się głoszeniu Ewangelii - opowiada i dodaje, że nigdy tego nie żałował.

We wspólnocie La Famille Marie-Jeunesse są i tacy, którzy w młodości doświadczyli niezwykłego duchowego przeżycia, co zaowocowało pragnieniem służenia Jezusowi w kapłaństwie. Tak mówi o sobie Charles, który od 3 lat jest kapłanem. Wspomina, że miał 19 lat, gdy doświadczył mocnego spotkania z Jezusem.

- Wtedy nie wierzyłem w realną obecność Jezusa w Eucharystii. Na spotkaniach ewangelizacyjnych, w jakich uczestniczyłem, stawiałem różne pytania dotyczące wiary. Pewnego razu jakieś małżeństwo prowadzące katechezę powiedziało mi, że będą się modlić, abym mógł spotkać Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Tego dnia była procesja w kościele. Ksiądz postawił Najświętszy Sakrament na ołtarzu. Uklęknąłem i powiedziałem Jezusowi: "Jeśli jesteś, to udowodnij mi to". I nagle poczułem w sercu wiele radości i zacząłem płakać, ponieważ miłość, której poszukiwałem, znalazłem w Jezusie - opowiada.

To właśnie wtedy Charles odczuł niezwykle mocne wezwanie, aby głosić Jego miłość innym ludziom. Tak trafił do wspólnoty La Famille Marie-Jeunesse, gdzie - jak mówi - poznał innych młodych, z którymi można było się i bawić, i razem z nimi głosić miłość Jezusa. Dopiero po kilku latach od tego duchowego doświadczenia odkrył powołanie kapłańskie.

Jezus zamiast sławy

Emilie także należy do wspólnoty La Famille Marie-Jeunesse. Od dwóch lat jest osobą konsekrowaną. Mówi, że jej życie duchowe było zwyczajne i proste. Nigdy nie sądziła, ze zostanie osobą konsekrowaną.

- Moi rodzice zawsze byli dla mnie przewodnikami w wierze i w interesujący sposób mówili mi o Jezusie. Miałam wszystko to, czego młoda osoba może pragnąć: kochającą rodzinę, przyjaciół i talent muzyczny. Myślałam, że zrobię karierę jako skrzypaczka. Wszystko zapowiadało, że tak będzie. Kończyłam Akademię Muzyczną. W głębi serca miałam pragnienie, aby założyć rodzinę, mieć dzieci i przekazać im wartości wiary. Gdy miałam 22 lata, zaczęłam przygotowywać się do końcowego dyplomu ze skrzypiec. Wtedy poczułam wezwanie, aby poświęcić rok swojego życia dla Jezusa i spędzić ten czas w szkole ewangelizacyjnej prowadzonej przez wspólnotę La Famille Marie-Jeunesse - opowiada.

Podczas tego roku Emilie odkryła, że Jezus ją wzywa i trzeba Mu odpowiedzieć. - Wcześniej nigdy nie spotkałam Jezusa konkretnie, osobowo. Owszem, czułam, że przyciągają mnie wartości chrześcijańskie płynące z Ewangelii, ale nie mogę powiedzieć, że chodziło w tym o Jezusa. Tym razem było inaczej. Czułam Jego miłość. Dlatego postanowiłam oddać Mu całe swoje życie, by o Nim mówić - opowiada wzruszona i dodaje, że od tego czasu upłynęło już 8 lat, a ona ciągle odkrywa, co znaczy być poślubioną Jezusowi i że jest bardzo szczęśliwa. - To lepsze od bycia sławną skrzypaczką - zapewnia.