Brzegi, czyli Dzieło Miłosierdzia

Piotr Legutko

publikacja 12.05.2016 06:00

Kto wymyślił właśnie to miejsce na Światowe Dni Młodzieży? – gorączkują się dziennikarze. Dobre pytanie! Warto dowiedzieć się, kto i co stoi za hasłem Campus Misericordiae.

W Brzegach pod Wieliczką odbędzie się sobotnie czuwanie młodzieży z papieżem i Msza św. kończąca ŚDM Kraków 2016 Miłosz Kluba /Foto Gość W Brzegach pod Wieliczką odbędzie się sobotnie czuwanie młodzieży z papieżem i Msza św. kończąca ŚDM Kraków 2016

W ostatnią sobotę lipca na powitanie papieża Franciszka zabije Dzwon Miłosierdzia. W Brzegach pod Wieliczką dzwonnicy jeszcze nie ma, ale dzwon już stoi, tuż obok Domu Miłosierdzia. Dzwon szczególny, poświęcony przez kard. Dziwisza – nieprzypadkowo w Niedzielę Miłosierdzia. W Brzegach są już także tablice informujące o tym, gdzie będą znajdować się sektory podczas Mszy papieskiej. I choć Campus Misericordiae dziś kojarzy się nie tyle z domem, ile właśnie z miejscem największego modlitewnego zgromadzenia podczas Światowych Dni Młodzieży, to przecież nazwa oznacza nie pole namiotowe, ale wznoszony właśnie żywy pomnik, który pozostanie jako owoc ŚDM, gdy pielgrzymi już opuszczą Polskę.

O Brzegach mówi się ostatnio dużo i z troską (mniej lub bardziej szczerą), zwłaszcza po krytycznym rządowym raporcie na temat bezpieczeństwa tego miejsca. W mediach zaczęły się pojawiać nawet alternatywne lokalizacje dla Mszy Posłania. Józef Pilch, wojewoda małopolski, odpowiedzialny za zabezpieczenie ŚDM, publicznie przyznał, że wolałby naznaczone już świętością papieskie Błonia. Albo płytę lotniska w Balicach, gdyby młodych z całego świata nie pomieściła największa krakowska łąka i sąsiedni park Jordana. Wywołało to prawdziwą burzę. W huku piorunów miotanych w mediach na organizatorów ŚDM umknęło przesłanie tych dni, których symbolem są – wznoszone właśnie w Brzegach – Dom Miłosierdzia i Dom Chleba. To już od dawna nie jest miejsce przypadkowe, wybrane jedynie ze względu na najlepszą logistykę i największą pojemność. Choć pielgrzymi jeszcze nie przyjechali do Polski, to Brzegi właśnie przechodzą do historii jako trwały ślad po ŚDM, pierwszy taki, odkąd święto młodych chrześcijan jest organizowane.

Nie ma planu B

To ważne uściślenie, bo śledząc doniesienia mediów, można by odnieść wrażenie, że Brzegi przejdą do historii jedynie jako miejsce, gdzie ŚDM w końcu się nie odbędą. Oczekiwanie na taki sensacyjny news „popsuł” przed tygodniem bp Damian Muskus: – Nie ma żadnego planu B. Aby doszło do zmiany miejsca, musiałoby dojść do kataklizmu, powodzi, ale wtedy Błonia też nie będą najlepiej wyglądały – rozwiał wątpliwości dziennikarzy koordynator generalny Komitetu Organizacyjnego ŚDM Kraków 2016.

Musiał to zrobić tak jednoznacznie po przecieku do prasy marcowego raportu Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, a zwłaszcza zawartej w nim następującej rekomendacji: „Przy wydarzeniu o takiej skali i charakterze miejscowość Brzegi nie powinna być brana pod uwagę jako jedna z głównych lokalizacji uroczystości. Miejsce to jest źródłem wysokiego ryzyka dla życia i zdrowia ludzi”. Autorzy raportu wytykali problemy z ewakuacją ze względu na zbyt wąskie drogi, mosty i wiadukty, sąsiedztwo linii wysokiego napięcia, zniszczone wały przeciwpowodziowe i brak melioracji oraz kłopoty z zabezpieczeniem medycznym.

Brzmi mocno, ale bp Muskus nie wydawał się raportem zdruzgotany: – O wszystkich tych zagrożeniach było wiadomo od początku, nie są one niczym nowym, zresztą część problemów już usunięto, a jeszcze mamy cztery miesiące na dokończenie przygotowań – uspokajał. I szybko dostał wsparcie od premier Beaty Szydło. – Po to są raporty, by z nich wyciągać wnioski i na ich podstawie przeprowadzać konieczne zmiany oraz poprawić to bezpieczeństwo – stwierdziła pani premier. A szef MSZ w liście do uczestników międzynarodowej konferencji dotyczącej Dni gwarantował: „W imieniu rządu polskiego zapewniam, że pokażemy sprawną organizację i najwyższy możliwy poziom zbiorowego i osobistego bezpieczeństwa”.

Z komunikatu, który po przecieku wydało RCB, wiadomo zresztą, że raport jest lekko przeterminowany, bo nie uwzględnia prac wykonanych w Brzegach w ostatnich tygodniach, np. melioracji, usunięcia niebezpiecznych słupów trakcyjnych czy położenia światłowodów. Wiadomo też, że w najbliższym czasie cały teren zostanie zmeliorowany, a wojsko wybuduje dodatkowe przeprawy. Czy to wystarczy, by uspokoić nastroje?

Nie zmieniać koni w trakcie przeprawy

Nikt nie może przy takim przedsięwzięciu powiedzieć, że jest przygotowany na każdą ewentualność. Zapewne więc jeszcze nieraz będziemy epatowani kolejnymi newsami o zagrożeniach, brakach, niedociągnięciach, a przede wszystkim ryzyku, na jakie narażeni będą uczestnicy ŚDM. Taka już natura mediów, które oczywiście powinny ostrzegać, bo taka ich misja ale bez popadania w przesadę. I z zachowaniem rzetelności przekazu. W sensacyjnym serialu na temat Brzegów zabrakło na przykład „streszczenia poprzednich odcinków”. Choćby przypomnienia debaty na temat lokalizacji Mszy Posłania, która toczyła się przez wiele miesięcy w 2014 roku! Debaty, w trakcie której ważono wiele argumentów, a decyzję podjęto świadomie, z uwzględnieniem specyfiki wydarzenia, które zacznie się w sobotę po południu, a zakończy 24 godziny później. Nie szukano przecież jedynie miejsca na wspólną modlitwę czy nabożeństwo, ale – de facto – gigantycznego pola namiotowego będącego w stanie pomieścić ponad 2 mln ludzi. Błonia, dwa sąsiadujące z nimi stadiony i park Jordana mogą w sumie pomieścić najwyżej 700 tys. osób. Dlatego – choć z wielkim żalem wyrażanym zarówno przez stronę kościelną, jak i władze Krakowa – ta lokalizacja odpadła w przedbiegach, choć przecież i tak Błonia będą jedną z głównych aren ŚDM.

Najnowszy rządowy raport szacuje liczbę uczestników ŚDM nawet na 3 mln. Nie ma więc powrotu do tematu Błoń. A skoro już mowa o bezpieczeństwie, to chyba nie warto w ogóle zmieniać koni w trakcie przeprawy. Na przykład szukając za pięć dwunasta awaryjnych rozwiązań na zorganizowanie wielkiego finału. Zresztą wszystkie inne niosą jeszcze większe ryzyko.

Żywy pomnik ŚDM

Artur Kozioł, burmistrz Wieliczki, jest wielkim entuzjastą Brzegów jako jednego z miejsc ŚDM mimo problemów, jakie to za sobą niesie. Pewnie dlatego, że patrzy dalej i widzi dobro, jakie pozostanie, gdy opadnie kurz po ostatnich pielgrzymach. Mówił o tym, gdy po raz pierwszy odezwał się w Brzegach Dzwon Miłosierdzia. – Ten dzwon będzie brzmiał, gdy będzie potrzebna pomoc – zauważył sentencjonalnie burmistrz, zwracając uwagę na genius loci tego miejsca, już na zawsze i bez względu na wszystko związanego z miłosierdziem.

