Jesteście kluczem otwierającym niebo

Krzysztof Król


publikacja 15.02.2016 06:00

Często nie zauważamy ich wyjątkowej służby dla chorych, bezdomnych, ubogich czy załamanych. Jednak 
bez ich czarnych, szarych czy brązowych habitów świat straciłby kolory. Więc jak spotkasz siostrę zakonną lub zakonnika, to pochwal Boga!


W diecezji zielonogórsko-gorzowskiej pracuje blisko 200 sióstr z 21 zgromadzeń zakonnych oraz ok. 100 zakonników z 10 zgromadzeń. Cztery kobiety zostały włączone do stanu dziewic konsekrowanych, a dwie do stanu wdów konsekrowanych Krzysztof Król /Foto Gość W diecezji zielonogórsko-gorzowskiej pracuje blisko 200 sióstr z 21 zgromadzeń zakonnych oraz ok. 100 zakonników z 10 zgromadzeń. Cztery kobiety zostały włączone do stanu dziewic konsekrowanych, a dwie do stanu wdów konsekrowanych

Umocnij nas swoja łaską, byśmy byli czytelnym znakiem Twojej obecności w Kościele i w świecie – to fragment odnowienia ślubów zakonnych, jakie wypowiadały osoby konsekrowane 2 lutego w Dzień Życia Konsekrowanego. W tej wierności od ponad 40 lat trwa elżbietanka s. Agnieszka Kaczmarek. – Jestem szczęśliwa i gdybym miała wybrać jeszcze raz, to wybrałabym ponownie życie konsekrowane. W dzień wieczystych ślubów doznałam takiego dotknięcia Pana Boga, że do dziś czuję Jego miłość. Właściwie ona jest ciągle podgrzewana sakramentami świętymi i modlitwą – zapewnia z cudownym uśmiechem s. Agnieszka z Otynia.


Specjalna prośba od biskupa


Zakończył się Rok Życia Konsekrowanego. W święto Ofiarowania Pańskiego, 2 lutego, osoby konsekrowane z północnej części diecezji spotkały się na wspólnej liturgii pod przewodnictwem bp. Pawła Sochy w kościele ojców kapucynów w Gorzowie Wlkp. Natomiast z południowej części – w kaplicy ojców franciszkanów konwentualnych w Zielonej Górze. Tutaj z kolei Mszy św. przewodniczył bp Tadeusz Lityński. – Drodzy bracia i siostry, chcę to z mocą podkreślić: jesteście tymi, którzy dla Kościoła i dla świata otwierają niebo. Tak! Osoby życia konsekrowanego swoim radykalizmem, modlitwą, postem, jałmużną, pracą w biurze parafialnym, w hospicjum, w szpitalu, w sali wykładowej, w bursie, w domu pomocy społecznej, w kuchni, salce katechetycznej, zakrystii, kościele, kaplicy, z różańcem, z brewiarzem, są kluczem otwierającym niebo – powiedział biskup i kontynuował: – Bo przecież te intencje, które dźwigacie każdego dnia, to są intencje Kościoła otwierające niebo dla tych, którzy są w potrzebie.


Pasterz diecezji przypomniał także, że osoby konsekrowane powinny szczególnie naśladować Chrystusa. – Jesteście tymi, którzy budzą świat z pewnego uśpienia. I to rzeczywiście się dzieje każdego dnia od wczesnych godzin porannych, gdy są odmawiane modlitwy liturgii godzin, Koronka do Miłosierdzia Bożego, Różaniec. Gdy już jesteście na adoracji Najświętszego Sakramentu, uczestniczycie we Mszy św., kiedy inni może jeszcze śpią albo już zaczynają się trudzić pracą, to wy jesteście już na kolanach, i to wy dźwigacie także ciężar ich życia, polecając wszystkich Opatrzności Bożej – przypomniał biskup, a potem powiedział: – Tak bardzo brakuje nam w diecezji klasztoru klauzurowego. Stąd moja prośba, by w naszych kaplicach i świątyniach zakonnych była przestrzeń do kontemplacji. Kontemplacji Oblicza Jezusowego, kontemplacji krzyża Chrystusowego i kontemplacji Bożej Miłości.


Życia nie zmarnowałam


Siostra Maura Leszek ze Zgromadzenia Benedyktynek Misjonarek służy obecnie w Zielonej Górze. Nie od początku chciała byś siostrą zakonną. Poważnie myślała o studiowaniu chemii. Na tyle poważnie, że nawet zdała egzaminy na ten kierunek. Ostatecznie wybrała jednak zakon. – Okazało się, że Pan Bóg ma zupełnie inne plany. I to nie tylko w kwestii mojego powołania, ale także wyboru zgromadzenia. Planowałam iść do sióstr franciszkanek, nawet tam się zgłosiłam, ale Pan Bóg znowu zdecydował inaczej i poszłam do benedyktynek. To był totalnie Jego plan, nie mój. Oczywiście ja na niego się zgodziłam – przyznaje z uśmiechem siostra Maura, która w zakonie jest od 20 lat.

– Życie konsekrowane to jedna z dróg do nieba. Nie łatwiejsza, nie trudniejsza, po prostu inna. Tak samo jak w małżeństwie cel jest ten sam, ale sposób realizacji jest inny. Życie konsekrowane to piękna, ale też trudna droga. Rok Życia Konsekrowanego był dla mnie okazją do przypomnienie sobie, kim jestem i po co jestem. Jezus mi to bardzo w tym roku przypomniał – dodaje.


Siostra zakonna nieraz doświadczyła drwiny z habitu. Ma jednak na to swój sposób. – Pamiętam taki moment: byłam jeszcze na studiach w Warszawie i zostałam opluta. W pierwszym momencie ścisnęłam pięści w gniewie, ale zaraz wzięłam Różaniec i zaczęłam się modlić za tego mężczyznę. Od tamtego momentu, jak ktoś mnie wyzywa, mam świadomość, że nie chodzi o mnie, ale o Jezusa, którego ja temu człowiekowi przypominam. Gdybym zdjęła habit, to pewnie by mnie nie zauważył – mówi s. Maura
.

Benedyktynka zdaje sobie sprawę, że dziś trudniej zdecydować się na wybór takiej drogi życia. – Jeśli znajdziesz drogę i poczujesz, że to twoja droga, to warto nią iść. Na pewno nic nie stracisz – mówi zapytana o to, co by powiedziała osobom myślącym o zakonie. – Mnie dookoła wszyscy mówili, że się nie nadaję i sobie życie marnuję. Ja mam zupełnie inne wewnętrzne przekonanie, wiem, że życia nie zmarnowałam, i wcale nie czuję się nieszczęśliwa. Wręcz przeciwnie… – dodaje z promiennym uśmiechem.


Od baletnicy do zakonnicy


Zupełnie inne pomysły na życie miała też siostra s. Brygida Szychowska ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rycerstwa Niepokalanej, która służy w Zielonej Górze. – Nie planowałam tego. Chciałam zostać baletnicą. Miałam tysiące planów na życie, tylko nie bycie zakonnicą – śmieje się siostra zakonna. – Ale moja koleżanka wyciągnęła mnie na rekolekcje do sióstr zakonnych. W pierwszej chwili myślałam, że ucieknę i wrócę do domu na piechotę. Ale jak weszłam do kaplicy i doświadczyłam tej atmosfery, to poczułam, że to moje miejsce. Potem za każdym razem kiedy tam wracałam, wiedziałam, że powinnam tam być – dodaje.
 W zakonie jest od ośmiu lat.

– W życiu zakonnym odkryłam hierarchię wartości zupełnie inną od tej, którą proponuje świat. To jest dziwne i trudne dla człowieka, gdy wstępuje do zakonu. Ale zaraz okazuje się, że to, co w oczach Boga jest wartościowsze, daje też dużo więcej radości i takiej pewności, że to zbliża do nieba – wyjaśnia s. Brygida.

– Rok Życia Konsekrowanego był bardzo potrzebny. Jestem dość krótko w klasztorze, ale człowiek bardzo szybko przyzwyczaja się do różnych rzeczy. Ten czas pozwolił mi na nowo odkryć wyjątkowość i wartość tego powołania, a przede wszystkim odświeżyć miłość do Pana Jezusa – dodaje.


Siostry od wielu osób otrzymują wsparcie modlitewne, ale oczywiście nie brakuje drwin. – Nasza siostra miała na to sposób. Zawsze, gdy słyszała za plecami zdanie: „O, pingwin idzie!”, odpowiadała: „Dziecko, co miałeś z biologii? Bo moim zdaniem pingwiny wyglądają zupełnie inaczej!” – uśmiecha się siostra Brygida. 


Habit przypomina o Bogu


Inne pomysły na życie miał także kapucyn o. Grzegorz Marszałkowski z Nowej Soli. – Chciałem być marynarzem, potem – matematykiem, a później zacząłem myśleć o kapłaństwie. Ostatecznie trafiłem do kapucynów – wyjaśnia o. Grzegorz, który jest w zakonie od ćwierć wieku. – Dziś mogę powiedzieć tylko: „Deo gratias” [z łac. „Dzięki Bogu” – przyp. red.]. Oczywiście nie jest łatwo, ale przez trudności Pan Bóg prowadzi do dojrzałości. Ten Rok Życia Konsekrowanego pokazał mi, ale również braciom, jak ważne miejsce zajmujemy w Kościele. Myślę, że ludziom świeckim także. Ich proszę, aby nie ustawali w modlitwie w intencji osób konsekrowanych, a tych, którzy śmieją się z nas i czasem nas wyzywają – aby spróbowali porozmawiać z jakimś zakonnikiem czy siostrą zakonną. Aby nie bali się zmniejszyć dystansu – dodaje z uśmiechem.


Na szczerą rozmowę otwarty jest zawsze także franciszkanin konwentualny o. Zdzisław Tamioła z Zielonej Góry. – Osoby konsekrowanego przypominają o duchowości i że istnieje coś więcej niż tylko doczesność. O tym, że jest druga strona medalu życia człowieka. Nie wolno tego zmarnować – zauważa ojciec Zdzisław. – Bardzo trafnie to ujął mój kolega lekarz, który powiedział do mnie: „Wiesz, kiedy widzę kogoś w stroju duchownym, czy to siostra zakonna, czy zakonnik, czy też ksiądz diecezjalny, to on mi zawsze przypomina o Panu Bogu”. I coś w tym jest. Człowieka współczesnego otacza mnóstwo znaków. My też jesteśmy takim znakiem, Bożym znakiem. Dlatego najpierw spotykamy się wspólnie na modlitwie, a dopiero potem wychodzimy do ludzi – dodaje.

TAGI: