Czwarta szkoła zakonników

Przemysław Kucharczak


publikacja 02.02.2016 06:00

Jest ich trzech. Wprowadzili się we wrześniu. W archidiecezji katowickiej pracują już jezuici. 


Gimnazjum to na razie jedna klasa. Przed tablicą ojciec Artur Przemysław Kucharczak /Foto Gość Gimnazjum to na razie jedna klasa. Przed tablicą ojciec Artur

To dwóch ojców i jeden diakon. Zamieszkali w budynku przy ulicy Towarowej w Mysłowicach, w tzw. prebendzie. Zwolniły się tam w zeszłym roku mieszkania po księżach diecezjalnych. Jezuici mają tam teraz, oprócz swoich pokoi, prywatną kaplicę, wspólną kuchnię i wspólną aulę z telewizorem.
Co ich sprowadziło do archidiecezji katowickiej? Szkolnictwo!

Jezuici otworzyli w zeszłym roku w Mysłowicach publiczne gimnazjum. Mieści się w gmachu Górnośląskiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej im. kard. Hlonda, którą zakon jezuitów przejął niespełna 1,5 roku temu.
 Wtedy jednak ojcowie dojeżdżali z diecezji gliwickiej, z niedalekiego Bytomia. Teraz są w archidiecezji katowickiej już na całego. 13 stycznia ich mysłowicki dom zakonny pobłogosławił arcybiskup Wiktor Skworc.


Przerwa na pingla


W Publicznym Gimnazjum Jezuitów w Mysłowicach jest na razie tylko jedna 15-osobowa klasa. A to dlatego, że w zeszłym roku zakonnicy późno tę szkołę zarejestrowali. Rekrutacja ruszyła dopiero w maju. – Teraz mamy zgłoszone trzy oddziały. Ile Pan Bóg pozwoli, tyle otworzymy – mówi o. Artur Niechwiej, wicedyrektor gimnazjum. – Nowe oddziały nie będą liczniejsze, niż 20-osobowe – zapowiada.


W pierwszej klasie, która już teraz działa, jest 11 chłopaków
i 4 dziewczyny. Noszą w szkole mundurki: granatowe bluzy z kapturami. Na piersi mają logo szkoły, w które wkomponowane są litery IHS, podobne do tych z jezuickiego monogramu. – Nie używamy żadnych sztywnych, białych kołnierzyków, dlatego oni chcą w tych mundurkach chodzić – uważa
 o. Artur.


Uczniowie Kamil i Michał, obaj z Mysłowic, to kumple jeszcze z podstawówki. – Mnie rodzice nakłonili, żebym przyszedł do tego gimnazjum – zaznacza Kamil. – Tu jest dość wysoki poziom. Ale w podstawówce miałem o wiele gorsze oceny. Mamy fajnych nauczycieli, nie ma takich ostrych. Da się z nimi pogadać – uważa. – Tu każda pani poświęca więcej czasu każdemu dziecku – wpada mu w słowo Michał.


To na lekcjach. Równie dużo chłopcy opowiadają, jak jest poza nimi: na dyskotece czy zajęciach dodatkowych. – Świetne jest to, że możemy sobie na przerwach w pingla zagrać – stwierdza Kamil.
– A w podstawówce tego nie mieliście?
 – W podstawówce trzeba było się zadowolić siedzeniem pod ścianą – odpowiada zdecydowanie Michał. Chwilę później kumple już dyskutują między sobą: – W przyszłym roku już będzie do pingla i piłkarzyków więcej ludzi... – Ale wiesz, tak nie będzie jak w podstawówce, gdzie masz pięćset dzieci – mówią.


Urszulanki, salezjanie, pijarzy


Jezuici są czwartym zgromadzeniem zakonnym, które prowadzi szkoły na terenie archidiecezji katowickiej. Dołączyli do sióstr urszulanek z Rybnika (prowadzą tam podstawówkę, gimnazjum i liceum), księży salezjanów ze Świętochłowic (gimnazjum, liceum i technikum) i ojców pijarów w Katowicach (podstawówka i gimnazjum).


Ojciec Artur pracuje także w publicznym gimnazjum w Krakowie. Cztery lata temu jezuici przejęli tam od miasta budynek po likwidowanym gimnazjum na Kozłówku. Przejęli wtedy też 37 uczniów po starej szkole. Teraz uczniów jest tam już... 400.
 Od 11 lat dobrze też działa niepubliczna jezuicka szkoła w Nowym Sączu. – Z tym, że w Nowym Sączu jezuitów każdy zna od 180 lat... W Mysłowicach jesteśmy nowi – mówi zakonnik.


Gimnazjum w Mysłowicach jest dopiero trzecim, które prowadzi jezuicka Prowincja Polski Południowej. A przecież to właśnie jezuici, do których później dołączyli pijarzy, wykształcili wiele pokoleń uczniów w Polsce przedrozbiorowej. To oni, formując młodych w swoich kolegiach, w dużej mierze nadali kształt polskości. – My tę edukację teraz, po 1990 roku, dopiero odbudowujemy – komentuje o. Artur.


Nie wtłaczamy w ramy


W mysłowickim domu zakonnym o. Artur mieszka z dyrektorem – o. Wacławem Królikowskim, oraz diakonem Tomaszem Kopczyńskim. O. Artur, poza tym, że jest wicedyrektorem, uczy gimnazjalistów biologii i chemii.
– A o. Tomasz jest z WOS-u, historii i religii. Prowadzi też zajęcia dodatkowe z włoskiego, a mógłby prowadzić i z angielskiego – mówią Kamil i Michał.
 Pozostałych przedmiotów w gimnazjum uczą nauczyciele dochodzący z innych szkół.


Dla zakonników jest ważne, żeby ich szkoły były katolickie nie tylko z nazwy, jak to się stało z większością takich placówek na Zachodzie. – Dobieramy nauczycieli, dla których wymiar duchowy jest ważny, zaangażowanych w życie Kościoła. To też się przekłada na formację uczniów, którzy do nas przychodzą – deklaruje o. Wacław Królikowski.

Wylicza, że uczniowie uczestniczą w Mszach św. w pierwsze piątki, że codziennie w szkole jest modlitwa. – To prosta modlitwa, np. „Ojcze nasz” lub „Zdrowaś Maryjo”. Zawsze jest też wezwanie do patrona naszej szkoły, św. Andrzeja Boboli – dodaje o. Artur. – W wychowaniu stosujemy pedagogikę ignacjańską, która ma trzy wyraźne rysy – mówi.
 Tłumaczy, że pierwszy z tych rysów to towarzyszenie młodemu człowiekowi. – Nie chcemy go zdominować, wtłaczać w ramy, narzucać mu czegoś, ale staramy się mu pomóc rozwinąć te zdolności, w których on jest dobry – podkreśla jezuita. – Punkt drugi to cura personalis, czyli podejście osobowe do każdego ucznia. I trzeci element to magis, czyli bardziej, więcej. Nie na zasadzie wyżyłowania uczniów i wpędzenia ich w wyścig szczurów, żeby prześcignąć inne szkoły. Chodzi raczej o to, żebym pracował na maksimum moich możliwości. I to także pod kątem duchowym i wspólnotowym! – zaznacza.


Uczelnia 
w darowiźnie


Ojciec Wacław Królikowski jest też rektorem Górnośląskiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej im. kardynała Augusta Hlonda. Tę mysłowicką uczelnię jezuici niespełna 1,5 roku temu dostali w darowiźnie od dr Urszuli Kontny.

– Właścicielka podjęła tę decyzję ze względu na swój stan zdrowia i na zaufanie do jezuitów, którzy zajmują się szkolnictwem, zwłaszcza wyższym – wspomina o. Wacław. – Kiedy przyszliśmy do Mysłowic, zastanawialiśmy się, co możemy wnieść w środowisko lokalne. Czy poprzestać tylko na przejętej uczelni? Podjęliśmy decyzję, że chcemy przyjść z czymś nowym. Tym „czymś” było właśnie otwarcie gimnazjum – wyjaśnia.


Wraz z GWSP jezuici przejęli policealną szkołę Socius, która bezpłatnie kształci w zawodach medycznych i społecznych. Około stu osób uczy się tu zawodów takich, jak technik masażysta, opiekun medyczny, asystent osoby niepełnosprawnej i innych. – Mamy nawet pracownię umiejętności zawodowych, proszę zobaczyć – Maria Dłucik, dyrektor Sociusa, prowadzi nas na salę, gdzie w łóżkach pod kołdrami śpią manekiny. Pełno tu sprzętu rehabilitacyjnego. – Tutaj ćwiczymy, jak kąpać podopiecznego, jak mu umyć głowę, zmieniać bieliznę, karmić za pomocą sondy itp. – wyjaśnia dyrektor.
Jesienią zeszłego roku zakonnicy uruchomili też w Mysłowicach zamiejscowy wydział Akademii Ignatianum.


W przeszłości jezuici byli już obecni w diecezji katowickiej. W 1992 r. diecezja została jednak podzielona i ich dom rekolekcyjny w Czechowicach-Dziedzicach znalazł się w diecezji bielsko-żywieckiej. Jeszcze wcześniej, do lat 80. XX wieku, jezuici prowadzili też jedną z parafii w Rudzie Śląskiej.

TAGI: