List do pobratymców

Andrzej Grajewski

publikacja 20.05.2016 06:00

W 1965 r. z okazji Milenium Chrztu Polski prymas kard. Stefan Wyszyński napisał list do Czechów i Słowaków. Publikujemy ten nieznany polskim historykom dokument, który jest ważnym świadectwem wspólnego dziedzictwa duchowego narodów Europy Środkowej.

Prymas Czech kard. Josef Beran Luigi Felici /Ap Photo/east news Prymas Czech kard. Josef Beran

List nie jest znany polskim historykom i prawdopodobnie jedyny jego egzemplarz znajduje się w Rzymie. Trafiłem na niego, przeglądając archiwum czeskiej sekcji Radia Watykańskiego, udostępnione mi dzięki pomocy Beaty Zajączkowskiej, współpracującej od lat z „Gościem” dziennikarki Radia Watykańskiego. Szukałem materiałów do studium na temat polityki wschodniej papieży Jana XXIII oraz Pawła VI. Jakież było moje zdumienie, kiedy wśród materiałów redakcyjnych, będących zapisem wyemitowanych przed laty audycji, natrafiłem na niezwykły dokument: oryginalny list prymasa Polski, skierowany, jak głosi jego tytuł, „Do naszych pobratymców w Czechosłowacji”. List napisany jest na papierze firmowym prymasa Wyszyńskiego i nosi datę: Rzym, 5 grudnia 1965 roku. Powstał więc tuż przed zamknięciem Soboru Watykańskiego II, które nastąpiło trzy dni później.

List nie jest podpisany. Z treści jednak wynika, że pisał, a raczej dyktował go osobiście prymas Polski. Prawdopodobnie kard. Wyszyński na pomysł jego napisania wpadł jesienią 1965 r., w trakcie pisania przez Episkopat Polski listów do biskupów na całym świecie, zapraszając ich do wzięcia udziału w uroczystościach Milenium Chrztu Polski. Najbardziej głośny stał się obszerny dokument skierowany do biskupów niemieckich, znany jako orędzie. List do Czechów i Słowaków ma inny charakter. Jest osobistą refleksją prymasa na temat wspólnoty dziejów narodów słowiańskich, umieszczoną w kontekście Milenium Chrztu Polski.

Za pośrednictwem kard. Berana?

Prawdopodobnie prymas Wyszyński przekazał list kard. Josefowi Beranowi, prymasowi Czech, który brał udział w ostatniej sesji Soboru Watykańskiego II. Miało to jednak miejsce w bardzo dramatycznych okolicznościach. Josef Beran, niezłomny świadek wiary, w czasie wojny aresztowany przez gestapo i więziony w niemieckich obozach koncentracyjnych, w 1946 r. został przez papieża Piusa XII mianowany metropolitą praskim. Ponieważ stawiał opór rozbijaniu Kościoła przez komunistyczną władzę, w 1949 r. internowano go i w odosobnieniu przebywał do 1963 roku. Później został umieszczony w domu starców w miejscowości Muka ov. W lutym 1965 r. Paweł VI mianował go kardynałem. Jednocześnie wysłał do niego z misją prałata Agostina Casarolego, podsekretarza w Kongregacji ds. Nadzwyczajnych, aby skłonił go do opuszczenia Pragi i przyjazdu do Rzymu. Miała to być jednak podróż tylko w jedną stronę. Prymas Czech nie mógł już wrócić do ojczyzny.

Kardynał Beran podporządkował się woli papieża. Później brał aktywny udział w ostatniej sesji soboru. Do historii przeszło jego wystąpienie „O wolności sumienia”, wzywające do poszanowania praw chrześcijan za żelazną kurtyną. Wiadomo, że w Rzymie spotykał się z kard. Wyszyńskim. Być może w trakcie ich rozmów powstał pomysł napisania tego listu. Ponieważ nie było żadnej możliwości prezentacji go w komunistycznej Czechosłowacji, zdecydowano, że będzie odczytany przed mikrofonami czeskiej sekcji Radia Watykańskiego, bardzo wówczas w Czechach i na Słowacji słuchanej, co irytowało komunistyczne władze.

Umiłowani pobratymcy

List zaczyna się bardzo znamiennym zwrotem „Umiłowani pobratymcy”. Prymas Polski zaznacza we wstępie, że „Polska katolicka zbliża się do Tysiąclecia swego chrztu”. W tym kontekście przypomina rolę, jaką w tym wydarzeniu odegrała żona Mieszka I „Dubrowka – zwana w Polsce Dąbrówką”. Jak pisze: „Jako chrześcijanka przyniosła swemu Małżonkowi swoją żywą wiarę, Ewangelię Chrystusową i Krzyż”. W dalszej części listu kard. Wyszyński wspomina „Potężną Postać św. Wojciecha, Biskupa Pragi, który jest czczony w Bazylice Prymasowskiej w Gnieźnie i tysięcznych miejscach i świątyniach całej Polski”. Prymas Polski przypomina Czechom i Słowakom, że imię św. Wojciecha zrosło się ze Stolicą Prymasowską w Gnieźnie, z miastem Gnieznem i metropolią gnieźnieńską, którą nazywano ongiś metropolią św. Wojciecha. Odwołuje się także do popularności imienia Wojciech w tych narodach. „Iluż Polaków nosi to imię” – pisze kard. Wyszyński. „Cześć św. Wojciecha tak bardzo rozpowszechniona w Czechach i na Słowacji, ściśle łączy ze sobą nasze Narody. Tym więcej, że przy Grobowcu św. Wojciecha powstała organizacja kościelna, Metropolia Gnieźnieńska z diecezjami: Gniezno, Wrocław, Kraków i Kołobrzeg, podczas sławnego Zjazdu Gnieźnieńskiego w roku Tysięcznym. Równie silnie rozwinięta jest w Polsce cześć Brata św. Wojciecha – pierwszego Arcybiskupa Gnieźnieńskiego, św. Radzima – Gaudentego. Te najstarsze wspomnienia ożywiamy w sobie dziś, gdy zbliżamy się do Tysiąclecia Chrztu Polski. Przez wspólnych świętych jednoczymy się uczuciami wdzięczności i chrześcijańskiej wspólnoty z Wami. Pragniemy zapewnić Was jak serdecznie modlimy się w intencji Czech i Słowacji, gdy przygotowujemy się do Wielkiego Te Deum Narodu Polskiego. Zapewniając Was, Drodzy Pobratymcy, o naszej czci braterskiej i o modlitwie w Waszej intencji, prosimy Was o pamięć przed Chrystusem i Jego Matką i o wsparcie modlitwą”.

Ten piękny list jest świadectwem horyzontów intelektualnych prymasa Polski, starającego się w historii odnaleźć więzy wspólnoty oraz dziejowego przeznaczenia Polaków, Czechów i Słowaków. Używa przy tym zwrotu „pobratymcy”, wówczas nieobecnego w oficjalnym języku. Warto zauważyć, że w ten sam sposób wspólnotę narodów Europy Środkowej zdefiniuje Jan Paweł II podczas homilii wygłoszonej 10 czerwca 1979 r. na krakowskich Błoniach. Zwracając się do pielgrzymów z Czech i Słowacji, papież powiedział wówczas: „Ze szczególną radością witam tutaj grupy naszych pobratymców (podkreślenie moje – A.G.), którzy przybyli z południa, spoza Karpat. Bóg wam zapłać za waszą obecność. A jakże bardzo pragnąłbym, ażeby mogli tu być jeszcze inni... Bóg wam zapłać, bracia Łużyczanie. O, jakże bardzo pragnąłbym, ażeby mogli tutaj, przy tej pielgrzymce papieża Słowianina, być jeszcze inni nasi bracia w języku i w losach dziejowych. A jeśli ich nie ma na tych Błoniach, niech pamiętają, że tym bardziej są w naszym sercu i w naszej modlitwie”.

W ciemnej godzinie

Kiedy prymas Polski pisał list do Czechów i Słowaków, sytuacja Kościoła katolickiego w Czechosłowacji była dramatyczna. Stalinizm nie skończył się tam jak u nas, w 1956 roku. Odwilż miała przyjść dopiero w drugiej połowie lat 60., aby wybuchnąć wydarzeniami Praskiej Wiosny 1968 roku. Obowiązywało drakońskie prawo wyznaniowe, które uniemożliwiało wykonywanie jakichkolwiek czynności duszpasterskich bez specjalnego zezwolenia Urzędu ds. Wyznań. Zarówno w Czechach, jak i na Słowacji wielu księży i biskupów nadal siedziało w więzieniach, a diecezjami często rządzili wikariusze kapitulni, wybrani spośród duchownych wskazanych przez władze świeckie. Jak wspominał po latach kard. Casaroli, w komunistycznej Czechosłowacji istniało przeświadczenie, że „Kościół katolicki jest dla reżimu jakby pozostawionym przez minione wieki obcym ciężarem, który należało eliminować, chociaż prawdopodobnie miało to zająć o wiele więcej czasu, niż można było sobie życzyć”.

W Czechach jedynym biskupem pełniącym urząd był Franti ek Tomá ek, tajnie wyświęcony w 1949 roku. W lutym 1965 r. władze zaakceptowały jego kandydaturę jako administratora apostolskiego archidiecezji praskiej, pod warunkiem że kraj opuści kard. Beran. Biskup Tomá ek brał udział w obradach Soboru Watykańskiego II, ale zachowywał wówczas bardzo ostrożną postawę i daleko posuniętą lojalność wobec władz.

Na Słowacji było trzech biskupów: Ambróz Lazík, Róbert Pobo ný i Eduard Nécsey, ale żaden z nich nie miał statusu biskupa diecezjalnego. Byli jedynie administratorami apostolskimi. Wszyscy byli w przeszłości represjonowani i działali bardzo ostrożnie, aby nie narazić swych wspólnot na jeszcze większe szykany. Wydaje się więc rzeczą wykluczoną, aby ktokolwiek z nich, chociaż w różnych okresach czasu brali udział w pracach Soboru Watykańskiego II, mógł pośredniczyć w przekazaniu listu prymasa Wyszyńskiego do Radia Watykańskiego. Jeśli pośrednikiem nie był osobiście kard. Beran, mógł to być ktoś z duchownych z papieskiego instytutu dla czeskich księży Nepomucenum, którzy – jak słyszałem – mieli cały czas dobry kontakt z Radiem Watykańskim. Wydaje mi się jednak, że tylko autorytet kard. Berana mógł zdecydować o tym, że list został odczytany na falach czeskiej sekcji Radia Watykańskiego, o czym świadczy fakt, że w tym zbiorze jest jego czeska wersja językowa. W tym kontekście można także zrozumieć, dlaczego prymas Polski w zakończeniu listu ograniczył się jedynie do sformułowania, że w „braterskiej Miłości przesyłam Wam, jako Prymas Polski imieniem Episkopatu Polski i własnym, braterskie pozdrowienie i pocałunek pokoju”. List nie ma żadnego adresata, jak w przypadku pozostałej milenijnej korespondencji Episkopatu Polski. Nie ma w nim także zaproszenia do wzięcia udziału w polskim Milenium. Prymas wie, że ci, którzy godni są tego zaproszenia, przyjechać nie mogą, a niegodnych zapraszać nie chciał. Nie znam żadnego innego dokumentu kościelnego z tamtego okresu, który, jak list prymasa Polski, tak precyzyjnie i z tak wielką miłością przypominałby Czechom i Słowakom ich chrześcijańską tradycję oraz miejsce we wspólnocie narodów europejskich. Dlatego warto ocalić go od zapomnienia.