Im dłuższe oczekiwanie, tym większa radość

Karolina Pawłowska

publikacja 21.07.2016 02:52

Z pięciogodzinnym opóźnieniem pielgrzymi ze Szwajcarii dotarli cali i zdrowi do Piły i zamiast spać, zaczęli… tańczyć.

Im dłuższe oczekiwanie, tym większa radość Karolina Pawłowska /Foto Gość Po 23-godzinnej podróży Szwajcarom nie brakowało sił na wspólny taniec.

Długo się naczekali pilanie na swoich gości. Pielgrzymi ze Szwajcarii mieli dojechać do Piły o godz. 20. Dotarli o 1 w nocy. Mimo to wolontariusze nie tracili animuszu. Czas oczekiwania na gości wypełniły im radosne tańce na krużgankach zakonu oo. kapucynów. Młodzi opanowali nawet dachy, wymachując flagami.

Kiedy w końcu pielgrzymi pojawili się przy kościele pw. św. Antoniego, przywitano ich gromkimi brawami.

- Wyjechaliśmy wczoraj w nocy, jechaliśmy cały dzień. Większość czasu przespałam, więc zmęczona nie jestem - śmieje się Julie. Nie ma jednak wątpliwości, że warto było się podjąć tej wyprawy, choć zabrała ona 23 godziny!

- Trzy lata temu spotkałam Jezusa. Teraz wierzę w Boga i bardzo chciałam tu być - dodaje.

Po specjalnie przygotowanej powitalnej piosence polsko-francuskiej, wszyscy ruszyli do tańca. W kilka minut pielgrzymi opanowali polskie: „dzień dobry” i… „siema!”.

Karolina Pawłowska Piła wita pielgrzymów ŚDM

- Znam Polaków i wiem, jak bardzo są życzliwi i gościnni, ale takiego przywitania zupełnie się nie spodziewałam! - przyznaje s. Anne Marie łapiąc oddech po żywiołowym tańcu, którym pilanie przywitali gości. - Już wiem, że będzie to bardzo radosne święto - dodaje.

Beatrice nie ma wątpliwości, że pomimo barier językowych z nowymi przyjaciółmi dogada się bez problemu.

- Już złapaliśmy kontakt. Taniec jest językiem uniwersalnym, więc od razu poczuliśmy się, jak wśród swoich. Cały ten czas będzie czasem dialogu, poznawania się - mówi nastolatka.

- Takiej „imprezy” u kapucynów chyba nigdy nie było! Tylu młodych, takie radosne oczekiwanie i tyle emocji! - śmieje się brat Marek Zimny, pilski kapucyn, rozstawiając na stołach smakołyki przygotowane przez parafianki.

- Miała być tylko sałatka i ciasto, a proszę tylko popatrzeć! - pokazuje brat Marek. - Wystarczyło jedno słowo i zgłosiła się cała rzesza chętnych. Większość z nich nie pojedzie do Krakowa, ale chcieli mieć swój udział w Światowych Dniach Młodzieży choćby w ten sposób. To piękne świadectwo życzliwości, gościnności i wspólnoty. Samo dobro! - chwali parafian od św. Antoniego.

Nie zawiedli również parafianie z innych pilskich parafii, którzy zapewnili miejsca pielgrzymom w swoich domach. Z niecierpliwością i radosnym oczekiwaniem wypatrywali gości.

- Czuję więź z młodzieżą, bo duch jest wciąż młody - śmieje się Ryszard Kordeczka, który nie traci humoru mimo bardzo później pory.

- Chcemy się zaangażować w to święto, dlatego nie wahaliśmy się ani chwili i postanowiliśmy przyjąć pielgrzymów. Bariery językowej się nie boimy, bo z żoną mówimy po angielsku, ale myślę, że język serca i gościnności też wystarczy, żeby się dogadać. Szeroko otwarte drzwi i serca, życzliwość i uśmiech zapewnią doskonałą komunikację – wyjaśnia powody przyjęcia pod swój dach pielgrzymów.

Dziesięcioletni Piotrek zdążył się już przygotować do snu, ale powitania pielgrzymów za nic nie chciał przegapić. Dlatego z mamą i starszym bratem zameldował się na kapucyńskich krużgankach.

- Byłam na Światowych Dniach Młodzieży w Częstochowie. Mnie też ktoś przyjął i ugościł, więc teraz nie mogło być mowy, żeby się w jakiś sposób nie odwdzięczyć - mówi Anna Świerczyńska.

- To, co wtedy przeżyłam w Częstochowie było niezapomniane. Uczestniczyłam nawet w Apelu Jasnogórskim więc byłam bardzo blisko Jana Pawła II. A doświadczenie wspólnoty, powszechności Kościoła, pragnienie bycia blisko Pana Boga, które pokazują Światowe Dni Młodzieży są niezwykłe, dlatego cieszę się, że znów mogę w tym uczestniczyć, choćby przyjmując pielgrzymów pod swój dach - dodaje.

Po krótkiej nocy pielgrzymi rozpoczną poznawanie swoich polskich przyjaciół i regionu. Czwartek spędzą w skansenie w Osieku, biorąc udział w warsztatach rzemiosła ludowego.