Parafia na jednych barkach

Łukasz Sianożęcki

publikacja 03.12.2015 06:00

Wspólnota zakonna Zgromadzenia Świętego Michała Archanioła w Piaskach liczy... jednego kapłana.

 Kaplicę św. Michała Archanioła postawił przy kościele ks. Marian  Motyka CSMA. Na zdjęciu: ks. Grzegorz Paszkowski CSMA Łukasz Sianożęcki /Foto Gość Kaplicę św. Michała Archanioła postawił przy kościele ks. Marian Motyka CSMA. Na zdjęciu: ks. Grzegorz Paszkowski CSMA

To jest jedyna taka placówka naszego zgromadzenia w całym kraju – mówi ks. Grzegorz Paszkowski CSMA, proboszcz parafii Matki Bożej Gwiazdy Morza w Piaskach. Malutka parafia, położona 3 kilometry od granicy z Rosją, prowadzona jest przez księży ze Zgromadzenia Świętego Michała Archanioła, czyli michalitów. – Liczba mnoga jest tutaj pewnym nadużyciem, bo w tej parafii posługuje zawsze jeden kapłan – wyjaśnia.

Jest to swego rodzaju paradoks, bo – choć michalita wybiera życie we wspólnocie zakonnej – kapłan pracujący w Piaskach jest od tej wspólnoty oddalony. – Ale nie jest tak źle – uspokaja z uśmiechem ks. Grzegorz. – W Krynicy są przecież jeszcze inne zgromadzenia – werbiści czy kapucyni, więc zawsze mogę liczyć na ich wsparcie – dodaje. Jak mówi, przynajmniej raz w tygodni stara się spotkać z braćmi w kapłaństwie.

Wcześniej w Piaskach posługiwali właśnie kapucyni z sąsiedniej Krynicy Morskiej. Co niedziela jeden z zakonników przyjeżdżał rowerem kilkanaście kilometrów, aby odprawić Mszę św. dla mieszkańców miejscowości. Wtedy nie było jeszcze we wsi kościoła, więc nabożeństwa odprawiane były na zewnątrz. – Tak było do momentu, kiedy jakieś 20 lat temu podarowano kapucynom budynek przy ulicy Słonecznej 25 – wspomina ks. Grzegorz. Budowa świątyni rozpoczęła się pod koniec XX w., i to właśnie wtedy zaczęła się historia michalitów w diecezji elbląskiej. – Franciszkanie postawili tutaj fundamenty, lecz jeszcze w trakcie budowy działka została sprzedana diecezji. A 4 grudnia 1996 r. przejęło ją nasze zgromadzenie – wyjaśnia.

Ksiądz wskazuje, że jednym z najtrudniejszych zadań, jakie stoi przed nim na tej placówce, to wypełnienie charyzmatu zgromadzenia, który w dużej mierze ukierunkowany jest na młodzież. – Z naszej parafii – podobnie jak w całym kraju – wielu młodych wyjeżdża za granicę, inni za pracą lub nauką do dużych miast. Do rodzinnej wioski przyjeżdżają na weekendy czy święta. Nie ma zbyt wielu możliwości pracy z nimi – smuci się kapłan.

Ksiądz Grzegorz trafił do Piasków z parafii, w której było 5 tys. wiernych. – Tu jest zupełnie inny rodzaj pracy, a najwięcej w sezonie letnim – mówi. – A później? Później wakacje – żartuje kapłan. A całkiem serio dodaje: – Pracy w parafii nigdy nie brakuje, na miarę swoich możliwości staramy się, aby była to żywa parafia – tłumaczy. Kiedy jednak michalita upora się z obowiązkami, może korzystać z przywilejów pobytu w placówce nadmorskiej.

– Spacery po plaży, kiedy słychać tylko szum morza, są naprawdę przyjemne. Tego doświadczyć można jednak tylko poza sezonem wakacyjnym – mówi. Przy tym niemal wszystkie miejscowości położone na Mierzei Wiślanej, a do takich należą Piaski, słyną z bursztynu. – A ja lubię je zbierać, daje mi to dużo przyjemności – przyznaje proboszcz. Do tzw. obowiązkowych wyjazdów, które zapewniają kontakt ze światem, ks. Grzegorz zalicza również wyjazdy do kina czy teatru. – Staram się regularnie obcować z kulturą, dlatego organizuję sobie takie wypady kilka razy w miesiącu – mówi.

Mimo spotkań z zakonnikami z sąsiedztwa, ks. Paszkowski przyznaje, że brakuje mu nieco kontaktu z jego własną wspólnotą. – Niestety, najbliższy dom zakonny michalitów jest w Toruniu – wyjaśnia. Początkowo miał ambicje, aby odwiedzać współbraci przynajmniej raz w miesiącu. – Ostatecznie okazało się, że to zbyt daleko na tak częste wizyty – mówi.

Nagle ks. Grzegorz przerywa opowieści. – Chyba nie zamknęliśmy furtki przed kościołem – mówi i szybko wychodzi przed plebanię. Pokazuje tabliczkę umieszczoną na bramce. „Zamykać przed dzikami” – głosi napis. Zwierzęta przychodzą regularnie z lasu i niszczą przydomowe trawniki. Proboszcz miał dość ciągłego reperowania zieleniaka przed świątynią, dlatego postanowił wywiesić tabliczkę. – To był hit w wiosce – śmieje się kapłan.

TAGI: