Gdzie się podzieją sześciolatki?

Jan Drzymała

MEN postanowiło sprawdzać poprawność uchwał samorządów dotyczących przedszkoli. Tylko czy od kontroli przybędzie miejsc dla maluchów?

Gdzie się podzieją sześciolatki?

Mamy kolejną odsłonę problemu, czy dzieci do szkoły wysłać w wieku 6 czy 7 lat. Wiadomo, obecnie rodzice mają wybór. Natomiast wybór to jedno, a praktyka trochę jakby tego wyboru nie chciał brać pod uwagę.

Jak donosi PAP, wczoraj z minister Anną Zalewską spotkali się rodzice, którzy chcieliby, aby ich sześcioletnie dzieci przygotowanie do nauki w szkole odbywały w tym samym przedszkolu, do którego uczęszczały do tej pory. Według informacji przekazanych przez panią minister władze Warszawy manipulują rekrutacją do przedszkoli tak, by utrudnić rodzicom dokonywanie wolnego wyboru i decydowanie, czy ich dzieci mają iść do zerówek w szkołach czy też mogą pozostawać w przedszkolach. Minister Zalewska zapowiedziała, że w samorządach będą kontrole sprawdzające zasadność podejmowanych w tych sprawach uchwał. Ale czy od kontroli przybędzie miejsc w przedszkolach? MEN najwyraźniej liczy, że tak.

Na podstawie medialnych doniesień trudno wyrokować, kto w tym sporze przekazuje rodzicom uczciwe informacje. Jedna kwestia jednak staje się jasna i powinna być nauczką dla polityków.

Decyzja o zmianie prawa - taka czy inna - daleka jest od rozwiązania problemu. Całe zamieszanie z sześciolatkami wynika z obaw zarówno rodziców, ale też samorządów, czy dla dzieci sześcioletnich, które do szkół nie pójdą, wystarczy miejsca w przedszkolach. I czy tego miejsca starczy też dla maluchów, które będą chciały zacząć nowy rok w przedszkolu, a tu nagle jeden rocznik więcej blokuje miejsce. Budynki przecież nie są z gumy i rozciągać je trudno.

Łatwo było z przedszkoli wypchnąć sześciolatki i przenieść je do szkół. Teraz rządząca ekipa ma kłopot, by sytuację odwrócić. Jednak pytanie brzmi, czy podejmując w sumie słuszną decyzję o umożliwieniu rodzicom decydowania o edukacji ich dzieci, nie dało się przewidzieć, jakie będą konsekwencje takiej regulacji? Problem wydaje się dość prosty do przewidzenia. Dlatego pytanie brzmi, jak to możliwe, że tej sytuacji nie wzięto pod uwagę i czy aby nie będzie podobnego zamieszania przy innych regulacjach podejmowanych przez rządzącą ekipę?