Zapomnieć się nie da

Joanna M. Kociszewska

Kilka słów o aborcji, jej skutkach i alternatywach.

Zapomnieć się nie da

Dziś uroczystość Zwiastowania Pańskiego. To dzień, w którym szczególnie przypomina się o konieczności ochrony życia nienarodzonych jeszcze dzieci. W tym roku w tych dniach ponownie rozgorzała gorąca dyskusja dotycząca prawnej dopuszczalności (lub nie) aborcji.

Nie mam zamiaru w tym komentarzu odnosić się do przedstawionej niedawno propozycji konkretnego rozwiązania prawnego. O swoich wątpliwościach w tej kwestii pisałam już w październiku w tekście Jak zmniejszyć zło? O ile argument: "bo to zaszkodzi obecnie rządzącym" (wspomniany w poprzednim tekście) uważałam i uważam za całkowicie nieistotny, o tyle pytanie o ryzyko wtórnego pogorszenia sytuacji przy zmianie władzy jest poważne. Każdy musi to rozważyć we własnym zakresie.

Wracając do samej kwestii zakazu aborcji. Po pierwsze, trzeba ustalić o czym mówimy. Przez aborcję rozumiem takie działanie, którego pierwszym i jedynym celem jest śmierć poczętego dziecka. Nie jest nim zatem żadne leczenie matki, które tę śmierć może spowodować lub nawet spowoduje w sposób nieunikniony. Nie jest aborcją podanie ciężarnej chemii, która może zaszkodzić dziecku. Nie jest aborcją usunięcie macicy z guzem nowotworowym, jeśli tego wymaga wiedza medyczna, nawet jeśli w sposób oczywisty spowoduje to śmierć dziecka. To inna kategoria działań. 

Zaznaczam: nie mówię o uprzedzającym usunięciu ciąży w przewidywaniu potencjalnie szkodliwego leczenia. Ale nie stanowi to wymogu dla jego podjęcia.

Jeśli pominąć powyższe przypadki kategoria "zagrożenia życia matki" staje się bardzo wąska. W znakomitej większości przypadków np. wad serca ciąża oznacza wskazanie do skrócenia drugiej fazy porodu lub cięcia cesarskiego. W tych nielicznych, gdzie faktycznie ciąża stanowi poważne ryzyko sam zabieg aborcji również takie ryzyko stwarza.

W polskim prawie są jeszcze dwa przypadki, gdy aborcja jest dopuszczalna. Najczęstszy to ciężkie lub nieodwracalne uszkodzenie płodu. Aborcja traktowana jest tu jak sposób na cofnięcie czasu i uniknięcie żałoby po stracie dziecka. Przykro mi, to niemożliwe. Czasu cofnąć się nie da. Żałobę i tak trzeba będzie przeżyć. Dziecko utracone zawsze pozostanie dzieckiem. Wiedzą o tym matki, które poroniły...

Można w tym cierpieniu nie zostać samemu. Istnieją hospicja perinatalne. Miejsca, gdzie kobiety (rodzice dziecka, ich rodziny) znajdą pomoc i w procesie przechodzenia przez żałobę, i w opiece nad dzieckiem jeśli urodzi się żywe, choćby miało żyć kilka czy kilkadziesiąt minut. Ludzie, którzy przez to doświadczenie przeszli, mówią, że szansa na pożegnanie dziecka to wielki dar, który pomaga przeżyć stratę. Nie trzeba przed nią uciekać.

I w końcu najtrudniejszy temat: ciąża która jest wynikiem gwałtu. Doskonały materiał do budzenia współczucia. Bo jak można zmusić brutalnie zgwałconą czternastolatkę, by urodziła? Zapytam inaczej: powinna usunąć ciążę... i co? Zapomnieć?

Kobieta zgwałcona bardzo chce zapomnieć. Cofnąć czas. Sprawić, by to co się stało, co ciągle powraca, nigdy nie zaistniało. Problem w tym, że to niemożliwe. Gwałt nie jest czymś, co można z siebie wymazać. Nie jest czymś, po czym życie może toczyć się tak jak przedtem. Nic już nigdy nie będzie tak jak przedtem. Nie ma sensu podtrzymywanie tego złudzenia. Nie ma sensu powtarzanie, że wszystko będzie dobrze, tylko pozbędzie się śladów. To bardzo wygodne dla otoczenia, ale wobec samej kobiety okrutne.

Zapomnieć się nie da. Da się przeżyć. Zbudować siebie na nowym poziomie. Jest możliwe szczęśliwe życie, ale nie da się go zbudować na zapomnieniu. I w przeżyciu tej traumy, nie zapomnieniu trzeba kobiecie (czasem i jej bliskim) pomóc. Nie jest pomocą aborcja. To zło dokładane do zła. Zło, z którym i tak przyjdzie się kiedyś zmierzyć.

Pewne jest natomiast: nie wolno dopuścić, by kobieta, a czasem i jej rodzina, została z tym sama. W sobotę papież Franciszek proponował, by pomnikiem Roku Miłosierdzia stały się konkretne dzieła miłosierdzia. Może warto pomyśleć o jakiejś inicjatywie wspierającej przyszłe matki w często bardzo trudnych sytuacjach? O realnej pomocy dla rodzin wychowujących niepełnosprawne dzieci? Okna życia i domy samotnej matki tu nie wystarczą.

Na koniec chciałabym przypomnieć dwa głośne ostatnio filmy. Pierwszy to "Niewinne". Film, w którym gra się toczy o życie dzieci, których poczęcie spowodował brutalny, zbiorowy gwałt. Co więcej - proszę wybaczyć określenie, ale jest adekwatne do tamtych czasów - chodzi o sowieckie bękarty (!) A jednak nikt nie neguje: ich życie ma wartość. Bez względu na jego początek i kompletną życiową rewolucję, jaką spowodowały.

Drugi film to "Pokój". Oglądamy przejmującą historię zupełnie nie pamiętając, że ten mały dzieciak, którego los tak wzrusza, to owoc gwałtu na porwanej i uwięzionej siedemnastolatce. Jednego z zapewne wielu gwałtów. W głowie ma to cały czas tylko ojciec dziewczyny. Nawet patrzeć na to dziecko nie może... Okrutne? A przecież gdyby los sprawił, że uwolniono by ją wcześniej, nie musiałby patrzeć...

Te dwa obrazy niech nie znikają z naszej pamięci, gdy będziemy myśleć o aborcji.