Wiemy prawie wszystko

publikacja 05.02.2016 06:00

O budowie miasteczka pod Krakowem, specjalnych pociągach, spotkaniu na 5 tys. osób i rekolekcjach zmieniających życie z Olgą Ciechańską, rzecznikiem prasowym Biura ŚDM diecezji łowickiej, i Arkadiuszem Nalejem z sekcji ewangelizacyjnej przygotowań do ŚDM w diecezji rozmawia Agnieszka Napiórkowska.

Agnieszka Napiórkowska: Wielkimi krokami zbliżają się Światowe Dni Młodzieży, w których uczestniczyć będziemy razem z papieżem Franciszkiem. Na jakim etapie przygotowań jest nasza diecezja?

Olga Ciechańska: Do ŚDM zostało pół roku. Nasza diecezja zrobiła bardzo wiele. Mamy zarezerwowane pole biwakowe pod Krakowem. Zostały podpisane konkretne umowy na jego wynajem i zagospodarowanie. Prowadzimy rozmowy w sprawie podprowadzenia do tego miejsca mediów. Trwają też narady z sanepidem. Uzgadniane są kwestie zabezpieczenia terenu. Podsumowując – wiemy, gdzie będziemy spać. Z naszego miejsca biwakowania do miejsca celebry centralnej jest około 2 km. Wiemy też, jak tam dojedziemy. Będą podstawione dwa specjalne pociągi. Jeden z Kutna, który zabierze młodzież z rejonów: kutnowskiego, łęczyckiego, łowickiego i sochaczewskiego. Drugi z Żyrardowa. Pojedzie nim młodzież z rejonów: żyrardowskiego, skierniewickiego i rawskiego. Dojedziemy do stacji PKP Kokotów, która znajduje się 2 km od naszego pola namiotowego. Jak widać, dużo już wiemy. Prawie wszystko.

Czy własne miasteczko ma wpływ na koszty wyjazdu i co dzięki temu przedsięwzięciu jeszcze zyskamy?

O.C.: Na pewno będzie taniej. Koszt kupienia pakietu w Krakowie to 860 zł. U nas da się tę kwotę zredukować do 550 zł, więc każdy uczestnik naszego pola na dzień dobry otrzymuje zniżkę. Kolejną korzyścią jest integracja młodzieży, tworzenie wspólnot, relacji. Rejestrując się przez Kraków, ludzie nie wiedzą, gdzie i z kim będą zakwaterowani. U nas jest inaczej. Ta wiedza jest szczególnie ważna dla rodziców. Daje poczucie bezpieczeństwa. I na pewno wpłynie na ostateczną decyzję co do wyjazdu. Arek Nalej: Dostaliśmy też pozwolenie od Krakowa, by w naszym miasteczku był punkt katechetyczny. Ogólnie funkcjonuje to tak, że w całym Krakowie będzie wiele punktów, gdzie nauki głosić będą różni biskupi. No i my będziemy mieli taki punkt pod nosem. Liczymy również na to, że będą z nami biskupi łowiccy.

Czy tak samo dużo ustaleń mamy już poczynionych, jeśli chodzi o Dni w Diecezji?

O.C.: Trwają cały czas rozmowy z samorządowcami. Mamy już dopięte spotkanie centralne w Łowiczu. Ma w nim uczestniczyć ok. 5 tys. osób z naszej diecezji i zagranicy. Wiemy, że będą tam Msza św. i koncert. Trwają rozmowy co do pozostałych dni, które przewidziane są w diecezji. Planujemy pielgrzymowanie do Domaniewic i Nowego Miasta, a także do Niepokalanowa i Świnic Warckich. Będzie też dzień turystyczny, podczas którego pokażemy to, co u nas warto zobaczyć. Prowadzimy też rozmowy na temat wyżywienia. Młodzież mieszkająca w rodzinach będzie miała zagwarantowany nocleg, jak również śniadania i kolacje. Obiad leży w gestii organizatorów diecezjalnych. Załatwiamy też przewodników i tłumaczy. Największą grupę będą stanowić Włosi – ok. 1300 osób.

Arkadiusz Nalej.: Do rozstrzygnięcia jest jeszcze kwestia tego, w jakich językach prowadzić festiwal młodych. Czy tylko w obcych czy także po polsku? Na spotkaniach centralnych będzie przecież bardzo dużo Polaków. Na pewno śpiewy i świadectwa będą polsko-międzynarodowe. Niewątpliwie językiem podstawowym będzie język serca. W nim wszyscy się dogadamy.

Podczas różnych imprez i uroczystości sporą grupę stanowią wolontariusze ŚDM. Czy mamy już ich wystarczającą liczbę?

O.C.: Na dziś w diecezji jest już ponad pół tysiąca wolontariuszy. Ufamy, że liczba ta będzie się zwiększała. Informacje o tym, jak można zostać wolontariuszem, są na naszej stronie (www.sdmlowicz.pl, w zakładce „Wolontariusz”). Myślę, że warto przypomnieć, iż przed tymi osobami są trzy główne zadania: promocja i mówienie o ŚDM, codzienne odmawianie modlitwy ŚDM i formacja duchowa, czyli przystąpienie do jakiejś wspólnoty. Warto dodać, że do łowickiego miasteczka może pojechać każdy, nie tylko wolontariusz. Wolontariusz to ktoś, kto teraz ma się zajmować werbunkiem. Będzie miał też wyznaczone zadania podczas Dni w Diecezji. W Krakowie wszyscy będziemy pielgrzymami. Tam nie będzie podziału na wolontariuszy i resztę. Obecnie trwa także rejestracja osób, które przyjmą pielgrzymów. Księża chodzący po kolędzie mają ze sobą formularze, na których można zgłaszać chęć przyjęcia gości. Znajdują się one także w zakładce „Dni w Diecezji” na: www.sdmlowicz.pl. Zapisy przyjmujemy do końca lutego.

Pewnie spora część diecezjan chciałaby wiedzieć, czy osoby, które przyjadą do Polski, są w jakiś sposób sprawdzane. Powodem zamknięcia drzwi może być nieznajomość języka.

O.C.: Młodzież, która do nas przyjedzie, jest związana z różnego rodzaju wspólnotami i ruchami kościelnymi. Opiekę nad nimi sprawują tamtejsi kapłani. Można więc być spokojnym, że ludzie, którzy do nas trafią, nie są ekipą przypadkowo zebraną. Ci, którzy chcą, mogą profil danej osoby obejrzeć na Facebooku albo porozmawiać z nią przez Skype’a. Gdy idzie o język, można korzystać z translatorów, które tłumaczą każde nasze słowo. Ale – jak już to zostało powiedziane – uniwersalną mową jest język serca. Nie trzeba się też martwić warunkami. Dobrze by było, gdyby goście mogli przenocować na jakimś łóżku, ale jeśli to niemożliwe, wystarczy im podłoga. Jadąc do nas, będą mieli z sobą karimaty, więc sobie poradzą.

Kwestie formalne mamy już omówione. Obecnie trwają zapisy na rekolekcje „Młodzi na maxa”. Czy możecie coś więcej o nich powiedzieć?

A.N.: Większość naszych wolontariuszy to ludzie, którzy w poprzednich latach przeszli te rekolekcje. W tym roku organizujemy je po raz trzeci. Będzie to ten sam program, który był realizowany w roku ubiegłym. Poza tym zaplanowaliśmy także jeden turnus „Młodych na maxa 2” dla tych, którzy już przeżyli „jedynkę”. To będzie pogłębienie tego, czego już doświadczyliśmy. Obecnie trwają zapisy zarówno na „jedynkę”, jak i na „dwójkę”. Zakończymy je na dwa tygodnie przed każdym turnusem. Wszystkie 4 turnusy „jedynki” odbędą się w Woźniakowie. „Dwójka” – w Żdżarach. Na naszej stronie są terminy i adresy.

Czy możesz uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić, co będzie się działo na tych rekolekcjach?

A.N.: Jedno jest pewne: będąc tam, będzie można spotkać żywego Boga, który jest miłością i tylko miłością. Będziemy też odkrywać, że Bóg kocha nas w sposób niepowtarzalny. Postaramy się rozważyć, jaki ma dla nas plan. Zadaniem rekolekcji jest też odkrycie darów, które On w nas złożył. Chcemy zacząć żyć łaską chrztu świętego. Każdy turnus będzie prowadził inny ksiądz, którego będą wspierać świecki koordynator i animatorzy. Dynamiką kurs przypomina kursy szkół nowej ewangelizacji. Jest to żywy przekaz z elementami wizualizacji. Będzie to głoszenie młodych dla młodych. Muszę przyznać, że ja uwielbiam te spotkania i rekolekcje. Już jestem podekscytowany. Jak to mówi młodzież – jaram się jak pochodnia.

Czy na koniec możecie opowiedzieć o Waszej drodze wzrostu. I o tym, co sprawiło, że zaangażowaliście się w przygotowania do ŚDM?

O.C.: Właśnie mija rok od czasu, kiedy ks. Tomasz Staszewski podczas kolędy zaprosił mnie na rekolekcje „Młodzi na maxa”. Wcześniej zapraszała mnie na nie moja mama. Odpowiedziałam jej, że „na maxa”, to się można tylko zjarać i że w takie rzeczy to ja nie wierzę. Odpuściła. Muszę przyznać, że przed „Młodymi na maxa” moje życie było poukładane. Zostałam wychowana w rodzinie, w której chodziło się codziennie do kościoła. Miałam wrażenie, że wiara mojej babci i mamy była pogłębiona. Moja zaś – płytka i powierzchowna. Jako dziecko śpiewałam w scholi. Moje drogi z Panem Bogiem zaczęły się rozjeżdżać, gdy poszłam do liceum w Warszawie. Tam pojawiły się nowe znajomości i pokusy życia doczesnego. Jeszcze gorzej było na studiach. Dziś wiem, że przez te lata Pan Bóg był blisko mnie, tylko ja tego nie zauważałam. Pewnego dnia, gdy przeżywałam rozstanie ze swoim chłopakiem i snułam się po domu jak pies, po kolędzie przyszedł wspomniany już ks. Tomasz. Przyszedł z kościoła, z którego księża wcześniej nie przychodzili. Mój dom leży na pograniczu dwóch parafii, dlatego śmiejemy się, że nie wiadomo, do której należy. Dziś przyjście ks. Tomka traktuję jak mały cud. Podczas rozmowy przybliżył mi idę ŚDM i zaprosił na rekolekcje, mówiąc, że nie może mnie na nich zabraknąć. Walka trwała do końca. Były różne przeciwności. Na szczęście udało się. Pojechałam.

Na rekolekcjach moje drogi z Panem Bogiem się spotkały. To było niezwykłe doświadczenie miłości, której do tej pory nie miałam szansy zaznać. Miłości prawdziwej i za darmo. Uświadomiłam też sobie, że bez względu na to, ile błędów bym nie popełniła, On zawsze będzie mnie kochał. Po tym odkryciu przeryczałam trzy godziny. To było błogosławione uświadomienie. Podczas rekolekcji zawierzyłam się Jezusowi. Od tamtego momentu czuję Jego obecność zarówno w chwilach radości, jak i porażek, upadków. Wiem też, że ma On wobec mnie plan. I że wszystko, co najlepsze w moim życiu, dopiero przede mną. Po rekolekcjach w czasie podsumowania zdecydowałam się na służbę w sekcji medialnej. Tam mnie złowiła Agata Michalak. I tak zostałam rzecznikiem prasowym.

Doświadczenie bycia we wspólnocie z młodzieżą ŚDM, która jest bardzo zaangażowana, jest niesamowitym i bardzo radosnym czasem. Ogromnym szczęściem jest dla mnie uświadamianie młodym, jaki potencjał w nich tkwi i jak wiele mogą w swoim życiu osiągnąć – bez względu na to, gdzie są dzisiaj. Jeszcze przeszło rok temu, gdyby ktoś mi powiedział, że więcej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu, to bym mu powiedziała: „No to daj mi”. Dziś, powiedziałabym: „No to masz”. Obecnie ciągle się zastanawiam, co będzie po ŚDM. Czy to wszystko rozejdzie się po kościach czy może powstanie coś nowego? Na pewno będzie to koniec pewnego etapu. Ale jednocześnie początek czegoś nowego, niesamowitego.

A.N.: W nawiązaniu do tego, co powiedziała Olga, muszę przyznać, że czas niepokoju o to, co dalej, mam już za sobą. Ufam, że nasze przygotowanie i ŚDM będą boomem i eksplozją duchową, która wyda owoce. Mam przed oczami tę perspektywę. A to, że tutaj jestem, że angażuję się w przygotowania do ŚDM, jest historią nie z tej ziemi. Pan Bóg mnie złapał w 2008 roku. Wtedy żyłem w grzechu, w totalnej ciemności i uzależnieniach. On mnie zaprosił na rekolekcje Odnowy w Duchu Świętym, na których doświadczyłem, że On jest Osobą, że mnie kocha. To doświadczenie i uwolnienie od nałogów tak zmieniło moje życie, że zapragnąłem o tym mówić. To było szaleństwo. Robiłem to na szkolnych korytarzach i wszędzie tam, gdzie byłem. W szkole ciągle modliłem się za ludzi. Oni najpierw się ze mnie śmiali, ale potem na osobności przychodzili i dopytywali o Jezusa. Tak posługiwałem przez kilka lat. Ze wspólnotą prowadziłem kursy ewangelizacyjne dla młodzieży przy parafii. W końcu rozeznaliśmy, że chcemy coś zrobić dla młodych w naszej diecezji. Próbowaliśmy nawet robić w Żyrardowie jakieś spotkania dla młodzieży, ale jakoś to nie wypalało.

Nasze poszukiwania woli Bożej zbiegły się z ŚDM w Rio. Wtedy powstał pomysł zrobienia „Rio w Żyrardowie”. Poszliśmy do ks. proboszcza, do ks. dziekana. Propozycja im się spodobała. Inicjatywę poparł także biskup ordynariusz. Od tego wszystko się zaczęło. Dla mnie to jest czyste działanie Pana Boga. Dziś rozumiem, że ŚDM nie są celem. One są dla ewangelizacji. Dlatego mam nadzieję, że dalej coś z tego powstanie. Zresztą już przy parafiach powstało wiele wspólnot. To jest ogromny owoc. Mam też nadzieję, że w przyszłym roku także będą rekolekcje „Młodzi na maxa”, na które wszystkich zapraszamy.

TAGI: