Na progu nowego

Andrzej Macura

Jak to będzie? Ostatni weekend przyniósł wreszcie rozstrzygnięcia. W Rzymie i w Polsce.

Na progu nowego

W Rzymie zakończył się poświęcony rodzinie synod. W Polsce odbyły się wybory. Wiemy już mniej więcej na czym stoimy. Mniej więcej. Przyszłość zawsze przecież jest niewiadomą. Taka już jej natura. Ale przynajmniej wydaje się nam, że wiemy czego się spodziewać.

Z synodalnego dokumentu w kwestii komunii dla rozwiedzionych każdy może wybrać to, co mu bardziej odpowiada. Jak będzie wprowadzony w życie, zobaczymy. Za to czytając różne okołosynodalne pochwały miłosierdzia wobec grzeszników zastanawiam się, czy potrafimy odróżnić szczery żal od łez obliczonych na współczucie. Nie tylko w kwestiach małżeńskich.

Ważnym wskaźnikiem szczerości żalu za grzechy jest zawsze stosunek do korzyści, jakie ów grzech dał. Czy płaczący nad swoim grzechem oszust, który nie chce oddać tego, co ukradł, naprawdę żałuje? Czy żałuje oszczerca, który nie chce odwołać kłamliwych zeznań, przez które ktoś siedzi w więzieniu? Albo człowiek, który regularnie przeprasza za równie regularnie robione bliźnim świństwa, ale żadnego z nich nigdy nie naprawił? Wolne żarty. Wierzę, że żałować może pijak, któremu po raz kolejny nie udało się zachować wstrzemięźliwości, leń, któremu ciągle nie chce się chodzić do kościoła albo skrzywdzony, który raz po raz nie potrafił opanował swojego pragnienia zemsty. Ale nie ktoś, kto nie zamierza rezygnować z zysku, jaki mu grzech przyniósł. Na szczęście jednak niczego nie muszę rozstrzygać. Mogę to wszystko zostawić Bogu. On wie, kto jest owcą a kto kozłem. I kiedyś jednych od drugich rozdzieli. I mimo wszystko (mimo oczekiwania sprawiedliwości) mam też nadzieję, że Jego miłosierdzie wobec nas, malutkich i głupiutkich dzieci, będzie nieskończenie większe od moich oczekiwań.

Podobne mieszane uczucia towarzyszą mi jeśli chodzi o polityczną przyszłość Polski. Tak to zazwyczaj bywa, że złe, krzywdzące czy demoralizujące rozwiązania łatwo wprowadzić. Jednak z naprawieniem zła już nie tak łatwo. Z czasem okaże się pewnie, że jest wiele spraw pilniejszych, a na próby naprawienia tego, co w Polsce w ostatnim czasie zepsuto już nie będzie czasu. Albo i chęci, bo kalkulacje wyborcze przecież też się liczą. Ale i tu nie rozdzierałbym szat. Będzie jak będzie. Już dawno przestałem oczekiwać, że jakaś władza ziemska wprowadzi choćby na tym małym skrawku świata,  jakim jest Polska, królestwo Boże. Zawsze zaś będzie ono tam, gdzie będą ludzie, którzy zechcą kierować się jego zasadami.

Świat się zmienia. Tak naprawdę nie jest tak ważne, jaki jest. Ważne jacy my jesteśmy.