Królowa na kolanach

Barbara Gruszka-Zych


publikacja 12.03.2016 06:00

W kącie katedry wawelskiej wisi krzyż, a na nim Jezus, który przemówił. Słuchała go niespełna dwunastoletnia królowa Jadwiga Andegaweńska. Dziś ludzie, którzy tam klęczą,
też chcą usłyszeć Jego głos.


Krucyfiks, pochodzący z XIV wieku, znajduje się w obejściu za ołtarzem wawelskiej katedry henryk przondziono /foto gość Krucyfiks, pochodzący z XIV wieku, znajduje się w obejściu za ołtarzem wawelskiej katedry

To, co się tu wydarzyło, nie działo się w blasku fleszów, ale w duszy – mówi ks. prof. Jacek Urban, dyrektor Archiwum Krakowskiej Kapituły Katedralnej, kierownik Katedry Historii XIX w. na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II.
– Według podań Pan Bóg przemówił do Jadwigi jak do Mojżesza na górze Synaj. Nam, żyjącym ponad 600 lat później, trudno to przyjąć za oczywistość, ale inaczej było w średniowieczu – dodaje. 
Czarny krzyż wawelski przypomina krucyfiksy mistyczne tworzone w Nadrenii i środkowych Włoszech na przełomie XIII i XIV w. Przedstawiały postać Zbawiciela bardzo realistycznie, nie tylko z oznakami męki, ale także także zjadającego ciała trądu. „Może dlatego, że Jego męka była absolutna i nawet w bólu przerósł zwykłą, ludzką miarę” – pisze Marta Kwaśnicka w książce „Jadwiga”. Przypomina, że z krucyfiksami mistycznymi wiążą się opowieści, według których przedstawiony na nich Jezus rozmawia z modlącymi się. Takie doświadczenia mieli znani święci: Tomasz z Akwinu i Franciszek z Asyżu. Czy podobnej wizji doznała modląca się Jadwiga?


Pokładziny i ślub


Niezrealizowany dotąd scenariusz Krzysztofa Zanussiego „Jadwiga Andegawenka” rozpoczyna scena, w której Jadwiga dostaje pierwszej miesiączki. – Opowieści o małoletnich królowych zawsze znajdują się na granicy nieprzyzwoitości – mówi reżyser. Ale to właśnie z dojrzałością władczyni Polski wiązały się ówczesne plany dynastyczne. Dziesięcioletnia Jadwiga, córka Ludwika Andegaweńskiego i Elżbiety Bośniaczki, wnuczka Elżbiety Łokietkówny, więc Piastówna, przyjechała do Krakowa realizować politykę mocarstwową jej rodziców, pragnących wydać córki za potomków najlepszych rodów w Europie. Niebawem miały się odbyć jej powtórne pokładziny z Wilhelmem Austriackim Habsburgiem. Pierwszy raz położyła się z nim do łóżka pod okiem dworzan, kiedy miała
 4 lata. On był ośmiolatkiem.

Zawarcie związku małżeńskiego było możliwe po skończeniu 12 lat, ale papież udzielił królowej półrocznej dyspensy i Jadwiga mogła wyjść za mąż, mając 11 i pół roku. Przypadało to 15 sierpnia 1385 r. Właśnie wtedy do Krakowa z nakazu ojca Leopolda III przyjechał Wilhelm. Jadwiga polubiła go jako mała dziewczynka, kiedy spędzili razem pół roku na dworze w Wiedniu. Teraz, prawie panienka, chciała związać się z miłym sobie Wilhelmem. Inne plany miała Rada Krakowska, pragnąca jej małżeństwa z 36-letnim księciem litewskim Jagiełłą. Dwa miesiące po koronacji przybył do królowej brat Jagiełły, Skirgiłło, i przedstawił propozycję: jego brat przyjmie chrzest i ochrzci naród litewski, jedyny pogański w ówczesnej Europie, pod warunkiem, że Jadwiga weźmie go za męża. Ale ona odesłała go do matki.


Nie wiadomo, ile w przekazywanych opowieściach o tamtych dramatycznych dla królowej chwilach jest literackiego zmyślenia. Długosz pisze, że zakochana w Wilhelmie Jadwiga spotkała się z nim w klasztorze franciszkanów, gdzie tańczyli i rozmawiali. Kiedy panowie małopolscy utrudniali jej widzenie z Wilhelmem, rozgniewana raniła toporem w ramię broniącego jej wyjścia z zamku Dymitra z Goraja. – Nikt wówczas nie przejmował się wolą dziewcząt – wyjaśnia ks. prof. Urban.
– Ona jako pierwsza okazuje swoją wolę. Zwykle takie fakty się kryło, ale jej postępowanie zostało zapisane. 14 sierpnia 1385, czyli dzień przed przybyciem Wilhelma do Krakowa, w Krewie Jagiełło zobowiązał się przyjąć chrzest i rękę Jadwigi. Królowa nie wiedziała, co robić – czy dać się ponieść uczuciom, czy wybrać nieokrzesanego poganina z Północy? Miała też obawy, czy wybierając Litwina, nie złamie słowa danego Habsburgowi. Prawdopodobnie wtedy musiała modlić się przed czarnym krzyżem, prosząc o pomoc. 


Pani pod adamaszkiem


– Obok Najświętszego Sakramentu ten lipowy krzyż zawsze uchodził za najświętsze miejsce w katedrze – mówi ks. prof. Urban. – Jest on jednym z najstarszych zachowanych fragmentów wyposażenia. Musi pochodzić z ostatniego ćwierćwiecza XIV w., kiedy Jadwiga przybyła do Krakowa, i zawsze był z nią kojarzony. Nigdy nie został przeniesiony z tego narożnika, jedynie w 1401 r. oprawiono go w ołtarz. Jego autorem jest prawdopodobnie Mistrz z Wyższego Brodu. Można przypuszczać, że albo Jadwiga przywiozła gotowe dzieło ze sobą z Węgier, albo sprowadziła artystę z Czech lub Węgier do Polski, gdzie wtedy nie było rzeźbiarzy tej klasy. Postać Chrystusa na krucyfiksie ma dwa metry, ale jest delikatna i jakby zanurzona w ludzkiej naturze Stwórcy. Natomiast Jego twarz wychyla się ku nam z innej rzeczywistości. Gładka, jakby ktoś chustą starł z niej w wszystkie bóle umierania. Tylko czoło wyraża całe napięcie zmagania się z cierpieniem. – To nie jest masywne ciało Zbawcy z kościoła Mariackiego – mówi ks. prof. Urban.

– Ten Chrystus nie ma rąk kulturysty, ale szczupłe, wydłużone ramiona, obrazujące kruchość ludzkiej natury. 
Modląca się przed Nim królewna była małą dziewczynką, choć jak pisał Jan Długosz, „wszystko co mówiła lub czyniła znamionowało sędziwego wieku powagę”. Nie zachowały się jej żadne wizerunki. Kiedy w 1887 dokonywano restauracji katedry, odkryto jej grób. Obecny przy tym Jan Matejko odrysował wyjęte z trumny insygnia i czaszkę, która być może posłużyła mu jako model twarzy Jadwigi malowanej w „Poczcie królów polskich”. Na jego portrecie ma czarne włosy i surową twarz, a z jednej z włoskich kronik z tamtych czasów dowiadujemy się, że była piękną blondynką. Kiedy po 550 latach odsłonięto płytę grobową, aby przenieść jej relikwie do sarkofagu z białego marmuru kararyjskiego, zebrani zobaczyli okryte adamaszkową oponą kości królowej, dobrze zachowane paznokcie i zęby. Ciało leżało w trumnie przesunięte do jednego boku, bo prawdopodobnie obok położono jej zmarłą po trzech tygodniach życia córeczkę Elżbietę Bonifację.

– Oglądałem szczątki królowej przed beatyfikacją, miała kształtną czaszkę, która nie „straszyła” – zwierza się ks. prof. Urban. – Tak jak w kazaniu pogrzebowym Stanisława ze Skalbmierza „poznaliśmy jej niezwykłą urodę”. Wcześniej antropologowie podawali, że mierzyła 180 cm. Przed beatyfikacją badający długość jej kości udowej, świadczącej o wzroście, stwierdzili, że musiała mieć ponad 170 cm. Jednak wtedy, kiedy modliła się przed czarnym krzyżem, była drobną, niską, niespełna 12-letnią dziewczynką, ufającą, że usłyszy wielki głos z góry. 


Stopione od żaru


W scenariuszu Zanussiego znajduje się opis tamtej rozmowy królowej i Zbawiciela: „Wróćmy do katedry królewskiej, gdzie w mroku majaczyła uniesiona w ekstazie twarz Jadwigi, podobna do oblicza św. Teresy w rzeźbie Berniniego. Patrzyła w górę, na krucyfiks. Jej twarz rozświetlała się, jakby nagle padły na nią promienie słońca. (...) Jednocześnie strażnik na wieży zamku, widząc światło w oknach katedry, zaczął bić w dzwon na trwogę. O świcie brat zakonny sprzątał popiół i śmiecie przed jutrznią. Kiedy wymieniał świece, ze zdumieniem zobaczył, że te blisko krzyża stopiły się w nocy od jakiegoś żaru i tak przywarły do lichtarzy, że trzeba je ostrzem podważać”. Według przekazów Zbawiciel powiedział królowej: „Ratuj Litwę”, czego dowodem jest fakt, że ta zmieniła plany i wyszła za Jagiełłę.

– Wiszący na krzyżu Chrystus został utrwalony w samym momencie umierania, kiedy zadano Mu cios włócznią i z Jego boku zaczyna wypływać obficie woda i krew – opowiada ks. prof. Urban. – Jego głowa już się pochyla, ale jeszcze nie opadła na piersi i trwa w lekkim skłonie. Autor skoncentrował się na momencie podstawowym dla naszej wiary – zbawczej śmierci Jezusa. Jadwiga wie, że musi oddać życie Polsce, i identyfikuje się z cierpiącym. Święty Tomasz à Kempis, prawie jej rówieśnik, swoją książkę „O naśladowaniu Chrystusa” napisał 40 lat po tym fakcie. Jadwiga wcześniej wcieliła w życie ideę naśladowania Chrystusa. Ci, którzy nie znają teologii, twierdzą, że Jego zastygłe w bólu oblicze jest pełne rezygnacji. Wierzący wiedzą, że to moment, kiedy mówi: „Ojcze, w Twoje ręce oddaję ducha mego”. 
Ci, którzy mają problemy, wiedzą, że to jedyna ucieczka i pomoc. Ks. prof. Urban nieraz widział, że klęczący tutaj potrafią się zapomnieć w modlitwie.

Pod krzyżem, w mosiężnej skrzyni wykonanej przez prof. Witolda Korskiego, spoczywają relikwie królowej, przeniesione tu przed beatyfikacją. Jan Paweł II zalecił, żeby w tym miejscu sprawować liturgię Podniesienia Krzyża. – Leżąca pod krzyżem Jadwiga ma podnosić z kolan proszących – mówi ks. prof. Urban. – To się może udać tylko wtedy, gdy chwycą się krzyża. Ona, kobieta, dała radę, dlaczego więc nam miałoby się nie udać?

TAGI: