Krew męczenników zmartwychwstaje w Pieńsku

Jędrzej Rams

publikacja 22.12.2015 06:00

– Nie chciałem, żeby te krople spadały w nicość, dlatego ostatnia zmienia się w płomień, symbol miłości, zmartwychwstania, życia wiecznego – mówi twórca niezwykłego relikwiarza z Pieńska.

Przepiękny i jedyny taki relikwiarz na świecie Jędrzej Rams /Foto Gość Przepiękny i jedyny taki relikwiarz na świecie

W całej diecezji legnickiej dziękowano Bogu za dar wyniesienia na ołtarze dwóch polskich męczenników – o. Zbigniewa Strzałkowskiego OFMConv oraz o. Michała Tomaszka OFMConv. Dokonał tego legat papieski kard. Angelo Amato, prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, na uroczystości w Chimbote w Peru. Byli na niej obecni także polscy pielgrzymi, m.in. z Pieńska, Legnicy, Bolesławca i Lwówka Śląskiego. Stało się to w sobotę 5 grudnia.

Jedyna szkoła w Polsce

Mieszkańcy Pieńska, którzy nie mogli być na beatyfikacji, mieli swoją uroczystość już w piątek 4 grudnia. Najpierw wszyscy spotkali się na Eucharystii w kościele pw. św. Franciszka z Asyżu, a następnie na sali sportowej Gimnazjum im. o. Michała Tomaszka. Były piękne przemówienia, wspomnienia, prezentacja multimedialna, śpiew hymnu przygotowanego na beatyfikację i występ muzyków z Peru. Uczniowie brali też udział w konkursach wiedzy o misjach, o. Michale i Ameryce Południowej.

– Możemy się poszczycić już ponad 2 tys. absolwentów, którzy nie dość że osiągali dobre wyniki w nauce, to jeszcze wychowywali się w duchu wartości, jakimi żył i za które zginął o. Michał, a które opisał bł. ks. Jerzy Popiełuszko, mówiąc, by zło dobrem zwyciężać – mówi Marek Popko, dyrektor gimnazjum.

W styczniu w Łękawicy, rodzinnej parafii o. Michała Tomaszka, szkole podstawowej zostanie nadane jego imię. Do tego czasu szkoła w Pieńsku będzie jedyną placówką w Polsce o tym imieniu. – Pamiętam, że gdy szukaliśmy patrona, mieliśmy kilka innych propozycji. Był m.in. Jan Paweł II, ale on jeszcze żył i nie za bardzo chciał, by nadawać jego imię instytucjom. Ze względu na bliskość Niemiec proponowano Güntera Grassa. Ale on również jeszcze żył. Był też pomysł, by patronem został miejscowy bohater, żołnierz WOP-u, który zginął tu przed laty na posterunku – wylicza Edward Łagowski, dzisiaj emerytowany nauczyciel, wówczas wicedyrektor szkoły. – Był też o. Michał Tomaszek. I dobrze, że to on został naszym patronem.

Krew i płomień

Dzień po uroczystościach w miejscowej szkole wierni z Pieńska spotkali się w swoim kościele parafialnym. Zanim jednak podziękowali Bogu w Eucharystii, oglądali transmisję uroczystości z Chimbote w Peru. Kościół wypełnił się po brzegi. Trudno się jednak dziwić, bo pamięć o bł. o. Michale jest tu ciągle żywa.

Wspominał o tym na kazaniu o. Jan Grzywna OFMConv, który zastępował proboszcza przebywającego w Chimbote. Tam też był o. Jarosław Wysoczański OFMConv, który podczas liturgii beatyfikacyjnej w Peru niósł jeden z relikwiarzy. On był przełożonym naszych męczenników w pamiętnym 1991 r. w Peru, a rodem jest z malutkiego przygranicznego Pieńska.

Do tego też odwoływał się w kazaniu o. Jan, gdy przypominał wiernym o obecności chociażby o. Michała w ich parafii, o tym, że dzieci bardzo lubiły za nim chodzić, że potrafił być przyjaznym człowiekiem, lubił przychodzić na pierogi do mamy o. Jarosława czy też sprawował w tym kościele Eucharystie. – Dlatego teraz dokonamy też odsłonięcia tablicy relikwiarza przy ołtarzu św. o. Maksymiliana Kolbego, w której 24 stycznia zostaną umieszczone relikwie polskiego męczennika o. Michała Tomaszka – mówił o. Jan Grzywna OFMConv.

Na marmurowej tablicy największym elementem jest tauka, która wygląda jak habit franciszkański, a jednocześnie jak ornat. Z niej wypływają trzy krople krwi. Jedna większa od drugiej. Trzecia zmienia się w płomień świecy paschalnej. To w tym płomieniu będą umieszczone relikwie. – Nie chciałem, żeby te krople spadały w nicość, dlatego ostatnia zmienia się płomień, symbol miłości, zmartwychwstania, życia wiecznego – mówi Andrzej Janiak, senior pieńskich ministrantów.

Twórca nie jest zawodowym grafikiem ani projektantem; jego pasją jest modelarstwo. Sam więc szczerze przyznaje, że potrzebował wsparcia. Ale nie byle jakiego. – Długo nie przychodził mi żaden dobry pomysł do głowy. Myślałem, myślałem i nic. Zacząłem więc się modlić o natchnienie do Ducha Świętego. Prosiłem też o. Michała, którego bardzo dobrze znałem, z którym się przyjaźniłem, który przychodził do naszego domu: „Jeśli chcesz być z nami, to daj mi pomysł”. I po modlitwie bardzo szybko przyszło mi do głowy kilka projektów. Ostatecznie wybraliśmy ten. Mam więc wrażenie, że tablica powstała niczym ikona. Mocno omodlona przy powstawaniu, sama jednocześnie skłania do modlitwy, a być może i sama jest modlitwą do Boga – tłumaczy.

Dziękczynna liturgia rozpoczęła się o godz. 19 i była jednocześnie Roratami. Dookoła ołtarza zgromadziło się tego dnia ponad 120 dzieci. Jak przyznawali ci, którzy znali o. Michała, to był bardzo symboliczny widok, bo wszędzie tam, gdzie on się pojawiał, czy to był Pieńsk, czy Pariacoto, bardzo szybko otaczały go dzieci. Dzisiaj również to właśnie dzieci i młodzież głównie klękają przed jego grobem w Pariacoto, prosząc o wstawiennictwo w niebie.

Pieńska parafia korzysta podczas Rorat z materiałów „Małego Gościa Niedzielnego”. Jednym z elementów jest ogromny plakat z drzewem o konturach Polski. Dzieci każdego dnia doczepiają – od korzenia drzewa w kierunku korony – kolejnych świętych i błogosławionych z historii Polski. W sobotę złamano zasady i na samym szczycie dzieci umieściły „tutejszych” błogosławionych – zdjęcia o. Michała i o. Zbigniewa. Na zakończenie dzieci zostały obdarowane prezentami wyjątkowo nie przez św. Mikołaja lecz przez bł. o. Michała Tomaszka. Przecież on tak bardzo kochał tych najmłodszych...

Zwodnicze szlaki

Ostatnim wielkim akcentem tego kilkudniowego dziękczynienia Bogu było spotkanie w Legnicy, gdzie spotkali się w kościele pw. św. Jana Chrzciciela. Obaj beatyfikowani ojcowie byli związani z tą świątynią. Ojciec Michał Tomaszek właśnie tutaj stawiał pierwsze kroki ku życiu zakonnemu, ucząc się w szkole średniej w Niższym Seminarium Duchownym (1975–1980). Z kolei bł. o. Zbigniew Strzałkowski tutaj rozpoczął swoją drogę życia kapłańskiego, zostając w 1986 r. wicerektorem Niższego Seminarium Duchownego. Stąd też w 1988 r. wyruszył do Peru na misje.

– Pamiętam, jak o. Zbigniew zakładał drużynę harcerską, a władze hufca nie chciały jej oficjalnie zarejestrować. Ojciec poszedł więc w habicie do hufca i wywalczył ich legalizację. Ale z tego powodu później nazywaliśmy ich „drużyną widmem” – wspominał Artur Torbiński, podharcmistrz i drużynowy legnickiej 710. Drużyny Wędrowniczej „KEDYW” im. gen. Stefana Grota Roweckiego. – We wszystkich świątyniach franciszkańskich w całej Polsce mocniej biją serca, gdy powtarzamy za psalmistą słowa dzisiejszego psalmu: „Wielkie rzeczy im Pan uczynił”. Wierzymy bowiem, że to nie jest przypadek, że brzmią one właśnie dzisiaj – mówił o. Jan Janus OFMConv, proboszcz parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Legnicy.

Dziękczynnej Eucharystii przewodniczył bp Zbigniew Kiernikowski. On też wygłosił homilię, w której podkreślił otwartość męczenników na wolę Boga i ich jasną ocenę co do zwodniczych celów Świetlistego Szlaku. Hierarcha wskazał też na obecność również w naszym życiu różnego rodzaju „świetlistych szlaków”, które łudzą nas pięknem, łatwością i wolnością, a tak naprawdę są pułapką zastawioną przez szatana. I my każdego dnia mamy możliwość wybierania między prawdą a tymi błędnymi szlakami.

TAGI: