Odgruzowany Pan Bóg

Marta Deka, ks. Zbigniew Niemirski

publikacja 27.02.2016 06:00

Wielu ich rówieśników uważa, że Kościół to są smęty. Tymczasem oni mówią, że Kościół jest radosny i piękny, a w ferie, zamiast na narty, jadą na KODA i KAMuzO. To rekolekcje, które oazowiczom kojarzą się z kursami dla elit.

Uczestnicy KODA i KAMuzO pozdrawiają całą oazową wspólnotę i zapraszają do oazy ks. Zbigniew Niemirski /Foto Gość Uczestnicy KODA i KAMuzO pozdrawiają całą oazową wspólnotę i zapraszają do oazy

Do oazy trafiali na różne sposoby. Najczęściej zachęcali ich rówieśnicy lub katecheci, ale zdarzało się, że ruch dosłownie wyssali z mlekiem matek. W czasie kolejnych wakacji przechodzili przez 15-dniowe rekolekcje coraz to wyższych stopni, aż przyszedł czas, by stali się animatorami, młodymi przewodnikami młodszych. KODA to Kurs Oazy dla Animatorów, a KAMuzO to Kurs Animatorów Muzycznych Oazy. Od lat oba organizowane są podczas zimowych ferii.

Zasięg pod figurą

KODA i KAMuzO trwają 10 dni. Po raz drugi odbywały się w ośrodku rekolekcyjnym Ruchu Światło–Życie w Dąbrówce.

– Wcześniej organizowaliśmy je w naszym ośrodku w Pionkach. Ale tam to było miasto. Niewiele miejsca poza ośrodkiem na takie spacery, by gdzieś obok nie było marketu czy kebaba. Dąbrówka to malownicza wieś z lasem po sąsiedzku, ciszą, a nasz tutejszy ośrodek niedawno przeszedł gruntowny remont i oferuje bardzo dobre warunki. Mały kłopot to 104 km do Radomia. Tutaj od wielu lat autobus przejeżdża tylko raz na dobę. Musimy organizować własny transport, ale – z drugiej strony – są to naprawdę zamknięte rekolekcje – mówi ks. Grzegorz Lipiec, diecezjalny moderator Ruchu Światło–Życie diecezji radomskiej.

Uczestnikom nie przeszkadza nawet to, że trudno tu złapać zasięg telefonu komórkowego. – Najlepiej jest przed figurą Matki Bożej, przed wejściem do ośrodka. W tym miejscu Ona słucha naszych rozmów – śmieją się uczestnicy i dodają: – Bardzo lubimy ten ośrodek. Jeśli ktoś nie był tu latem na oazie, to przecież wielu z nas od lat przyjeżdża tutaj na oazowego sylwestra. I tak to na zimowe KODA przyjechało 61 osób, na KAMuzO – 14, do tego kadra. W sumie 90 osób. A – co ciekawe – do młodzieży z naszej diecezji dołączyła grupa z kilku miejsc Polski, z archidiecezji katowickiej i łódzkiej oraz z diecezji żywieckiej, siedleckiej i kieleckiej.

– Oni takie kursy mają u siebie, ale w terminach, które uniemożliwiały im udział. Wynaleźli nas w internecie, zgłosili się i jesteśmy razem w takiej poszerzonej wspólnocie, która się bardzo szybko poznała i ze sobą zaprzyjaźniła – wyjaśnia s. Anna Baćmaga, diecezjalna moderatorka ruchu.

Z dziadkami na oazę

– Bardzo chciałam wziąć udział w KODA. Ale terminy w mojej archidiecezji pokrywały się z moimi egzaminami na studiach. Znalazłam w internecie te rekolekcje, zgłosiłam się i jestem – mówi Joanna Basek z Rudy Śląskiej. Asia przyjechała z archidiecezji katowickiej, a więc z tej części naszego kraju, gdzie w ogóle narodziła się oaza. A że ten ruch to już prawdziwa tradycja, dowodzi sama studentka.

– W mojej parafii św. Andrzeja Boboli śpiewałam w scholi dziecięcej, potem pomagałam ją prowadzić. Na koniec moi znajomi z parafii zachęcili mnie, żeby przyjść na oazę. Przyszłam, a właściwie wróciłam, bo w oazie byli moi rodzice. Co więcej, na oazy rodzin jeździli moi dziadkowie. Gdy rodzice nie mogli jechać z powodu pracy, dziadkowie zabierali mnie ze sobą, wtedy małą dziewczynkę.

Krzysztof Goworek, licealista z Opoczna, oazę poznał jako mały chłopak. – Wszystko się zaczęło od moich rodziców, którzy są w oazie rodzin. Jeździłem z nimi jako małe dziecko. Myślę, że to była podstawa. A potem przyszło przekazanie pałeczki. Zobaczyłem, że to mi się podoba, że czuję się dobrze w oazie. Jeździłem już sam na kolejne stopnie. Rok temu byłem na KAMuzO, teraz jestem na KODA – opowiada.

Wielu uczestników trafiło do Ruchu dzięki rówieśnikom, czasem nauczycielom. – Do oazy zachęcił mnie w gimnazjum mój katecheta ks. Piotr Ostrowski. Teraz jestem tu już jako maturzystka. Przyjechaliśmy w trójkę i bardzo się cieszymy z tego, że będziemy pierwszymi animatorami w naszej parafii – mówi Justyna Sochańska z Drzewicy.

Formacja, która przemienia

– Wcześniej miałam problem z otwieraniem się na ludzi. Byłam raczej osobą nieśmiałą. Wolałam siedzieć w kącie i do nikogo się nie odzywać. A w oazie jest wiele wspaniałych osób, którzy w jakiś sposób pomagają mi się otwierać. Do wstąpienia na drogę oazową zachęcił mnie mój katecheta ks. Damian Spiżewski. KODA, w której biorę udział, pomoże mi dobrze się przygotować, by samodzielnie prowadzić grupy w parafii, a potem być animatorką na oazach letnich – mówi Karolina Jabłońska z parafii MB Nieustającej Pomocy w Starachowicach.

Dzień na KODA i KAMuzO to modlitwa, bo to przecież rekolekcje, ale też szkolenia i wykłady. – Najwięcej daje mi szkoła biblijna. Mnóstwo ważnych informacji. Prowadzi ją ks. Marcin Dąbrowski – mówi J. Basek. K. Goworek szczególnie sobie ceni szkołę liturgiczną. – Bardzo interesuje mnie to, co się wiąże z Mszą św. Chcę jak najwięcej wiedzieć, by potem jak najgłębiej przeżywać każdą celebrację – wyjaśnia. – Chłonę wszystkie wykłady, które prowadzą animatorzy, s. Anna i księża – dodaje Karolina Jabłońska.

– Bardzo lubię nasze Msze św., ponieważ tutaj każdy się bardzo angażuje w to, co ma robić, w śpiew, czytania. Bardziej mogę to przeżyć i skupić się na całej liturgii i czerpać z niej ogromną radość – zapewnia J. Sochańska.

Z wykładów chętnie korzystają także członkowie kadry. – Wracam do treści, których kilka lat temu słuchałem na mojej KODZIE. Przypominam sobie, pogłębiam – mówi animator Jakub Sałek z Radomia. Kuba kończy prawo w Krakowie i staje przed ważnymi decyzjami co do pracy. – Myślę, że cała oazowa formacja pozwoli mi dokonać dobrych wyborów i to, co wniosły w moje życie wszystkie oazy, będzie procentować w przyszłości. Dziękuję ks. Grzegorzowi, że zaprosił mnie do kadry tegorocznych zimowych rekolekcji.

Monika Zielińska z parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Zwoleniu studiuje matematykę, a w oazie jest animatorką muzyczną. – Współprowadzę KAMuzO. Uczestnicy przyjechali szlifować talenty, uczą się wykorzystywać je na chwałę Pana Boga. Zgłębiają warsztat stricte muzyczny, ale też umiejętności liderskie. Są otwarci, kreatywni, uczą się improwizacji, gdy trzeba się zaprezentować, wyjść poprowadzić zabawę, coś pokazać – mówi.

Bycie animatorem wiąże się z umiejętnością pracy z zespołem, stąd KODA i KAMuzO to także zajęcia z psychologiem. Te zajęcia prowadzi Elżbieta Kowalczyk. – Pomagam wzbogacać wiedzę z psychologii, z  komunikacji, z rozwiązywania problemów. Jako animatorzy powinni coś z tego umieć. Ale też tutaj odpoczywam. Można pobiegać po okolicy. Wspominam też moje oazy, a pierwsza z nich miała miejsce właśnie tutaj, w Dąbrówce. To były bardzo przeżyciowe rekolekcje, a na zawsze zapadła mi w pamięci piesza wyprawa na dzień wspólnoty do Paradyża – opowiada animatorka.

Delikatna zmiana akcentów

Siostra Baćmaga organizuje KODA i KAMuzO po raz 5., ks. Lipec – po raz 8. – Na przestrzeni tych lat uzbierało się sporo wspomnień, ale też obserwacji i doświadczeń – mówią moderatorzy.

– Chyba najbardziej rzuca się w oczy coraz mocniejsza konieczność indywidualnego podejścia. Kilka lat temu realizowaliśmy program i tylko czasem potrzeba było indywidualnego podejścia. Dzisiaj to się zupełnie zmienia – mówi ks. Grzegorz. – To dlatego w porządku dnia rezerwujemy znacznie więcej czasu na indywidualne spotkania, rozmowy i bycie ze sobą samych uczestników – dodaje s. Anna.

Zdaniem moderatorów, młodzi żyją pod wieloma presjami, coraz większymi wyzwaniami i oczekiwaniami. – Ciśnie ich wymóg zdobywania wykształcenia, pójścia na dobre studia. Nawet tutaj niektórzy przyjechali z dużą presją świadomości bliskiej matury i przygotowań do niej. Także otoczenie często nie sprzyja religijności. Ich rówieśnicy „ewangelizują” nie Ewangelią, ale antyewangelią. Tutaj trzeba wprost odgruzowywać potrzebę Pana Boga, bo potrzeba w nich jest, i to bardzo żywa i głęboka – mówi moderator.

Kadra zwraca też uwagę na potrzebę kontaktów w tzw. realu. – Dziś młodzi bardzo często kontaktują się ze sobą przez komunikatory, a to rodzi mentalność komunikatów uproszczonych, wręcz jakichś równoważników zdań, zamiast pełnych treści. To dlatego tak bardzo zależy nam na rozmowach, tych twarzą w twarz, ale także w grupie, bez komunikatora – wyjaśniają. – Nasza młodzież nie chce pływać po powierzchni. Chce się pogłębiać, ale też bardzo chce akceptacji ze strony grupy. Gdy ich otoczenie nie zawsze podziela ich religijność, oni w swoim środowisku, np. szkolnym, stają się wręcz świadkami i znakami sprzeciwu. Świadomość, że mają w oazie kolegów i koleżanki, którzy podzielają te same wartości, bardzo im pomaga, a oni niejednokrotnie przemieniają tych obok nich – mówi s. Anna.

I chyba coś w tym jest, bo K. Goworek dzieli się ciekawą refleksją: – Trzeba pamiętać, że oaza nie jest jakimś innym wyznaniem, nie jest czymś oderwanym od Kościoła. Oaza jest ruchem odnowy Kościoła, odnowy liturgii. Oaza tak naprawdę jest innym spojrzeniem na Kościół. Niejeden z naszych rówieśników uważa, że Kościół to są smęty, że to jest coś smutnego, coś nudnego, co musi być tylko poważne, a nawet przykre. Ruch Światło–Życie pokazuje inne spojrzenie, pokazuje, że Kościół jest żywy, że ludzie w nim nie są smutni, nie są zamknięci, ale są radośni. Kościół po prostu jest piękny.

TAGI: