Jak Dąbrówka 
Mieszka
 nawróciła

Andrzej Grajewski


publikacja 03.01.2016 06:00

Czy Mieszko przyjął chrzest z powodu kalkulacji politycznych, czy osobistego nawrócenia?

Pomnik Mieszka i Dobrawy na Ostrowie Lednickim, jednym z miejsc, gdzie mógł odbyć się chrzest władcy Polan roman koszowski /foto gość Pomnik Mieszka i Dobrawy na Ostrowie Lednickim, jednym z miejsc, gdzie mógł odbyć się chrzest władcy Polan

Chrzest Polski, jak żadne inne wydarzenie w naszej historii, zdeterminował losy Polski i Polaków. Zadecydował o naszej religii, historii, mentalności. 1050. rocznica tego wydarzenia to okazja, aby przypomnieć, w jakich okolicznościach do niego doszło. 
Materiałem pomagającym w takich rozważaniach może być świeżo wydana książka prof. Krzysztofa Ożoga „966. Chrzest Polski”. Autor, wybitny krakowski mediewista z Uniwersytetu Jagiellońskiego, analizuje w niej znane źródła rękopiśmienne, systematyzuje je i ukazuje w świetle najnowszych badań, m.in. archeologicznych. Chrzest Polski przedstawia w szerokiej panoramie dziejowej. 


Akt osobistego nawrócenia 


Na kartach historii Polski chrzest Mieszka I przedstawiany jest najczęściej jako akt polityczny. Decyzja, która miała chronić państwo Polan przed agresją niemiecką oraz ze strony sąsiadujących z państwem Mieszka pogańskich plemion słowiańskich, zamieszkujących obszar dzisiejszej Brandenburgii, Meklemburgii i Pomorza Przedniego. Spór o interpretację chrztu Mieszka z wielką siłą wybuchł w czasie obchodów milenijnych w 1966 r. Kościół podkreślał duchowy wymiar tego wydarzenia, natomiast władze państwowe, kościelnej koncepcji Milenium Chrztu, przeciwstawiły termin Tysiąclecia Państwa Polskiego, minimalizując aspekt religijny tego wydarzenia, a podkreślając jego polityczne znaczenie. 
W tym sporze, który już bez tamtych namiętności politycznych trwa wśród badaczy do dzisiaj, prof. Ożóg staje wyraźnie po stronie tych, którzy akcentują religijny wymiar chrztu Mieszka. Cytując zachowane dokumenty, podkreśla, że chrzest władcy Polan był także aktem jego osobistego nawrócenia, w którym ważną rolę odegrała księżniczka Dąbrówka, kobieta mądra, pobożna i wpływowa. U boku władcy Polan znalazła się w wyniku decyzji podjętej przez ojca, czeskiego księcia Bolesława. Sojusz z Mieszkiem został utwierdzony jej małżeństwem z władcą Polan. Nie ma jednak żadnych dowodów świadczących o tym, że częścią kontraktu małżeńskiego, zawartego w 965 r. miało być przyjęcie chrztu przez małżonka Dąbrówki. Gdyby tak było, Mieszko przyjąłby chrzest wcześniej, jak to zrobił np. Władysław Jagiełło przed ślubem z Jadwigą.

W chwili ślubu Dąbrówka była już kobietą dojrzałą. Nieżyczliwy dla niej czeski kronikarz pisze nawet, że była w podeszłym wieku, co uwzględniając jej późniejsze macierzyństwo nie było prawdą. Można przyjąć, że mogła mieć dwadzieścia kilka lat, czyli jak na tamte czasy nie była już młoda. Źródła historyczne podkreślają jej osobistą pobożność. Musiała mieć świadomość wszystkich niebezpieczeństw i zagrożeń, towarzyszących wyprawie na dziką północ, gdzie było państwo Polan. Mieszko miał wokół siebie różne kobiety. Zwyczaje na jego dworze także odbiegały od tych, jakie panowały na dworze Przemyślidów. Dąbrówka przyjechała więc znad Wełtawy do wielkopolskiej głuszy i początkowo nawet nie mogła praktykować swojej wiary. Źródła bowiem wspominają, że spożywała potrawy mięsne w czasie Wielkiego Postu, aby nie drażnić męża i jego otoczenia. To ciekawa wskazówka, z której wynika, że dochodzenie do decyzji o chrzcie przez Mieszka było procesem.

Faktem jest, że kilka miesięcy po przyjeździe Dąbrówki książę oraz jego drużyna przyjmują chrzest. Dokonuje się to z pominięciem najbliższego biskupstwa, czyli Magdeburga, które jest wyraźnie zaskoczone takim obrotem spraw. Bliski tym wydarzeniom biskup merseburski Thietmar podkreśla w tych wydarzeniach rolę Dąbrówki: „Pracowała więc nad nawróceniem swego małżonka i wysłuchał jej miłościwy Stwórca. Jego nieskończona łaska sprawiła, że ten, który go tak srogo prześladował, pokajał się i pozbył na ustawiczne namowy swej ukochanej małżonki jadu przyrodzonego pogaństwa, chrztem świętym zmywając plamę grzechu pierworodnego”. Dlatego konwersja Mieszka „nie miała tylko formalnego, politycznego charakteru – pisze prof. Ożóg – ale złączona była z wolą nie tylko osobistego przyjęcia chrztu świętego i życia według zasad nowej wiary, lecz również przeprowadzenia chrystianizacji swych poddanych”. 


Obalając bożyszcza



Konsekwencją tego była walka ze starymi wierzeniami. Gdyby Mieszko dokonał tylko wyboru politycznego, nie musiałby z taką gorliwością przystępować do walki ze śladami pogaństwa na swej ziemi. Tymczasem z gorliwością neofity dokonuje radykalnej rozprawy zarówno z miejscami kultu pogańskiego, jak i z wyznawcami starej wiary. Kronikarz zanotuje, że na rozkaz Mieszka „zniszczono bożyszcza i podobizny fałszywych bogów”, a ich świątynie „oddano płomieniom”. Opór przeciwko chrystianizacji był tak wielki, że Mieszko musiał pacyfikować bunt nieposłusznych. Jak pisze kronikarz, ci którzy nie chcieli się podporządkować nakazom władzy, zostali skazani „na utratę majątku i ścięcie głowy”. O tym, że zakorzenienie chrześcijaństwa wśród Słowian nie było wcale sprawą łatwą, świadczy nieudana chrystianizacja Słowian Połabskich. Po blisko stu latach prowadzanej przemocą przez Niemców akcji nawracania ludności z tych terenów, w połowie X wieku Związek Wielecki podniósł bunt, cofając chrystianizację tych terenów o całe stulecie. Podobnie było na południu Polski, gdzie władca Wiślan przyjął chrzest prawie sto lat przed Mieszkiem, co jednak nie spowodowało zmiany religii jego poddanych. Sam więc akt chrztu władcy, choć istotny, nie był czynnikiem determinującym bieg wydarzeń. Musiały zaistnieć inne przyczyny powodujące, że chrześcijaństwo zakorzeniało się trwale na danym terenie. Z pewnością jednym z elementów niezbędnych było osobiste świadectwo władcy. Władca ochrzczony tylko formalnie, żyjący jak poganin, nie mógł nikogo pociągać do nowej religii. Tymczasem w postawie Mieszka wyraźnie jest obecny zapał misyjny, wyrażający się m.in. w budowie świątyń, w wyposażeniu własnego pałacu w kaplicę oraz w działaniach na rzecz ustanowienia pierwszego biskupstwa w Polsce. 


Gdzie to się odbyło?


W sporze o miejsce chrztu Mieszka prof. Ożóg opowiada się za Poznaniem, choć przyznaje, że są także poważne argumenty za Gnieznem. Poznań był wówczas centralnym ośrodkiem państwa Polan. Stał tam nie tylko potężny gród, ale także okazały pałac (palatium), do którego przylegała kaplica pw. Najświętszej Maryi Panny, przeznaczona dla wąskiego grona osób dworskich. Jak pisze prof. Ożóg, „pałacowa kaplica dysponowała wszystkimi potrzebnymi paramentami, księgami i szatami liturgicznymi, sprowadzonymi z kościelnych ośrodków Cesarstwa”. Powstanie palatium prof. Ożóg łączy z przybyciem do Poznania Dąbrówki, dlatego kaplica mogła być pierwszą świątynią chrześcijańską w monarchii piastowskiej. Natomiast przed powstaniem katedry na Ostrowie Tumskim stanął tam budynek o przekątnej ok. 4 m, którego pozostałości zachowały się pod obecną katedrą. Wiele wskazuje, że znajdował się w nim basen chrzcielny. Zdaniem prof. Zofii Kurnatowskiej, mogło to być baptysterium wybudowane dla Mieszka i jego bliskich, a później służyło bp. Jordanowi do chrzczenia ludu. W tym miejscu wybudowana została później pierwsza polska katedra pw. św. Piotra, trójnawowa bazylika, wzorowana na świątyniach w zachodniej Europie. Prawdopodobnie tam zostali pochowani Mieszko I i Bolesław Chrobry. 
Za Ostrowem Lednickim, największą wyspą na jeziorze Lednica, na zachód od Gniezna, przemawia natomiast fakt, że w czasach pierwszych Piastów powstał tam okazały kompleks rezydencjalny, którego częścią obok pałacu była także kaplica. Jej ruiny przetrwały do dziś. Znaleziono tam dwa wapienne baseny, które mogą być interpretowane jako pozostałość po baptysterium.Wydaje się jednak, że profesor Ożóg staje po stronie tych badaczy, którzy twierdzą, że kompleks lednicki powstał później – w czasach Bolesława Chrobrego. Łatwiej natomiast ustalić termin tego wydarzenia, gdyż chrzty katechumenów były organizowane w Wielką Sobotę w wigilię Niedzieli Zmartwychwstania Pańskiego. W 966 r. był to 14 kwietnia. 


W białych szatach


Oczywiście chrzest Mieszka I dopiero rozpoczynał proces ewangelizacji Polan, który najpierw obejmował ludzi z najbliższego kręgu władcy, a później pozostałych mieszkańców największych grodów. Ich ewangelizacja przebiegała w dwóch etapach. Misjonarze starali się przede wszystkim wdrożyć nowych chrześcijan w podstawowe zasady moralne. Zakazywano więc poligamii, zabijania niemowląt, pogańskiego obrządku pogrzebowego oraz innych praktyk uznawanych za barbarzyńskie. Ceremonię prof. Ożóg tak opisuje: „Można się domyślać, że na potrzeby chrztu św. grupom ludności budowano pod namiotami baptysteria, w których umieszczano w ziemi duże kadzie wypełniane wodą. Przyjmujący chrzest wchodził do takiej kadzi, zaś kapłan zanurzał trzykrotnie jego głowę, wypowiadając formułę sakramentu, a potem namaszczał mu głowę krzyżmem. Chrzczony wkładał białą szatę i wychodził z wody na zewnątrz, gdzie się ubierał”. Otwarte jest pytanie, kto udzielał chrztu Mieszkowi, a później jego otoczeniu. Zdaniem prof. Ożoga, musiał to być jeden z kapłanów, którzy przybyli do nas wraz z Dąbrówką. Być może był to Jordan, który został pierwszym biskupem w państwie Mieszka. Chrzest zaczął dopiero proces chrystianizacji Polski, który według prof. Ożoga zakończyło się w XIII w., kiedy całe państwo Piastów pokryło się parafiami, prowadzącymi systematyczną pracę duszpasterską.

Krzysztof Ożóg, 
966. Chrzest Polski. Słowo wstępne prezydenta RP Andrzeja Dudy. 
Biały Kruk. Kraków 2015.

TAGI: