Mama Irena

Joanna Bątkiewicz-Brożek

publikacja 24.06.2016 06:00

Wychowała 68 dzieci. „Nie urodziłam ich, ale czuję, jakbym była ich rodzoną matką” – mówiła Irena Bertoni. Zmarła współzałożycielka Nomadelfii, ukochanego przez Jana Pawła II miasta sierot. Trafi z pewnością na ołtarze.

Irena Bertoni była współzałożycielką Nomadelfii – jednej z największych we Włoszech wspólnot katolickich. Opiekę i miłość znalazło w niej ponad 5 tys. osieroconych dzieci. www.nomadelfia.com Irena Bertoni była współzałożycielką Nomadelfii – jednej z największych we Włoszech wspólnot katolickich. Opiekę i miłość znalazło w niej ponad 5 tys. osieroconych dzieci.

Wiadomość o śmierci Ireny Bertoni 16 maja podały największe dzienniki, jak „Corriere della Sera”, „La Stampa”, „Avvenire”. „Włochy płaczą po swojej mamie”; „Odeszła pierwsza mama z powołania” – informowały prasowe tytuły. W Polsce mało znana, na Półwyspie Apenińskim za życia uznawana za świętą. Razem ze sługą Bożym ks. Zeno Saltinim założyła Nomadelfii, jedną z największych nad Tybrem wspólnot katolickich. Ponad 5 tys. osieroconych dzieci znalazło w niej miłość. Dziełu błogosławili papieże, od Piusa XII po Franciszka. Kiedy Jan Paweł II zobaczył to z bliska, miał łzy w oczach. Wyciągnął ręce do wpatrzonych w niego sierot: „Jestem tu, żeby zobaczyć, jak żyje się Ewangelią i tym, co głosił Chrystus”.

Irena była jego ukochaną, drugą ziemską matką. Często się spotykali. Papież Polak zapraszał ją i jej dzieci do Castel Gandolfo (symboliczny jest fakt, że pogrzeb Ireny odbył się 18 maja, w dniu urodzin Wojtyły). Wniosła do Kościoła nowy powiew, powołanie matek dziewic, które oddały swoje życie dla sierot.

Miłość i braterstwo

Rok 1941. Środkowe Włochy. 18-letnia Irena czuje w sercu powołanie do macierzyństwa. Nie widzi się jednak w małżeństwie. Ciężko znosi widok wałęsających się po ulicach sierot wojennych. Porusza ją historia uznanego wówczas za szaleńca Bożego ks. Zeno Saltiniego. W 1931 r. przygarnia on 17-letniego Danila. Chłopak właśnie wyszedł z więzienia. Spotykają się w katedrze w Carpi, gdzie kapłan odprawia Mszę św. prymicyjną. Ksiądz Saltini zamieszkuje w starym domu po rodzicach w San Giacomo Roncole. Szybko pod jego dachem pojawiają się kolejne dzieci. Długo nikt nie ma odwagi angażować się w pomoc. Wreszcie w 1941 r. do drzwi puka 18-letnia brunetka. „Jestem pierwszą mamą” – mówi. Ksiądz Zeno chwyta za rękę młodą dziewczynę.

„Uklękliśmy pod krzyżem. Powtórzył trzykrotnie słowa z modlitwy »Anioł Pański«: »Oto ja służebnica Pańska. Niech mi się stanie według słowa twego«” – wraca do tamtej chwili po 38 latach Irena w jednym z pierwszych, kręconych jeszcze na czarno-białej taśmie, wywiadów. Ma czarne, gładko uczesane do tyłu włosy, promieniejące dobrem oczy, łagodne rysy twarzy. Jest otoczona gromadką dzieci w wieku przedszkolnym i nastolatkami. Kilkunastomiesięczne niemowlę o ciemnym kolorze skóry rączkami obejmuje twarz Ireny. Przytula i całuje. Irena niezwykle czule odnosi się do dziecka.

„Moi rodzice sprzeciwiali się temu, żebym zaangażowała się w pracę u ks. Zeno. To był jakiś nowy prąd w Kościele. Rodzice woleli, bym wstąpiła do klasztoru. A moje serce wołało do sierot. Więc pewnego dnia wzięłam pod pachę książki i wyszłam z domu, mówiąc, że idę do szkoły. I nie wróciłam” – opowiadała.

Z don Zeno Irena szybko nawiązuje dobry kontakt. Duchowny powierza dziewczynie dwójkę małych dzieci. Irena, z niemowlakami na rękach, idzie do biskupa. „Nie urodziłam ich – mówi. – Ale chcę je wychować jak swoje”. „Od teraz będziesz się nazywać »Mamą z powołania«” – błogosławi jej bp Pranzini, ordynariusz Modeny. Rodzi się tym samym nowe powołanie w Kościele: dziewicze macierzyństwo. Ksiądz Zeno z mamą Ireną tworzą Dzieło Małych Apostołów. Do ich ośrodka puka coraz więcej kobiet. Chcą oddać życie w dziewictwie i wychowywać dzieci z ulicy. Dołączają też kapłani. Z ulic przynoszą dziesiątki sierot. „To była wojna. Mleko dostawały tylko niemowlaki. Reszta jadła suszone kasztany. Niczego innego nie było” – opowiada Irena po prawie 70 latach w wywiadzie dla Rai Tre. „Kiedy dowiedzieli się o tym moi rodzice, tata zdecydował, że oddadzą wszystko dla tych dzieci. Mogliśmy dzięki temu dać dzieciom zupę z warzywami. Tata siedział z nami. I płakał”.

Jest rok 1943. We wrześniu Niemcy zajmują Włochy. Po tym jak Mussolini wydaje nakaz zbudowania czterech obozów koncentracyjnych dla Żydów, księża od Saltiniego ukrywają żydowskie dzieci, pomagają zdobyć fałszywe dokumenty rodzinom, by mogły uciec do Szwajcarii. Niemcy mają na oku „ekipę” Saltiniego. Ale w 1947 r. Irena i don Zeno burzą mury jednego z obozów w Fossoli (stąd Żydów deportowano m.in. do Auschwitz). Na archiwalnych zdjęciach filmowych widać, jak dziesiątki chłopców i dziewczynek biegną z wyciągniętymi rączkami do swoich nowym mam. Na ruinach obozu zakwitnie nowe miasto: Nomadelfia (z greki: prawo i braterstwo). W Nomadelfii zawiązują się pierwsze małżeństwa. Nowożeńcy są gotowi wychować swoje dzieci i sieroty. Nowe miasto liczy 1150 osób, z czego 800 to dzieci.

Nad Nomadelfią zawisną jednak szybko czarne chmury. Sytuacja ekonomiczna jest coraz gorsza. W 1952 r. Święte Oficjum nakazuje ks. Zeno i innym kapłanom opuścić wspólnotę. Są posłuszni (toczy się wobec nich postępowanie o rzekome oszustwo finansowe, ale szybko zostaną uniewinnieni). Nomadelfini z Fossoli przenoszą się pod Grosseto (tu do dzisiaj mają swoje miejsce). Mieszkają pod namiotami. I pojawia się nieoczekiwanie pomoc. Giovanna Albertoni Pirelli, córka jednego z potentatów przemysłowych i 29-letnia wdowa, mama czwórki dzieci, oddaje Nomadelfii majątek. Mamy i dzieci dzięki niej przetrwają. Ksiądz Zeno próbuje pomagać podopiecznym na odległość. Ale nie jest to proste. Prosi więc Piusa XII o zawieszenie swojego stanu kapłańskiego. „Jeśli nie mogę być z tymi dziećmi jako duchowny, to będę jako świecki” – pisze. Papież przenosi ks. Zeno do stanu laickiego „pro gratia”. I dopiero za pontyfikatu Jana XXIII Kościół oficjalnie uznaje Nomadelfię za wspólnotę i nadaje jej status specjalnej parafii, a papież przywraca do stanu kapłańskiego ks. Zeno i mianuje go jej proboszczem. Ministerstwo edukacji przyznaje nomadelfinom prawo do prowadzenia własnej szkoły, a Stolica Apostolska zatwierdza statuty miasta.

Adopcja według Chrystusa

Parafia – miasto sierot żyje według prostych reguł: to, co jest wewnątrz, jest dobrem wspólnym, nie istnieje własność prywatna, nie ma obrotu pieniędzmi. Osoby dorosłe pracują tylko wewnątrz Nomadelfii, bez wynagrodzenia. Rodziny deklarują otwartość na przyjęcie nowych dzieci. Młodzież i dzieci uczą się w szkołach na terenie Nomadelfii do 18. roku życia. Najważniejszym kryterium życia jest tu Ewangelia. „To prawda, że dziecko musi zjeść i dostać czyste ubrania. Ale najbardziej w życiu potrzebuje miłości. Widziałam to w oczach każdego z moich 68 dzieci. Każdym opiekowałam się od niemowlaka i kochałam tak samo i tak, jakbym je urodziła” – powtarzała pierwsza mama Italii.

Sierotom Irena tłumaczyła, że nigdy nie będą żyć bez matki. Że Bóg Ojciec zatroszczył się, by miały opiekę. Gesty i to, jak Irena mówiła o dzieciach, chwytają za serce. Była chodzącą miłością. „Gdybym miała raz jeszcze dokonać wyboru, postąpiłabym tak samo” – mówiła w 2012 roku. Już mocno zgarbiona, o siwych, ale jak przed 70 laty upiętych do tyłu włosach. Ten sam uśmiech i dobro w głosie i spojrzeniu. „Dzisiaj na świecie żyje kilka milionów opuszczonych i głodnych dzieci. To nie daje mi spokoju” – kiedy to mówiła, zakrywała twarz chusteczką

Wrażliwość Ireny podbiła serce Jana Pawła II. Nomadelfini po raz pierwszy spotkali się z nim w Castel Gandolfo. 12 sierpnia 1980 r. prasa włoska zamieściła zdjęcie: roześmiany papież, a u jego stóp dzieci, mama Irena i ks. Zeno. Są gitary, ognisko. Wielkie święto. Papież rozwiał wtedy wszelkie wątpliwości narosłe w Kościele wokół dzieła Ireny i ks. Zeno: „Nomadelfia to zapowiedź przyszłości, tego, do czego powołuje nas Bóg: bycia Jego dziećmi i bycia braćmi!” – mówił.

Kilka miesięcy potem zmarł ks. Zeno. Papież osobiście dopilnował, by wszcząć jego proces beatyfikacyjny. W 1989 r. sam odwiedził Nomadelfię w Grosseto. Ochrzcił wtedy pierwsze urodzone tamtego roku dziecko. „Żyjecie jak wyjęci z Dziejów Apostolskich – mówił papież. – Tak jak chciał Chrystus”. I dodał: „Ks. Zeno nauczył nas, że jedyną odpowiedzią na świat bez wiary jest świadectwo życia, zaangażowanie w dzieła miłości. Takim jest Nomadelfia! Takim są mamy z Nomadelfii, bo żyją tym, co Jezus powiedział na krzyżu: »Oto syn Twój, oto Matka twoja«”.

Fragment z Ewangelii według św. Jana (19,27) to tzw. oblig w Nomadelfii. Mamy z powołania przyjmują dziecko w czasie Mszy Świętej. Powtarzają słowa Chrystusa z krzyża. Adopcja według Chrystusa daje mamom z powołania siły ponadludzkie. Dlatego dzielą się miłością nie z jednym, a z kilkudziesięciorgiem dzieci każda. Ta Chrystusowa siła niosła też Irenę.