Nie możemy żyć bez niedzieli

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 14.07.2016 04:30

Wszechobecna kultura weekendu osłabiła, jeśli nie zabiła, poczucie świętości niedzieli jako dnia Pańskiego. Czy katolicy jeszcze chcą i potrafią świętować pierwszy(!) dzień tygodnia w zgodzie ze swoją wiarą?

„Chrześcijanie winni  dołożyć starań, aby także  w szczególnych okolicznościach naszej epoki prawodawstwo cywilne brało pod uwagę ich obowiązek świętowania niedzieli”.  św. Jan Paweł II roman koszowski /foto gość „Chrześcijanie winni dołożyć starań, aby także w szczególnych okolicznościach naszej epoki prawodawstwo cywilne brało pod uwagę ich obowiązek świętowania niedzieli”. św. Jan Paweł II

Znajoma żyjąca w Irlandii opowiadała, jak młodzi mieszkańcy tego kraju spędzają weekendy. „Nawet nie chodzi o to, że przesiadują w pubach i piją. Oni piją na umór, do nieprzytomności. Dosłownie tak”. Przyznam, że nie chciałem wierzyć. Aż do czasu, gdy przeczytałem „Młode skóry”, zbiór opowiadań Colina Baretta o życiu młodych współczesnych Irlandczyków. W nim fragmencik à propos niedzieli. „Jest niedziela. Weekend, trzydniowe święto wyniszczania, prawie się skończył. Niedziela to dzień oczyszczenia i zadośćuczynienia, dzień czaszek wyjątkowo uwrażliwionych na dotyk, podchodzących do góry żołądków i pustych przyrzeczeń, żeby nigdy więcej tak się nie nawalić”. Proszę wybaczyć tak mocny cytat. Sięgnąłem po przykład Irlandii, bo Polska bywa z nią porównywana ze względu na silne przywiązanie do katolicyzmu i powracające pytanie, czy u nas też tak się stanie jak u nich.

Kwestia przeżywania niedzieli i utraty poczucia jej religijnego znaczenia to część szerszego procesu sekularyzacji. W Polsce trzeba na razie odnotować dwa niepokojące symptomy zeświecczenia niedzieli. Pierwszy – od kilkudziesięciu lat spada odsetek uczestników niedzielnej Mszy św. (ostatnio po raz pierwszy poniżej 40 proc.). Spadek jest powolny, ale konsekwentny. Drugi znak to powszechny zwyczaj robienia „niedzielnych” zakupów.

W 1998 roku Jan Paweł II napisał list o świętowaniu niedzieli. W kilku zdaniach zwrócił w nim uwagę na niepokojące zjawiska, ale przede wszystkim przypomniał o religijnym sensie niedzieli. Podkreślał, że „dzień ten stanowi samo centrum chrześcijańskiego życia”. To przesłanie dziś wydaje się jeszcze bardziej aktualne. Dlaczego niedziela jest tak ważna dla nas, chrześcijan?

Święte lenistwo

Niedziela jest dniem świętym przede wszystkim dlatego, że jest to dzień upamiętniający zmartwychwstanie Jezusa. Pierwsi uczniowie Chrystusa byli Żydami, którzy postępowali zgodnie z trzecim przykazaniem Dekalogu: „Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić” (Wj 20,8). Z powodu zmartwychwstania dokonali przeniesienia dnia świętego z soboty (szabat) na niedzielę. Nie oznaczało to radykalnego zerwania z żydowską wiarą i tradycją. Między Starym a Nowym Przymierzem istnieje ciągłość. Niedziela wyrasta wprost z szabatu, choć oczywiście zostaje wzbogacona o nowość płynącą z Chrystusa. „Kult niedzielny wypełnia przepis moralny Starego Przymierza, przejmując jego rytm i ducha przez oddawanie co tydzień czci Stwórcy i Odkupicielowi Jego ludu” (KKK, 2176).

Zwróćmy uwagę, że trzecie przykazanie należy do „pierwszej tablicy” Dekalogu, czyli odnosi się wprost do Boga. W świętowaniu niedzieli chodzi więc w pierwszym rzędzie o Boga. Owszem, to także dzień odpoczynku dla człowieka. Ale priorytetem jest przypomnienie, że wszelkie nasze działania powinny mieć odniesienie do Boga. Nasza praca, nasze życie mają być modlitwą na cześć Stwórcy. Chwalenie Boga, oddawanie Mu chwały – to jest cel naszego istnienia. W ciągu sześciu dni gonitwy łatwo zapomnieć o Bogu. Jesteśmy wciągnięci w kołowrót codzienności jak w wyżymaczkę. W niedzielę muszę się zatrzymać i wziąć oddech. Spojrzeć w niebo, czyli w stronę Boga, w wieczność. Nabrać koniecznego dystansu do ziemskich spraw. Muszę „zmarnować” czas dla Boga. Inaczej będę miał tylko week-end, czyli koniec tygodnia, nic więcej. Często „łyk” płynów znieczulających i end – koniec, pustka.

Dlaczego w niedzielę mamy powstrzymać się od pracy? To trudniej zrozumieć współczesnym niż obowiązek pójścia na Mszę. Raz jeszcze trzeba powtórzyć, że chodzi o Boga. Rezygnacja z pracy w niedzielę ma sens religijny! Nie chodzi tylko o wypoczynek, choć o to również. W opisie stworzenia z Księgi Rodzaju czytamy: „A gdy Bóg ukończył w dniu szóstym swe dzieło, nad którym pracował, odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie, jaki podjął” (Rdz 2,2). Jak to rozumieć, że Bóg „odpoczął”? Jan Paweł II tłumaczy, że Boży „odpoczynek” polega na tym, że kieruje swe spojrzenie na to, co stworzył. I widzi, że jest ono „bardzo dobre”. To rodzi radość. „Jest to więc spojrzenie »kontemplacyjne«, które nie zwraca się ku następnym dziełom, lecz pozwala raczej zachwycić się pięknem tego, co zostało wykonane”. Bóg spogląda przede wszystkim na człowieka, który jest Jego najwspanialszym dziełem. Spogląda jak oblubieniec na oblubienicę, czyli z miłością, z pragnieniem bliskości, zjednoczenia, zaślubin. Odpoczynek niedzielny ma być takim bezinteresownym spojrzeniem na świat, na miniony tydzień, na bliskich w taki sposób, by zobaczyć dobro i ucieszyć się nim. By kochać, modlić się, dziękować, uwielbiać, tęsknić za niebem, świętować. Nie wolno się smucić w niedzielę.

Trzecie przykazanie zaczyna się od słowa „pamiętaj”. Mamy tendencję do zapominania o sprawach najważniejszych. Myślimy wciąż, co trzeba zrobić, co naprawić, jak zapanować nad światem. Jak ów hydraulik, który odwiedzając Niagarę, mruczy pod nosem: „Sporo tej wody tu leci, ale spróbuję się z tym uporać”. Niedziela ma być odświeżeniem pamięci o Bogu i przypomnieniem, kim naprawdę jestem, przypomnieniem, że „być” jest ważniejsze od „mieć”, że „dawać” jest ważniejsze od „posiadać”, że „uczestniczyć” jest ważniejsze niż „podbijać”, „organizować”, „zarządzać”.

Afrykańskie „non possumus”

Każda niedziela jest „małą” Wielkanocą, dniem zmartwychwstania, „sakramentem Paschy” (św. Augustyn). Pierwsi chrześcijanie przywiązywali wagę do tego, że niedziela jest pierwszym dniem tygodnia, czyli pierwszym dniem stworzenia. Łączyli to z prawdą o zmartwychwstaniu, w którym widzieli początek „nowego stworzenia”, zalążek świata odnowionego, zbawionego przez Boga. Niedziela nie jest więc tylko wspominaniem, że Jezus zmartwychwstał, ale kieruje ku przyszłości, jest znakiem nadziei na nasze zmartwychwstanie, zapowiedzią wiecznego odpoczynku.

Wszystkie te wątki zbiegają się podczas Eucharystii. Dlatego „niedzielna celebracja dnia Pańskiego i Eucharystii stanowi centrum życia Kościoła”, podkreśla Katechizm Kościoła Katolickiego (2177). W pierwszych wiekach Mszę Świętą odprawiano tylko w niedzielę. Jednym z najmocniejszych świadectw przywiązania do niedzielnej Eucharystii zostawili męczennicy z Abiteny (dziś Tunezja). W 304 roku 49 chrześcijan złamało zakaz cesarza Dioklecjana. Zebrali się w domu jednego z nich, by odprawić Eucharystię. Zostali aresztowani. W Kartaginie przesłuchiwał ich prokonsul Anulin. Na pytanie, dlaczego złamali zakaz cesarza, usłyszał odpowiedź: „Sine dominico non possumus” (Nie możemy żyć bez niedzieli). „Bez niedzielnej Eucharystii brakowałoby nam sił do podejmowania codziennych trudów i musielibyśmy ugiąć się pod nimi”.

Po straszliwych torturach zostali zamordowani. Ich męczeństwo niepokoi sumienia skore do łatwych usprawiedliwień nieobecności na niedzielnej Mszy.

Dusza niedzieli

Kościół dopiero w obliczu zaniedbań i zobojętnienia zmuszony był nauczać o obowiązku uczestnictwa we Mszy św. niedzielnej. Mówi o tym także aktualny przepis prawa kanonicznego: „W niedzielę oraz w inne dni świąteczne nakazane wierni są zobowiązani uczestniczyć we Mszy Świętej” (kan. 1247). Katechizm dodaje, że ci, którzy dobrowolnie zaniedbują obowiązek niedzielnej Mszy Świętej, popełniają grzech ciężki (KKK, 2181). Prawo kościelne stwierdza także, że nakazowi uczestniczenia we Mszy Świętej czyni zadość ten, kto bierze w niej udział bądź w sam dzień świąteczny, bądź też wieczorem dnia poprzedzającego (kan. 1248).

Małe dopowiedzenie. Kiedy niedawno przypomniałem w GN, że wieczorna Msza św. w sobotę należy w sensie liturgicznym już do niedzieli, otrzymałem kilka listów ubolewających, że Kościół w ten sposób sam osłabia sens niedzieli. To nie tak. Warto pamiętać o tym, że przez długie wieki w ogóle nie było Mszy Świętych wieczorem, było tylko poranne. Dopiero w 1953 r. roku papież Pius XII zezwolił na odprawianie Mszy wieczornych. Św. Jan Paweł II w liście o niedzieli zwraca uwagę, że tzw. pierwsze nieszpory niedzielne odprawia się w sobotę. Pisze: „Z liturgicznego punktu widzenia bowiem te właśnie nieszpory rozpoczynają dzień świąteczny. W konsekwencji Msza św. zwana czasem »przedświąteczną«, która jednak w rzeczywistości ma charakter w pełni świąteczny, jest sprawowana według liturgii niedzielnej”. Niedzielna Msza w sobotni wieczór nie jest więc w żaden sposób osłabieniem wymowy niedzieli. Świętowanie niedzieli zaczyna się w sobotni wieczór, podobnie jak szabat zaczyna się po zmroku w piątek.

Prawdziwym wyzwaniem dla chrześcijan dziś jest to, by zachować „duszę” niedzieli, by dzień Pański nie zgubił swojego sakralnego charakteru w weekendowej modzie rozrywkowo-sportowej. Nie ma nic złego w niedzielnym grillu, bieganiu po lesie czy jeżdżeniu na rowerze. Ale jeśli te formy rozrywki stają się formą ucieczki od życia, narcystycznej koncentracji na sobie czy quasi-religijnym świeckim obrzędem (a tak bywa!), to jest to zaprzeczenie świętowania. Niedziela to czas dla Boga i czas dla nas. Czas uświęcony. To świątynia budowana nie w przestrzeni, ale w czasie. Dlatego chrześcijanin jest zobowiązany do porzucenia wszelkich zajęć, które przeszkadzają w uwielbieniu Boga, i zakłócają świąteczny charakter dnia radości, spokoju i odpoczynku.

No dobrze, ale jakie są koszty niedzieli? Jeśli stawiamy takie pytanie, zauważa Robert Spaemann, to już zadajemy cios niedzieli. „Niedziela jest bowiem przez to niedzielą, że nic nie kosztuje i z ekonomicznego punktu widzenia nic nie przynosi. Pytanie, ile kosztuje jej ochrona jako dnia wolnego od pracy, zdradza bowiem, że już w swoim umyśle zamieniliśmy niedzielę w dzień roboczy” – podkreśla niemiecki filozof.

Walcząc o „duszę” niedzieli, walczymy nie tylko o naszą chrześcijańską tożsamość w neopogańskim świecie, ale także o autentyczny postęp, o duszę świata. Bardziej ludzki świat można budować, tylko współpracując z Bogiem, a nie zapominając o Nim.