Kraść ze stołu ubogich

Mamy wszystkie narzędzia, by pokonać głód na świecie. Brakuje jednak woli politycznej.

Kraść ze stołu ubogich

W czasie swych wypraw do Afryki widziałam naprawdę wiele biedy i ludzkiego nieszczęścia. Kiedy jednak myślę o głodzie natychmiast staje mi przed oczami mała wioska w Demokratycznej Republice Konga i prowadzony tam przez polskie misjonarki ośrodek dożywiania. A w nim kilkadziesiąt dzieci: cichych, apatycznych, bez chęci do życia. To objawy choroby głodowej. Oznaką tego, że zaczynają z niej wychodzić jest nieśmiało powracający na dziecięce buzie uśmiech. Tam doświadczyłam paradoksu głodu. Miałam nakarmić może pięcioletnią dziewczynkę. Dziecko patrzyło na słodkie herbatniki i nie wyciągało po nie ręki, tak jak to zwyczajowo robią afrykańskie dzieci, zawsze radosne i zawsze głodne. Brak łaknienia jest jednym z objawów choroby głodowej. Umierasz, a  nie jesteś w stanie sięgnąć po leżące obok jedzenie. To ekstremum do którego może doprowadzić chroniczne niedożywienie.

Jest to tym większy dramat, że współczesny świat dysponuje wszystkimi potrzebnymi środkami i narzędziami, by pokonać plagę głodu. Nie robi tego jednak ponieważ brakuje woli politycznej. To nie moja wyidealizowana opinia, ale słowa Ertharin Cousin, dyrektor wykonawczej Światowego Programu Żywnościowego. Franciszek, jako pierwszy papież w historii, odwiedził w tym tygodniu siedzibę tej oenzetowskiej organizacji. Dla sytego i bogatego świata jego słowa były jak zimny prysznic, czy wręcz siarczysty policzek. Zginęły jednak w natłoku „bardziej życiowych” newsów. Papież mówił o naszej aroganckiej wolności, która pozwala na to, że broń krąży swobodnie po świecie, a żywność jest blokowana. Wezwał by „odnaturalizować” ubóstwo i przestać uważać je za jedną z wielu danych rzeczywistości. Dlaczego? Bo ubóstwo ma twarz. Ma twarz dziecka, rodziny, ludzi młodych i starych. Dla mnie ma szczególnie twarz afrykańskich dzieci, ale i ich bohaterskich matek, które robią wszystko, by ich pociechy choć raz dziennie mogły zapełnić swe brzuszki do syta. Franciszek podkreślił, że nie możemy uważać głodu tylko za jeden problem więcej, przyzwyczaić się do tego, że na świecie są ludzie cierpiący z tego powodu. Innymi słowy, głodujący muszą naprawdę zapukać do naszych sumień, bo tylko w ten sposób naprawdę zaczniemy działać. Jeśli oglądając w telewizji kolejne doniesienia o ubóstwie i głodzie myślimy, że tak było od początku świata, to nasze sumienie jest totalnie znieczulone. Statystyki mówią, że obecnie z głodu cierpi, co dziewiąty mieszkaniec naszego globu! 800 mln ludzi!

Choć żywności jest na świecie wystarczająco dla wszystkich, to nie wszyscy mają co jeść z powodu marnotrawstwa i nadmiernej konsumpcji. Ktoś zapyta, ale co ja mogę na to poradzić? Papież zwrócił uwagę, że „pożywienie marnowane jest jakby ukradzione ze stołu ubogich, którzy są głodni”. To może być właśnie nasze maleńkie poletko w walce z głodem na świecie. Uważniej robione zakupy, mniej marnotrawionego pożywienia, które trafia do kosza na śmieci i zamiast znieczulonego sumienia, serce coraz bardziej wrażliwe na potrzeby innych…