Drugim entuzjastą Brzegów jest ks. Bogdan Kordula, dyrektor Caritas Archidiecezji Krakowskiej, bezpośrednio zaangażowany we wznoszenie żywego pomnika ŚDM. Budynek, w którym (być może) spędzi ostatnią noc w Polsce papież Franciszek, już po jego wyjeździe stanie się bowiem Domem Stałego Pobytu dla Osób Starszych. Obok wyrośnie drugi trwały znak miłosierdzia – Dom Chleba, prawdopodobnie największy na świecie magazyn żywności dla potrzebujących (a przynajmniej tak twierdzą specjaliści od dobroczynnego marketingu). I nie będzie to jedynie hala czy magazyn żywności. – Tworzymy nową jakość, pole doświadczalne dla młodych ludzi, którzy jako wolontariusze, jako studenci odbywający praktyki w kontakcie z osobami starszymi mogą się wiele nauczyć i mogą ofiarować wiele serca – mówi ks. Kordula.

Jest jeszcze trzeci element dopełniający dzieło powstające właśnie w Brzegach. To kliniki mobilne, które będą służyć potrzebującym w najbardziej zapalnych punktach świata, także w obozach dla uchodźców, niosąc pomoc ofiarom wojen i kataklizmów w odległych i trudno dostępnych terenach. Kliniki na kołach, wyposażone w lekarstwa i odpowiedni sprzęt, mogą służyć nie tylko jako punkty podstawowej opieki medycznej, ale także jako mobilne gabinety specjalistyczne. Pierwszą z takich klinik – zakupioną przez Caritas – poświęci już w lipcu papież, któremu szczególnie bliska jest idea pomocy uchodźcom.

Trójwymiarowe miłosierdzie

Przedsięwzięcie jest ogromne. Niektórzy mówią, że szalone i niekonwencjonalne, ale przecież to przywilej młodości. W niekonwencjonalny sposób zbierane są też środki na sfinansowanie budowy obu domów oraz klinik. Ruszyła akcja crowdfundingowa, z wykorzystaniem platformy internetowej, dająca szansę nie tylko na wsparcie dzieła, ale także  – przy okazji – na zdobycie wielu nagród, rzecz jasna niekonwencjonalnych, takich jak: spędzenie dnia z Gwardią Szwajcarską, możliwość zrobienia sobie selfie z Franciszkiem, przejazd papieskim pojazdem czy zjedzenie z papieżem kolacji.

Słowo „crowd” oznacza tłum. Tu – „miłosierny tłum”, czy raczej społeczność internetową, która potrafi błyskawicznie zebrać pieniądze na jakiś konkretny cel. Jak kibice Wisły Kraków, którzy tą drogą w ciągu 48 godzin zebrali blisko milion złotych, gdy ich ukochany klub popadł w kłopoty. Ksiądz dyrektor krakowskiej Caritas przywołuje ten przykład, bo jest przekonany, że właśnie crowdfunding będzie dla młodych najlepszym narzędziem, by okazać miłosierdzie – także czynem.

Stosunek do osób starszych, schorowanych, samotnych jest dziś chyba najbardziej powszechnym testem miłosierdzia. Dom Chleba ma z kolei stanowić część działającego w ramach Caritas Punktu Socjalnego, świadczącego bezpośrednią pomoc materialną potrzebującym z terenu całej diecezji. Wreszcie kliniki mobilne to „artykuł pierwszej potrzeby” dla poszkodowanej ludności cywilnej na terenach objętych działaniami wojennymi. Gdy w sobotę, 30 lipca, papież pojawi się na podwielickich łąkach, pobłogosławi to trójwymiarowe dzieło miłosierdzia – odpowiedź na wyzwania współczesnego świata. I wtedy nikt już nie będzie pytał: a skąd wytrzasnęliście te Brzegi?