Chrześcijański styl

Andrzej Macura

Chrystus jest pasterzem owiec, nie wilków. Ano prawda.

Chrześcijański styl

Dziś Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym. Fakt, że nie tylko są miejsca w świecie, w których chrześcijanie są zabijani za swoją wiarę, ale że jest ich coraz więcej, powoli zaczyna zyskiwać obywatelstwo w naszej społecznej świadomości. Nie wiem jak to jest u Czytelników, ale we mnie te wszystkie doniesienia o bezsensownych, okrutnych mordach na chrześcijanach, wyrzucaniu ich z domów, okaleczaniu, gwałceniu podpalaniu i wszystkich innych okrucieństwach budzą w pierwszym odruchu gniew. Oko za oko, ząb za ząb – krzyczy moja dusza. A świadomość, że taka reakcja nie przystoi komuś, kto uważa się za ucznia Chrystusa przychodzi dopiero po chwili. Dlatego wdzięczny jestem polskim biskupom za to, co napisali w liście pasterskim odczytywanym dziś w kościołach. Zacytuję:

„Zło obecne w świecie może być zwyciężone jedynie przez heroiczne dobro i otwarcie na moc Boga, który nigdy nie posługuje się przemocą i agresją. (...) Nade wszystko zaś musimy stać się naśladowcami Chrystusa, który „gdy Mu złorzeczono, nie złorzeczył, gdy cierpiał, nie groził” (1 P 2,23). To właśnie pokora i cierpliwość Jezusa stała się znakiem Jego wielkości i początkiem Jego zwycięstwa. Warto w tym kontekście przypomnieć słowa św. Jana Chryzostoma: „Jak długo pozostajemy owcami, zwyciężamy; otoczeni niezliczoną gromadą wilków, jesteśmy mocniejsi. Gdy jednak stajemy się wilkami, ulegamy, ponieważ jesteśmy pozbawieni pomocy Dobrego Pasterza. Wszak nie jest On pasterzem wilków, ale owiec.” (Homilia do Ewangelii św. Mateusza, LG IV, s. 474)”.

Amen. Tak to jest. Nawet w najgorszych okolicznościach nie możemy sami stawać się wilkami. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości, choć mam nadzieję, że dobry Bóg zaoszczędzi mi wystawienia mnie w tym względzie na jakąś większą próbę. Myślę jednak, że tę zasadę powinniśmy stosować nie tylko kiedy idzie o wielkie, krwawe prześladowania, ale także gdy w grę wchodzą tylko nasze małe, polskie przepychanki. Może się mylę, ale ciągle mam wrażenie, że ostatnimi laty zbyt łatwo godziliśmy się na „wilcze” metody dochodzenia naszych praw, łatwo kąsając tych, którzy się nam sprzeciwiali. Albo przynajmniej klaszcząc tym, którzy takie metody stosowali. Tak się nie godzi. Nigdy. Dla żadnej sprawy.