Papież: Nie ma wystąpienia Boga, które rozwiązywałoby kwestię polityczną

PAP |

publikacja 28.07.2016 13:32

Objawienie się Boga zawsze ma miejsce w małości - powiedział papież Franciszek podczas czwartkowej mszy świętej w sanktuarium na Jasnej Górze. - Pragnienie władzy, wielkości i sławy jest rzeczą tragicznie ludzką - dodał. A słuchały go setki tysięcy Polaków.

Papież: Nie ma wystąpienia Boga, które rozwiązywałoby kwestię polityczną Paweł Supernak /pap Papież Franciszek na Jasnej Górze

Papież zwracał uwagę w homilii na istotną rolę Maryi w życiu Chrystusa i wiernych - podkreślając, że "nie jest ona władczynią i głównym bohaterem, ale matką i służebnicą". Podkreślił także rolę babć i matek w przekazywaniu kolejnym pokoleniom "autentycznej wiary". Te słowa były nagradzane długimi brawami.

We mszy świętej - będącej dziękczynieniem za chrzest Polski przed 1050 laty - wzięli udział m.in. prezydent Andrzej Duda z małżonką, premier Beta Szydło i członkowie rządu. Na częstochowskich błoniach już od godzin nocnych zbierały się tysiące wiernych. O godz. 5 rano w czwartek na Jasnej Górze rozpoczęło się ponad czterogodzinne czuwanie; odtwarzano m.in. przemówienia św. Jana Pawła II, wygłaszane w sanktuarium, które zawsze uznawał za miejsce szczególnie bliskie.

Uroczysta msza św. rozpoczęła się przed godz. 10.30. Papież na początku mszy potknął się. Nic mu się nie stało, został podtrzymany przez duchownych. Uroczystą liturgię poprzedziła powstała w średniowieczu, najstarsza utrwalona polska pieśń religijna "Bogurodzica", związana z początkami chrześcijaństwa na polskiej ziemi.

W homilii Franciszek kilkukrotnie nawiązywał do roli Matki Bożej w życiu Chrystusa i wiernych. Jako przykład przywołał cud przemieniana wody w wino w Kanie Galilejskiej - który jak podkreślił - nastąpił z inicjatywy Maryi. Zaznaczył, że jest ona "Matką, która bierze sobie do serca problemy i interweniuje, która potrafi uchwycić trudne chwile oraz dyskretnie, skutecznie i stanowczo się o nie zatroszczyć".

"Nie jest władczynią i głównym bohaterem, ale Matką i służebnicą. Prośmy o łaskę abyśmy przyswoili sobie jej wrażliwość, jej wyobraźnię w służbie potrzebującym, piękno poświęcenia swojego życia dla innych bez szukania pierwszeństwa i dzielenia. Niech Ona, Przyczyna naszej radości, która wznosi pokój pośród obfitości grzechu i zawirowań historii, wyprasza nam obfitość Ducha Świętego, abyśmy byli sługami dobrymi i wiernymi" - wskazywał Franciszek.

Odnosząc się do życia Maryi papież wskazywał, że podziwiamy w niej "tę małość umiłowaną przez Boga, który wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej" i "wywyższył pokornych". "Tak bardzo sobie w Niej upodobał, że z Niej zechciał utworzyć swoje ciało, tak że Dziewica stała się Bogarodzicą, jak głosi starożytny hymn, który śpiewacie od wieków. Wam, którzy nieustannie do Niej przychodzicie, podążacie do tej duchowej stolicy kraju, niech nadal wskazuje drogę i pomaga tkać w życiu pokorną i prostą treść Ewangelii" - mówił Franciszek.

"Tutaj, na Jasnej Górze, podobnie jak w Kanie, Maryja oferuje nam swoją bliskość i pomaga nam odkryć, czego brakuje do pełni życia. Teraz, podobnie jak wówczas czyni to z macierzyńską troską, ze swoją obecnością i dobrą radą, ucząc nas unikania arbitralnych decyzji i szemrań w naszych wspólnotach. Jako Matka rodziny chce nas strzec razem" - podkreślił papież.

Franciszek zauważył, że objawienie się Boga zawsze ma miejsce w małości. "Dzisiejsza Ewangelia podejmuje Boży wątek, który delikatnie przenika historię: z pełni czasu przechodzimy do +trzeciego dnia+ posługi Jezusa i zapowiedzi godziny zbawienia. Czas się kurczy, a objawienie się Boga zawsze ma miejsce w małości" - mówił papież. Jak dodał, w ten sposób dokonuje się "początek znaków dokonanych przez Jezusa" w Kanie Galilejskiej.

"Nie ma niezwykłego czynu dokonanego przed tłumem, ani też wystąpienia, które rozwiązywałoby palące kwestie polityczne, jak podporządkowanie narodu panowaniu rzymskiemu. Zachodzi natomiast prosty cud w małej wiosce, rozweselający uroczystość weselną całkowicie anonimowej, młodej rodziny" - mówił papież.

Jak zaznaczył, "woda zamieniona w wino na weselu (w Kanie Galilejskiej) jest wspaniałym znakiem - ponieważ objawia nam oblubieńcze oblicze Boga". "Tego Boga, który zasiada z nami do stołu, który pragnie i dopełnia komunii z nami. Mówi nam, że Pan nie utrzymuje dystansów, ale jest bliski i konkretny, jest między nami i troszczy się o nas, nie decydując za nas i nie zajmując się kwestiami władzy" - mówił Franciszek.

Jak dodał, Bóg "woli bowiem pozwolić się ogarnąć przez to, co jest małe, w przeciwieństwie do człowieka, który dąży, by posiadać wciąż coś większego".

"Pragnienie władzy, wielkości i sławy jest rzeczą tragicznie ludzką i jest wielką pokusą, która stara się wkraść wszędzie. Dawać siebie innym, eliminując dystanse, pozostając w małości i konkretnie wypełniając codzienność - to subtelnie boskie" - powiedział papież.

Jak podkreślił, "Bóg zatem nas zbawia, stając się małym, bliskim i konkretnym". "Przede wszystkim, Bóg czyni się małym. Pan, +cichy i pokornego serca+ woli prostaczków, którym objawione jest królestwo Boże, oni są wielcy w Jego oczach i na nich patrzy" - zaznaczył Franciszek. Zdaniem papieża, Bóg otacza takich ludzi szczególną miłością, ponieważ sprzeciwiają się +pysze tego życia+, która pochodzi ze świata.

"Maluczcy mówią jego językiem, językiem pokornej miłości, która wyzwala. Dlatego Bóg powołuje ludzi prostych i gotowych, by byli Jego rzecznikami i im powierza objawienie swojego imienia i tajemnic swego serca. Pomyślmy o wielu synach i córkach waszego narodu: męczennikach, którzy sprawili, że zajaśniała bezbronna moc Ewangelii, o ludziach prostych, a jednak niezwykłych, którzy potrafili świadczyć o umiłowaniu Boga, pośród wielkich prób" - powiedział Franciszek.

Jak dodał, chodzi mu m.in. o "łagodnych, a zdecydowanych głosicieli Miłosierdzia", takich jak święty Jan Paweł II i święta Faustyna. "Poprzez te kanały swojej miłości Pan sprawił, że owe bezcenne dary dotarły do całego Kościoła i całej ludzkości" - przekonywał papież.

Franciszek kilkukrotnie odnosił się do historii narodu polskiego. Jak mówił, pokonał on "na swej drodze wiele trudnych chwil w jedności". "Niech Matka, mężna u stóp krzyża i wytrwała w modlitwie z uczniami w oczekiwaniu na Ducha Świętego, zaszczepi pragnienie wyjścia ponad krzywdy i rany przeszłości i stworzenia komunii ze wszystkimi, nigdy nie ulegając pokusie izolowania się i narzucania swej woli" - podkreślił.

Jak dodał polska historia została "uformowana przez Ewangelię, Krzyż i wierność Kościołowi". "Była świadkiem pozytywnego wpływu autentycznej wiary, przekazywanej z rodziny do rodziny, z ojca na syna, a zwłaszcza przez matki i babcie, którym trzeba bardzo dziękować. Przede wszystkim mogliście namacalnie dotknąć konkretnej i przezornej czułości Matki wszystkich, której przybyłem tutaj oddać cześć jako pielgrzym, a którą pozdrowiliśmy w psalmie jako +chlubę naszego narodu+" - mówił zwracając się do wiernych. Wierni te słowa nagrodzili brawami.

Papież nawiązał też do jubileuszu chrztu Polski. "Myśląc o darze tysiąclecia obfitującego wiarą, wspaniale jest przede wszystkim podziękować Bogu, który podążał z waszym narodem biorąc go za rękę jak jak ojciec bierze za rękę swojego syna i towarzysząc mu w wielu sytuacjach". Dodał, że także jako Kościół "jesteśmy powołani, by to zawsze czynić: słuchać, angażować się i stawać się bliskimi, dzieląc radości i trudy ludzi, aby Ewangelia była postrzegana bardziej konsekwentnie i przynosiła większe owoce: przez pozytywne promieniowanie, poprzez przejrzystość życia".

Papież podkreślił też że Bóg jest blisko. "Pan nie chce, żeby się go lękano jako możnego i dalekiego władcy, nie chce przebywać na tronie w niebie czy w podręcznikach historii, ale pragnie schodzić w nasze codzienne wydarzenia, aby iść z nami" - mówił do zgromadzonych na mszy wiernych. Dodał, że "uderza też to, jak się dokonuje przyjście Boga w historii". "Nie ukazuje się, jako oślepiające słońce, ale przychodzi na świat w sposób najprostszy, jako dziecko zrodzone przez matkę" - powiedział Ojciec Święty.

Papież odleciał już helikopterem i wylądował w Krakowie. Decyzja o środku transportu ważyła się do ostatniej chwili – policjanci jeszcze o 12.30 nie wiedzieli czy papież wróci do Krakowa samochodem i będą musieli ponownie zamknąć drogi DK1, S1 i autostrada A4. Służby drogowe zapewniały, że są gotowe na taki wariant. O tym, że papież wróci śmigłowcem zdecydował BOR - powiedziała PAP rzeczniczka śląskiej policji Aleksandra Nowara.