Czas opowiadania

publikacja 05.01.2016 06:00

O strategii diabła, istocie miłosierdzia i miłości, która stwarza, mówi ks. Wojciech Drab.

– Miłość Boga to opowieść, która nie ma końca – zapewnia ks. Wojciech Drab Ks. Roman Tomaszczuk /Foto Gość – Miłość Boga to opowieść, która nie ma końca – zapewnia ks. Wojciech Drab

Ks. Roman Tomaszczuk: Do 20 listopada 2016 roku mamy czas na odkrycie łaski Roku Świętego, czego możemy się spodziewać?

Ks. Wojciech Drab: Po Roku Świętym – niczego. To tylko rok, sam w sobie jest tylko możliwością. Pytanie jest o to, jak my – istoty obdarowane rozumem i wolnością – skorzystamy z tego czasu. I tylko to ma znaczenie: jak korzystam z tego, co stawia przede mną Bóg.

Papież Franciszek znowu zwraca uwagę na miłosierdzie. Dużo tego ostatnio.

I ja tak uważam, zresztą podobnie jak św. s. Faustyna czy św. Jan Paweł II, że orędzie o miłosierdziu Boga jest najważniejsze dla współczesnego świata. Od samego początku metoda węża – mówiąc w dużym skrócie – polega na sprowokowaniu ludzi do błędu, a potem wmówieniu im, że wszystko stracone. Dlatego ludzie chowają się przed Bogiem w przekonaniu, że odtąd są zdani sami na siebie i że nie mogą pokazać się na oczy swojemu Stwórcy w takim stanie. A ponieważ kroki Stwórcy słychać zewsząd – bo wszystko jest Jego nieustannym dziełem – ludzkość cofa się coraz bardziej przed Stwórcą.

Gdzie?

W pustkę, w ciemność, w niebyt – w Otchłań. Dlatego też uważam, że dziś na nowo potrzeba światu odkrycia prawdy o zstąpieniu Chrystusa do Otchłani. Jak mi się wydaje – jest to prawda zdolna zawrócić świat z drogi w coraz większą ciemność. Bóg wyprzedza nas w  zstępowaniu w Otchłań, by w ten sposób pokazać nam swoją Miłość – by ukazać fundamentalną cechę tej Miłości, z której wypływa właśnie miłosierdzie: wierność.

Jak Bóg Ojciec z 15. rozdziału Ewangelii św. Łukasza.

To odkrył św. Paweł i to go porwało: że my – choć grzeszni, pogubieni, nadzy we własnych oczach – w Nim, w miłości, żyjemy, poruszamy się i jesteśmy. Miłość Boga towarzyszy nam nawet na dnie najgorszej Otchłani – nawet tam nie przestaję być Jego umiłowanym dzieckiem.

Sednem miłosiernej miłości Boga jest…

Jego pragnienie mojego istnienia – dlatego mnie stwarza. My też, gdy kogoś kochamy, śpiewamy mu, ,Sto lat’’. To jest miłość: pragnienie, by ten właśnie mój ukochany istniał, żył jak najdłużej, oraz gotowość uczynienia wszystkiego, by istniał – bo jego istnienie jest moim szczęściem. I to jest szczęście Boga: moje istnienie.

Trudno zrobić z tego jakieś wielkie wydarzenie dla siebie samego. Jestem to jestem.

No właśnie, rzecz w tym, żebym to ja zaczął mieć radość z tego, że istnieję i jestem aż tak umiłowany. A wystarczy, by to do mnie dotarło: że choć siedzę na dnie otchłani i cierpię, to w ogóle istnieję tylko i wyłącznie dlatego, że w moim sercu nieprzerwanie wyznaje mi się Jego miłość – inaczej już bym nie istniał. I gdy to odkryję – tę Miłość, która nieprzerwanie mnie kocha, nieprzerwanie mi towarzyszy, nieprzerwanie w moim sercu mi się wyznaje, to otchłań ciemności stanie się od razu pełna światła.

Ale tyle razy w czasie cierpienia czy przeciwności czujemy się całkowicie przeciwnie: porzuceni, pominięci, niekochani.

Nigdy nie tracimy Miłości – tylko tracimy ją z oczu. Wąż nie był w stanie – i nigdy nie będzie w stanie – pozbawić nas miłości Boga. On może tylko odwrócić od niej naszą uwagę. Jeśli jednak uwierzymy w jej nieskończoną wierność – w jej miłosierdzie – to zrozumiemy, że w każdym położeniu wystarczy wrócić do wsłuchiwania się w Miłość, która nieustannie wyznaje mi się w moim sercu.

Początek roku kojarzy się z początkiem w ogóle. Ty dużo o tym mówisz.

Widzisz, Bóg stwarza, opowiadając – tak to pokazuje Biblia. Stworzenie świata polega na tym, że Bóg opowiada świat. Bóg, który jest miłością, wyznaje się – wyznaje miłość, opowiada swoją miłość do stworzenia i to powołuje stworzenie do istnienia. Tak samo stwarza mnie nieprzerwanie i nieustannie: opowiada mi w sercu moim swoją miłość do mnie. W jedyny i niepowtarzalny sposób, przeznaczony tylko dla mnie – i ta opowieść, to wyznanie mnie stwarza. Bóg nie zaleje mnie całą swoją miłością na raz – to by mnie zgniotło. Dlatego to jest proces, historia, historia zbawienia – opowieść, która nie ma końca.

Obiecujące, więc powinniśmy doświadczać nieba!

To jest niebo: nieprzerwane wsłuchiwanie się w Jego opowieść o miłości do mnie – i nieprzerwane stawanie się tym, co On mi opowiada. Bo Jego wyznanie miłości do mnie to opowieść o tym, kim jestem w Jego oczach – i ja, na miarę mojego zasłuchania się w tę opowieść, jestem przez to wyznanie kształtowany i stwarzany. Staję się tym, co we mnie widzi miłość Boga. Miłosierdzie polega na tym, że miłość nigdy nie przerywa swojej opowieści – wystarczy tylko z powrotem nastawić ucha na ten jeden jedyny głos, który mnie stwarza. Dlatego wąż wtrącił się w ten miłosny dialog, który Bóg ze mną toczy, by odwrócić moją uwagę od wyznania, które mnie tworzy.

To dlatego potrzeba było, żeby „Słowo stało się ciałem”?

Święty Jan nazywa Jezusa „Logosem” – bo wszystkie nasze „partykularne” opowieści o miłości Boga zbiegają się w Nim w pełne wyznanie miłości Ojca. Jezus jest wszystkimi naszymi opowieściami naraz albo, mówiąc precyzyjniej, wszystkie nasze „partykularne” opowieści z Niego jednego wypływają i ku Niemu wiodą – dlatego to w Nim i tylko w Nim mogę odnaleźć i zrozumieć siebie. Tylko On może mi pomóc na nowo usłyszeć wyznanie miłości, które mnie tworzy. Jezus mówi, że jest dobrym pasterzem i że Jego owce znają Jego głos. To właśnie o to chodzi: by wciąż i wciąż na nowo odkrywać w sobie ten jeden jedyny głos, który mnie stwarza – głos wyznającej mi się nieprzerwanie Miłości. I to jest właśnie szansa, którą daje nam Rok Miłosierdzia. I to jest właśnie nawrócenie. Nieprzerwane nawrócenie – nieprzerwane wracanie do właściwego Głosu.

 

TAGI: