Miłosierdzie musi być trochę szalone

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 22.07.2016 18:11

Dom Miłosierdzia, domowe hospicjum dziecięce, Dom Samotnej Matki. M.in. te miejsca odwiedzili uczestnicy ŚDM, którzy przyjechali do Koszalina.

Miłosierdzie musi być trochę szalone ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Koszalin, 22 lipca: prasowanie w Domu Samotnej Matki

Podzieleni na mniejsze grupy dotarli także do schroniska dla bezdomnych Towarzystwa Pomocy Brata Alberta, Centrum Kryzysowego dla Kobiet prowadzonego przez Caritas, do mieszkania chronionego Fundacji "Zdążyć z Miłością", a także do wspólnoty "Cenacolo" w pobliskim Giezkowie.

Wszystko po to, aby lepiej zrozumieć hasło przewodnie Światowych Dni Młodzieży w Krakowie: "Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią" (Mt 5, 7).

Wielkie wrażenie na gościach wywarła wizyta w koszalińskim Domu Miłosierdzia, instytucji unikalnej w skali całego kraju.

Zakres pomocy, jaką świadczy ta instytucja i sposób jej utrzymania, czyli całkowite zdanie się na ludzką ofiarność, zadziwiają wielu.

Bp Alain de Raemy z Lozanny nie krył swojego zachwytu nad koszalińską placówką. - To wprost genialny pomysł. W tym domu czuć niesamowitą wiarę w rzeczywistą obecność Boga, która usuwa lęk o przyszłość. Ci ludzie po prostu zaczynają robić coś dla innych, często tych najbiedniejszych, a Opatrzność... działa. Do takiego funkcjonowania naprawdę potrzeba odwagi. Trzeba też być trochę po Bożemu szalonym. Skoro Bóg kocha nas do szaleństwa, to może i my czasami powinniśmy spróbować kochać podobnie - zauważa szwajcarski hierarcha po wizycie w Domu Miłosierdzia.

Kilkanaście osób odwiedziło też w piątek 22 lipca Dom Samotnej Matki. Po zapoznaniu się z ideą tej placówki, goście włączyli się w różne prace. Dziewczyny z RPA zabrały się za prasowanie, chłopak z Niemiec za koszenie trawy, inni porządkowali plac zabaw albo zajęli się dziećmi.

- To naprawdę ciekawe zobaczyć, jak siostry pomagają samotnym matkom. U nas w RPA też jest dość sporo kobiet w podobnej sytuacji, ale nie mamy instytucji takich jak ta. Byłoby pięknie, gdyby taki dom mógł działać także i w naszym kraju - przyznaje Ntie Chedo Moabi.

Wszystkich gości Domu Samotnej Matki w zdumienie wprawiło okno życia. - Jeśli chodzi o aborcję, nie mówi się o niej u nas zbyt często. Wiadomo, że są osoby, które się na nią decydują, ale niewiele z nich ma świadomość, czym ona właściwie jest. Zdecydowanie, świadomość co do aborcji jest u nas problemem. Mamy w tym względzie jeszcze długą drogę do przejścia. Musimy wciąż edukować ludzi, żeby bardziej szanowali życie. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego, jak okno życia. To świetny pomysł. U nas ciągle słyszy się straszne historie o martwych, albo ledwie żywych dzieciach znajdowanych w śmietnikach czy ściekach. Okno życia to szansa dla takich dzieci. Myślę, że będę o tym mówiła, kiedy wrócę do domu - zapewnia Ntie.

Pracownicy i wolontariusze dziecięcego hospicjum domowego przyjęli u siebie gości z Niemiec.

- Cieszymy się, że możemy im pokazać naszą pracę. Dla nich to spotkanie było dość zaskakujące, ponieważ w Niemczech nie działają hospicja domowe dla dzieci. Możemy pochwalić się tym, że w Europie wiedziemy prym w tej dziedzinie. Słuchali więc o naszej pracy z zaciekawieniem. Poprosiliśmy ich, aby wykonali własnoręcznie prezenty dla naszych dzieci. Bardzo chętnie zabrali się do pracy. Powstały piękne kartki z życzeniami, które dostarczymy naszym podopiecznym - opowiada Małgorzata Szubstarska, pielęgniarka, szefowa placówki.

- Podoba mi się ta idea. Czasami faktycznie nie da się wiele zrobić dla chorego dziecka w sensie jego wyzdrowienia. Ale możemy sprawić, że dziecko będzie mniej się bało. To już coś - zauważa Jan Steiber z okolic Dortmundu.

Na piątek 22 lipca organizatorzy pobytu gości w Koszalinie, przewidzieli jeszcze pielgrzymkę na Górę Chełmską oraz wieczorne spotkanie modlitewne w katedrze.