Absolutnie nie oceniać ludzi

xmas

publikacja 16.03.2016 06:00

– Nieważne, jakiego człowieka spotykamy na swojej drodze, nie możemy go zaszufladkować, 
ale mamy dostrzec w nim bliźniego – mówi Elżbieta Rylewicz. 


Wolontariusze PZC (od prawej): Maria Marcinkowska, Krystyna Dróbka, Zofia Siuda, Barbara Maciaszek, Elżbieta Rylewicz 
i Szczepan Maciaszek ks. Marcin Siewruk /Foto Gość Wolontariusze PZC (od prawej): Maria Marcinkowska, Krystyna Dróbka, Zofia Siuda, Barbara Maciaszek, Elżbieta Rylewicz 
i Szczepan Maciaszek

Wolontariusze Parafialnego Zespołu Caritas planują wielkopostną akcję zbiórki żywności w osiedlowym supermarkecie. Są tam już bardzo dobrze znani, rozpoznawani i życzliwie przyjmowani przez dyrekcję sklepu i mieszkańców, którzy ze szczodrym sercem wspierają pomoc. 
PZC działa w parafii pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Zielonej Górze od 2004 r. zainaugurował swoją działalność z inspiracji bp. Adama Dyczkowskiego i proboszcza ks. Krzysztofa Skokowskiego.

– Caritas nie jest ideologią, ale praktycznym wyrazem miłości bliźniego. Wolontariusze Parafialnego Zespołu Caritas działają we własnym imieniu, ale są też reprezentantami całej wspólnoty parafialnej. Niosą pomoc duchową i materialną w imieniu wiernych. Często jest tak, że osoby potrzebujące proszą w milczeniu, wstydząc się swojego ubóstwa, dlatego jest wielką sztuką znaleźć tych ludzi i pomóc im, nie raniąc ich honoru. Osoby zaangażowane w PZC pomagają w wielu akcjach i codziennej działalności w duchu Ewangelii, z wielkim zaangażowaniem i skromnością – mówi ks. Krzysztof Skokowski, przewodniczący PZC.
Ale zanim rozpocznie się zbiórka w sklepie, trzeba jeszcze rozdysponować wśród podopiecznych 400 kg świeżej marchwi. Dla ułatwienia sprawy wolontariusze rozplanowali logistykę i dostarczyli sprawnie warzywa potrzebującym.


Pomoc to coś oczywistego


– Pomoc potrzebującym była czymś oczywistym w moim domu rodzinnym. Pamiętam, że jako dziecko przed świętami biegłam do kościoła, żeby zanieść paczkę dla najbiedniejszych. Jednocześnie, sama w okresie kryzysu gospodarczego doświadczyłam pomocy ze strony Kościoła i ludzi związanych z działalnością charytatywną. Po kolędzie ksiądz powiedział, że powinnam przyjść; wsparcie, jakiego wtedy doświadczyłam, było tak wielkie, że kiedy mogłam sama włączyć się w pracę Parafialnego Zespołu Caritas, nie miałam żadnych wątpliwości – opowiada Elżbieta Rylewicz, zastępca przewodniczącego PZC.
 – W moi przypadku było tak, że od lat byłam w grupie modlitewnej, ale ciągle brakowało mi możliwości konkretnej pomocy, bezpośredniego wyjścia do potrzebującego człowieka. Kiedy powstał PZC, wiedziałam, że to jest wspólnota dla mnie – mówi Krystyna Dróbka.


Szukając osób potrzebujących wsparcia, wolontariusze są w kontakcie z księżmi, znającymi sytuację parafian, chociażby z wizyty duszpasterskiej, często też osoby korzystające z pomocy PZC przyprowadzają swoich znajomych, którzy sami krępowali się zgłosić z prośbą o pomoc, ale nabrali odwagi i zaufania, kiedy usłyszeli o życzliwości osób z parafialnej Caritas. Czasami zdarza się, że ktoś przychodzi w czasie dyżuru i jest nietrzeźwy, wtedy wolontariusze starają się cierpliwie mobilizować go do zachowania trzeźwości chociażby tylko w dniu wizyty w centrum pomocy. – Czasami udaje się nam osiągnąć ten cel i faktycznie, w dniu, kiedy osoby przychodzą do nas, starają się unikać alkoholu.

Kolejną sprawą, na jaką staramy się zwrócić uwagę, jest to, że spotkania z naszymi podopiecznymi odbywają się po Mszy św., w ten sposób mobilizujemy ich do modlitwy. To dla nas wielka radość, kiedy widzimy, że panowie przed świętami Zmartwychwstania ustawiają się w kolejce do konfesjonału i przystępują do wielkanocnej Komunii św. – mówi Barbara Maciaszek, skarbnik PZC. 


1,5 tony miłości


Wielu parafian dostrzega poświęcenie 
18 wolontariuszy PZC i utożsamia się z projektami parafialnej Caritas. Najbardziej jest to widoczne w przygotowaniu paczek na święta Bożego Narodzenia, kiedy ludzie wybierają kolorowe serduszka, symbolizujące konkretną rodzinę. Czerwone serce oznacza rodzinę wielodzietną, która potrzebuje większej paczki, natomiast inne kolory wskazują na mniejsze rodziny czy osoby samotne. Pomysł został podchwycony na diecezjalnym spotkaniu Parafialnych Zespołów Caritas i od razu przyjął się w parafii pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy. – W ubiegłym roku zabrakło serduszek do losowania, tylu było chętnych parafian, gotowych pomóc potrzebującym. Akcja przerosła nasze marzenia i wyobrażenia. W 2014 r. parafianie pomogli nam przygotować paczki, których ciężar przekroczył ponad 1500 kg. Pamiętam też sytuację z początków naszej działalności. Organizowaliśmy magazyn na nasze potrzeby, potrzebne były półki i od razu znalazł się parafianin, który wyposażył nasz skromny magazyn – wspomina Elżbieta Rylewicz. 


Chociaż garstka grzybów


Działalność PZC to nie tylko pomoc materialna, ale również odwiedzanie osób samotnych, spotkania z nimi. – Zdarzyło się, że przyszła do nas kiedyś młoda osoba i powiedziała, że nie tylko chciałaby przygotować paczkę świąteczną, ale również zaprosić samotną osobę na wieczerzę wigilijną – opowiada Barbara Maciaszek. Jednym z marzeń wolontariuszy jest wspólna pielgrzymka z podopiecznymi do któregoś z diecezjalnych sanktuariów, która byłaby wyraźnym znakiem budowania prawdziwych relacji. 
Wielu podopiecznych bardzo stara się odwzajemnić otrzymaną życzliwość. – Jedna z pań, bardzo uboga, za wszelką cenę, chciała się nam zrewanżować. Była bardzo pracowita, w sezonie zbierała jagody, grzyby. Kiedy tylko mogła, prosiła, żebyśmy przyjęli od niej, to, czym ona mogła nas obdarować – ze wzruszeniem opowiadała Elżbieta Rylewicz.

TAGI: