Głodnych nakarmić

Beata Malec-Suwara

publikacja 21.03.2016 06:00

I choć można potraktować to wezwanie dosłownie, tu raczej chodzi o pragnienie bycia bliżej Boga. No, jedzenie też nie jest bez znaczenia.


Na pierwszym spotkaniu bocheńskiej Alphy uczestnicy zastanawiali się, czy jest w życiu coś więcej Beata Malec-Suwara /Foto Gość Na pierwszym spotkaniu bocheńskiej Alphy uczestnicy zastanawiali się, czy jest w życiu coś więcej

W Bochni 7 marca rozpoczął się Kurs Alpha. – Przepis na Alphę jest prosty i zawsze taki sam – mówi Antoni Tompolski z Krakowa, który poprowadził pierwszy wykład w Bochni. Skrótowo rzecz ujmując, jest to 10 spotkań, nie licząc wstępnego, podczas których uczestnicy podzieleni na kilkunastoosobowe grupy rozmawiają o swoim doświadczeniu wiary, problemach, przemyśleniach. Każdemu spotkaniu towarzyszy wykład o innej tematyce, m.in. kim jest Jezus, dlaczego umarł, skąd mieć pewność co do swej wiary, jak się modlić, czym jest Pismo Święte. Spotkania odbywają się przy zastawionym stole.

Mieszkańcy Bochni i okolic entuzjastycznie odpowiedzieli na zaproszenie Jana Smagi, który był inicjatorem bocheńskiej Alphy. – Tak naprawdę nie spodziewaliśmy się takiej liczby chętnych. Liczyliśmy na trzy grupki, utworzyliśmy sześć. W każdej 14–15 osób – mówi Janek.


Kto przychodzi na Alphę?
 – Wielu ludzi ma problemy z wiarą, z Kościołem i nie ma miejsca, gdzie mogliby o nich porozmawiać. Tu można podzielić się swoim doświadczeniem bez obawy, że ktoś to skrytykuje. Korekta idzie ze sceny. To znacznie bardziej uzdrawia niż tłumaczenie, wyjaśnianie – uważa Antoni Tompolski, lider wspólnoty Góra Oliwna, która wyrosła z kursów Alpha prowadzonych w ramach Duszpasterstwa Akademickiego „Na Miasteczku”.

Ze swojego doświadczenia widzi, że bardzo dużo jest zranień ze spowiedzi. – Ktoś na nich nakrzyczał, obrazili się i nie chodzą do kościoła – mówi Tompolski. Są i poważniejsze bolączki. – Zwykle młodym jest nie po drodze do kościoła, bo myślą, że Pan Bóg krępuje ich życie, wolność, młodość, zwłaszcza w dziedzinie seksualności – zauważa krakowianin. To jego zdaniem właśnie szary pragmatyzm codziennego życia najbardziej zagraża Kościołowi, a więc bycie katolikiem, jeśli chodzi o przyjęte sakramenty, ale przy tym życie tak, jakby Boga nie było.


Wielu uczestników bocheńskiej Alphy to ludzie o ugruntowanej wierze. Po co więc przyszli? – Im człowiek bardziej zbliża się do Boga, tym bardziej Go potrzebuje i chce Go bardziej odkrywać, bo widzi w tym radość i szczęście dla siebie – mówi Jan, jeden z uczestników, który już dawno czytał o Alphie i jej owocach. – Nawet chwilę się nie zastanawiałem, czy powinienem się na kurs zapisać. To była spontaniczna decyzja, ale ona rosła we mnie już od dawna – dodaje. Z kolei Zbigniew był raczej sceptyczny wobec pomysłu żony na przyjście tutaj. – Teraz nie żałuję, że się zapisałem. W ostatnich latach bardzo poszukuję Boga i mam potrzebę osobistego doświadczenia Go w swoim życiu – mówił po pierwszym spotkaniu Alphy.


W organizację Kursu Alpha zaangażowanych jest kilkanaście osób świeckich. Ks. Wojciech Gałda, proboszcz bocheńskiej parafii św. Mikołaja, cieszy się, że świeccy przejmują inicjatywę. – Pamiętam, jak na jednej ze swoich pierwszych parafii zacząłem prowadzić grupę ministrantów przez starszego animatora. Proboszcz patrzył na to podejrzliwie, bo wydawało mu się, że to mnie się nie chce robić, ale po pewnym czasie i on dostrzegł, że było to ważne przede wszystkim dla tego animatora. Przestał być przedmiotem duszpasterstwa, a stał się jego podmiotem, tym, który uczestniczy w przekazywaniu wiary. Dziś to jest ksiądz misjonarz pracujący w Argentynie – opowiada ks. Gałda, zauważając przy tym, że czasem dla prowadzących kurs, jak i dla niego samego, to mogą być większe rekolekcje niż dla samych uczestników.


TAGI: