Peleton z intencjami

ks. Marcin Siewruk

publikacja 23.07.2016 06:00

– Otrzymujemy wiele łask od Boga, szczególnie wiarę, ale też doświadczamy ogromnej życzliwości ludzi. Kiedy na trasie zmagamy się z pogodą, zmęczeniem, wątpliwościami, przeżywamy prawdziwe rekolekcje w drodze – mówi Tomasz Stolarek.

Na trasie trzeba bardzo uważać.  ks. Marcin Siewruk Na trasie trzeba bardzo uważać.

Wielobarwny peleton mknie wśród złocących się dojrzewającym zbożem pól i zielonych, dających cień lasów. Kolorowa wstęga ponad 200 cyklistów rwie się na mniejsze grupy. Nie wynika to z oszałamiającego tempa narzuconego przez jadących na przedzie, ale ze względów bezpieczeństwa. W kolumnie ma prawo jechać 15 rowerzystów i trzeba zachować odpowiednią odległość między grupami. Pielgrzymi muszą być bardzo czujni, zwracać uwagę na panujący ruch na drodze, a jednocześnie jadąc jak najbliżej siebie, uważać, żeby nie doszło do kolizji, o którą bardzo łatwo. Na szczęście prędkość grupy pielgrzymkowej nie jest bardzo duża, jak na wyścigach profesjonalnych kolarzy, gdzie kraksa w peletonie przybiera czasami ogromne rozmiary.

W diecezji zielonogórsko-gorzowskiej wykrystalizowały się ośrodki, które od lat promują rowerowe pielgrzymowanie na Jasną Górę. Ze Strzelec Krajeńskich wyruszyło po raz 28. na 600-kilometrową trasę ok. 100 pielgrzymów. Z Rzepina po raz 12. w drogę do Maryi wybrało się ok. 80 kolarzy pielgrzymów, którzy przekręcili dystans 500 km. Do nich dołączą przed Częstochową pielgrzymi ze Szprotawy. Największy peleton utworzył się w Głogowie, skąd po raz piąty wyruszyli rowerowi pielgrzymi. Na pokonanie 19-etapowej trasy mieli cztery dni. Dzień dłużej jechała grupa z Zielonej Góry i Żar.

– W pielgrzymce do Częstochowy jadę już po raz 12., to dla mnie sposób na rozpoczęcie wakacji z Bogiem. Jadę, dziękując Panu za wszelkie łaski i prosząc Go o błogosławieństwo dla mojej rodziny. W drodze odpowiadam za sprawy organizacyjne, jestem prawą ręką księdza proboszcza. Zabezpieczam trasę, odpowiadam za serwis i organizację noclegów – opowiada Krzysztof Kowalewski z Rzepina, kierownik trasy. Pielgrzymi mają odpowiedni ekwipunek, rowery z przerzutkami, precyzyjnymi hamulcami, stosowny strój kolarski, który ułatwia pokonywanie kolejnych kilometrów w różnych warunkach atmosferycznych. Wielu pielgrzymów dla maksymalnego wykorzystania siły mięśni stosuje specjalne buty przypinane do pedałów, żeby uruchomić odpowiednie partie mięśni przy nacisku i powrocie korby.

– Oczywiście dobrej jakości sprzęt bardzo pomaga w drodze, ale wszystko zależy od naszego nastawienia, bo to człowiek jest najważniejszy. Oprócz sprzętu ważną rolę odgrywa przygotowanie fizyczne i trening przed pielgrzymką. W Głogowie prowadzę grupę, z którą wyjeżdżamy, aby wspólnie pokręcić i zwiedzić ciekawe okolice na bardzo malowniczym Dolnym Śląsku. Jeśli ktoś ma głęboką intencję, to dojedzie do celu, chociaż wiele osób, zanim wyruszy, ma ogromne wątpliwości, czy podoła. Osobiście przez cały rok czekam na pielgrzymkę rowerową. Na atmosferę życzliwości wśród pielgrzymów oraz dobroci i gościnności osób, które nas przyjmują po drodze. Czterodniowy wyjazd na Jasną Górę jest ładowaniem akumulatorów, które starczają na cały rok – powiedział Tomasz Stolarek z Głogowa.

Wieloletnie doświadczenie podpowiada, co warto jeść w drodze i co pić. Ilu kolarzy, tyle propozycji menu. Część ogranicza się tylko do jedzenia owoców na trasie i picia wody, inna grupa zjada przygotowane rano kanapki i preferuje soki oraz napoje izotoniczne. Każdy ma swój styl, ale najważniejsze jest to, żeby bezpiecznie dotrzeć do narodowego sanktuarium Królowej Polski.

– Widzę, że z czasem wiele zmienia się na pielgrzymce rowerowej. Na pierwszych część uczestników jechała na rowerach bez przerzutek. Największą trudnością były dla nich strome podjazdy, trzeba było schodzić z roweru i podprowadzać go. Teraz wystarczy dobrać odpowiedni tryb przerzutki i wspiąć się nawet pod bardzo wysoką górę – mówił Michał Świdziński z Rzepina.

Na trasie, kiedy w peletonie jadą dziesiątki i setki osób, zdarzają się też drobne usterki techniczne sprzętu, które są od razu naprawiane. Jeśli awaria jest poważniejsza, pielgrzym dostaje zapasowy rower i jedzie dalej.

Zdecydowana większość uczestników dobrze zna swój pojazd. Wiedzą, jak posługiwać się przerzutkami. Zdarza się jednak, że rowerzysta wybierze nieodpowiedni tryb, łańcuch ma za duże obciążenie i pęka. – Pamiętam, że jednego roku łańcuchy strzelały prawie każdego dnia, ale udało się je szybko zmienić i jechać dalej – wspominał Krzysztof Kowalewski.

Na pielgrzymce rowerowej nie ma wspólnych śpiewów czy konferencji na trasie. Jest za to dużo czasu na indywidualne przemyślenia, medytację słowa Bożego usłyszanego na Eucharystii czy rozmowy. Pielgrzymi podziwiają wspaniałą przyrodę i uczą się ją rozumieć. Na polach kwitnie gryka, przy drodze pachną kwitnące lipy. Jazda w takich warunkach jest niezwykłą przyjemnością. W drodze rowerzyści wyczuwają kierunek i siłę wiatru, po układzie chmur na niebie wiedzą, że przyjdzie deszcz albo będzie można jechać w ciepłych promieniach słońca. Silne porywy wiatru mogą być niezwykle uciążliwe, bardzo utrudniają jazdę pod wiatr, ale mogą też dodawać skrzydeł, gdy przy odpowiednim ukształtowaniu terenu i podmuchach w plecy jedzie się bardzo szybko, bez większego wysiłku.

Grupy pielgrzymkowe mają różną liczebność. Czy wpływa to na komfort jazdy? – Jedyną różnicą, jaką daje się zaobserwować przy dużej, 200-osobowej grupie, jest wieczorna kolejka pod prysznic. Poza tym nie ma żadnych innych komplikacji – odpowiada ze śmiechem Tomasz Stolarek.

Nie wszyscy pielgrzymi na rowerach mają taką samą kondycję, niektórym każdy kilometr sprawia wiele trudności, szczególnie na najdłuższych etapach. Jednak w momencie, kiedy dojeżdżają do Wałów Jasnogórskich, na głównej alei zapominają o bólu, trudnościach i mkną na pełnym gazie do Czarnej Madonny niczym sprinterzy na Tour de Pologne.

Pielgrzymka rowerowa to doskonała okazja na rodzinny wyjazd albo indywidualne rekolekcje w drodze, dla podbudowania kondycji duchowej i otrzymania wielu nieprzewidywalnych łask. – Ten wyjazd to dla mnie głębokie przeżycie duchowe. Mam doświadczenie pielgrzymki pieszej, a w tym roku chciałam poznać coś nowego – powiedziała Janina Smorąg ze Świebodzina. – Jadę po raz czwarty, przede wszystkim mam trzy intencje. Jadę również z wielkim podziękowaniem. Poza tym nie da się ukryć, że w czasie pielgrzymki bardzo poprawiam sobie kondycję, po przejechaniu 500 km czuję się o wiele zdrowsza. Na co dzień staram się jeździć ok. 15 km na rowerze, a w okresie zimowym morsuję. Przeniosłam się do Rzepina ze Zduńskiej Woli i jestem zachwycona okolicami, lasami, jeziorami. Mój dom stoi nieopodal rzeki Ilanki. Tak naprawdę, przyjeżdżając do Częstochowy, prawie wcale nie czułam zmęczenia – mówiła Maria Gawęda z Rzepina.

TAGI: