Trener w konfesjonale

Justyna Jarosińska

publikacja 19.11.2015 06:00

Życie zakonne spędził głównie za murami klasztoru, miał jednak wielki wpływ na losy dziesiątek tysięcy ludzi.

 Hasłem bł. Honorata było zawołanie: „Tuus Totus” Reprodukcja Justyna Jarosińska /Foto Gość Hasłem bł. Honorata było zawołanie: „Tuus Totus”

Kto by się spodziewał, że kilkunastolatek, który w gimnazjum wyparł się Pana Boga i z wielkim przekonaniem twierdził, że jego noga w kościele nigdy nie postanie, w swoim życiu założy tyle zgromadzeń zakonnych i będzie spowiednikiem, do którego staną kolejki.

Bóg miał plan

Honorat urodzony w Białej Podlaskiej 16 października 1829 r., z wykształcenia architekt, był wnukiem unickiego księdza. Jako kilkunastoletni chłopak po doświadczeniach więzienia w warszawskiej Cytadeli i dzięki gorącym modlitwom matki nawrócił się i w 1848 r. wstąpił do nowicjatu braci kapucynów w Lubartowie. Później w Lublinie przy Krakowskim Przedmieściu 42 odbywał studia filozoficzno-teologiczne. Mając 35 lat, tuż po kasacie klasztorów przez władze carskie w 1864 r., razem z innymi zakonnikami został wywieziony do klasztoru w Zakroczymiu i tam zamknięty. Choć miał świadomość, że być może spędzi w tych murach całe swe życie, wyjeżdżać z kraju nie chciał. – Dziś przy takim powszechnym wręcz myśleniu Polaków, że za granicą mogą znaleźć szczęście, Honorat, który zostaje w zniewolonym kraju, jest wspaniałym wzorem patrioty – przekonuje kapucyn, profesor o. Andrzej Derdziuk. – Jego życie, choć było skazane na wegetację, nie było wegetacją. Odkrył, że Bóg jest dla niego kimś, kto ma plan – dodaje.

Zdalne sterowanie

W Zakroczymiu Honorat, nie poddając się panującemu wówczas wśród wielu kręgu Polaków pesymizmowi, zaczął tzw. pracę organiczną. Pracował z siostrami i braćmi, a przede wszystkim z ludźmi świeckimi. Młodym, którzy chcieli wyjeżdżać za granicę, mówił: „Tu musicie pracować, ja wam pokażę pola pracy”. – Honorat był wielkim społecznikiem – zaznacza o. Derdziuk.

Zaczynał od tworzenia stowarzyszeń dobroczynnych, kręgów tercjarskich i róż różańcowych. Potem rozpoczął pierwszą w Kościele inicjatywę polegającą na zakładaniu ukrytych zgromadzeń. – To Duch Święty go oświecił, że przecież ani Matka Boża, ani Pan Jezus, ani św. Józef nie chodzili inaczej ubrani, więc istota życia z Bogiem, życia zakonnego nie tkwi w habicie – mówi siostra Jolanta ze zgromadzenia sióstr honoratek z Lublina. Honorat tworzył więc zgromadzenia, które miały trzy formy funkcjonowania. Były siostry życia wspólnego mieszkające razem w ukryciu, które prowadziły szkoły i świetlice, siostry zjednoczone, które składały profesje rad ewangelicznych, ale żyły w swoich domach jako osoby konsekrowane, i wreszcie siostry stowarzyszone. – W wielu przypadkach nawet rodzice nie wiedzieli, że ich córki należą do zgromadzenia założonego przez o. Honorata – zauważa o. Derdziuk. – On powołał formę życia konsekrowanego, która w Kościele nie miała wcześniej miejsca – podkreśla.

– Papież uznał tę formę jako powszechną dopiero w 1947 r. dokumentem „Provida Mater Ecclesia”. To, co dziś nazywa się Świeckim Instytutem Życia Konsekrowanego, Honorat założył 70 lat wcześniej. Honorat Koźmiński, jak opowiada o. Andrzej, był niezwykle uzdolniony organizacyjnie. Potrafił inspirować, wyznaczać cele i jednocześnie wskazywać, kto w jakim miejscu powinien działać. – Rozeznawał charyzmaty świeckich, ale nikogo przy tym nie tłamsił – podkreśla. – Pokazywał jedynie, że ludzie mają predyspozycje, które muszą uruchomić.

Kierownik duchowy

Honorat zakładał te wszystkie zgromadzenia, by docierać do różnych środowisk. – Ojciec tak podzielił wszystkie siostry, by każda wspólnota miała swoich podopiecznych – wyjaśnia siostra Jolanta. – Jedne miały się zajmować służącymi, inne nauczycielkami, jeszcze inne dziewczętami pracującymi na wsi. My powstałyśmy ze względu na potrzeby kobiet, które przyjeżdżały do pracy do fabryk. – Honorat widział zagrożenia społeczne dotyczące biedy i wykluczenia społecznego, co dzisiaj jest tak podkreślane – dodaje o. Derdziuk. – Wysyłał więc siostry i braci do różnych grup, żeby przeciwdziałali temu wykluczeniu. W szczytowym okresie za życia Honorata od 1884 do 1908 r. w Polsce rozbiorowej żyło w tych trzech formach zgromadzeń ponad 10 tys. sióstr i braci. Niezwykły, choć dziś nieco zapomniany kapucyn sprawował dowodzenie nad tą wielką grupą ludzi z konfesjonału. Najpierw w Zakroczmiu, a potem już do śmierci w Nowym Mieście nad Pilicą.

– Spowiadał godzinami – opowiada o. Derdziuk. – Zaprojektował sobie nawet specjalny konfesjonał, a jego współpracownica, ukryta felicjanka, w Nowym Mieście prowadziła specjalny hotelik dla ludzi, którzy przyjeżdżali z całej Polski, by wyspowiadać się u o. Honorata. Czasami trzeba było czekać na tę spowiedź nawet dwa tygodnie, takie były kolejki. Umarł 16 grudnia 1916 r.

Choć założył 26 zgromadzeń, dwie trzecie z nich zostało kilka lat przed jego śmiercią zlikwidowanych. – Nigdy się nie buntował, do końca był pokorny. Wierzył, że Pan Bóg ma swój plan – podkreśla o. Derdziuk.

TAGI: