Nie na złość babci

Andrzej Macura

Spontanicznie, to można zaintonować „sto lat” na weselu. Podejmowanie poważniejszych decyzji wymaga roztropności.

Nie na złość babci

Parę dni temu Brytyjczycy zdecydowali, że chcą opuścić Unię. Teraz... Zdaje się, że zaczynają żałować. Coś się już przebąkuje o drugim referendum, brytyjski parlament i  premier Cameron nie chcą  ostatecznej decyzji podejmować natychmiast, pojawia się niepokój o gospodarkę, o pozycję funta, buntownicze pomruki dochodzą ze Szkocji i z Irlandii Północnej... Czy to tylko reakcja tej części „większej połowy” Wyspiarzy, którzy chcieli w Unii zostać?

Pewnie tak.  Ale wydaje mi się, że z czasem część zwolenników odejścia z Unii zmieni zdanie. Znacząca część. Bo jeśli, jak wynikało z sondaży, w przeddzień głosowania jeszcze kilkanaście procent mogących głosować nie wiedziało, za czym się opowiedzieć.... Podejrzewam, że takich, którzy nie do końca rozumieli za czym głosują (w sensie konsekwencji takiego kroku) było znacznie więcej. Kłopoty czekające obywateli tego kraju pewnie wielu z nich otworzą oczy. Ale cóż, słowo się rzekło....

Jako chrześcijanin w pełni popieram ostrożne stanowisko papieża Franciszka: szanuję decyzję Brytyjczyków, ale uważam, że jedność jest lepsza od podziału. I zgadzam się z opinia tych, którzy chcieliby, by brexit stał się okazją do ponownego przemyślenia tego, jak Unia funkcjonuje. To przecież wspólnota niepodległych państw (niech się tylko nie kojarzy z postradziecką WNP ;-)); wspólnota narodów przywiązanych do swojej niezależności. Narzucana przez unijnych urzędników unifikacja  tylko wzmacnia siły odśrodkowe. Trzeba znaleźć taki model funkcjonowania Unii, który będzie tę państwową i narodową odrębność szanował.

Wydaje mi się jednak, że decyzja, jaką w referendum podjęli Brytyjczycy jest też dobrą okazją do przemyślenia naszych własnych postaw. Może się mylę, ale często odnoszę wrażenie, że w kolejnych wyborach dość często decyzje podejmujemy dość spontanicznie, pod wpływem chwili, takiej czy innej wypowiedzi albo decyzji polityków, osobistych sympatii czy antypatii. Tymczasem warto chyba spojrzeć na sprawy szerzej; spróbować dostrzec konsekwencje takiej czy innej wyborczej decyzji nie tylko w wąskim wymiarze jednej, konkretnej sprawy, ale wielu różnych spraw. I na pewno nie na zasadzie „wybierzmy anarchię, a potem jakoś to będzie”. Odmrażając sobie uszy nie robię na złość babci, tylko sobie. Od tych naszych wyborów w końcu naprawdę bardzo dużo zależy....