Kapłani do służby ubogim

Łukasz Sianożęcki

publikacja 12.11.2015 06:00

Pod opieką elbląskich redemptorystów pozostaje w sumie ok. 16 tys. dusz. – Jakie są kłopoty z tak dużą parafią? Żadnych! – śmieją się kapłani.

 Nasi ojcowie w klasztornej kaplicy archiwum oo. redemptoryści Nasi ojcowie w klasztornej kaplicy

Redemptoryści w Elblągu są już od ponad 60 lat. – A ja wciąż mam wrażenie, że jeszcze niedostatecznie „wgryźliśmy” się w to miasto – mówi o. Sławomir Podlach CSsR, przełożony domu zakonnego redemptorystów w Elblągu.

Pierwsi przedstawiciele zakonu przybyli do miasta w 1949 roku. – Wtedy to na zaproszenie ks. Wacława Hipsza, administratora dekanatu i parafii pw. św. Mikołaja, przyjechało 15 misjonarzy z pięciu placówek redemptorystów w Polsce – wspomina o. Piotr Wiśniewski CSsR, proboszcz parafii Matki Bożej Królowej Polski. – W tamtym czasie nie mieliśmy nawet swojego klasztoru – dodaje o. Sławomir. – Posługiwaliśmy przy kościele poprotestanckim, na którego strychu były wygospodarowane dla nas pokoiki – dodaje. Dopiero 23 lutego 1957 roku ksiądz biskup Tomasz Wilczyński wydał pismo uprawniające redemptorystów do przejęcia kościoła i posesji przy ul. Robotniczej 69, przy której posługują do dziś.

– Kiedy tu przybywaliśmy, nasza posługa była w 100 proc. zgodna z charyzmatem – wskazuje przełożony wspólnoty. – Pojawiliśmy się bowiem w miejscu, gdzie dotychczas nie było praktycznie przedstawicieli Kościoła katolickiego i gdzie panowała bieda – redemptoryści to bowiem „posłani do szczególnie ubogich i tam gdzie nie jest głoszone słowo Boże”. – Po wojnie nasz charyzmat był więc idealnie wypełniany – stwierdza ojciec rektor. – A teraz jest nawet jeszcze bardziej – śmieje się o. Piotr. Jak wyjaśniają kapłani, chodzi o to, że po prostu zmienił on nieco swoją formę. Redemptoryści wciąż bowiem głoszą słowo Boże nie tylko poprzez działalność w swojej parafii, ale również poprzez rekolekcje, misje zagraniczne, pracę na uniwersytetach, w uczelniach wyższych, szkołach średnich i podstawowych, a nawet przedszkolach.

– W naszym zgromadzeniu jest na przykład czterech ojców prowadzących katechezy w szkołach, dwóch posługuje w przedszkolu. Jeden z ojców jeździ zaś z wykładami po całej Polsce i świecie – wylicza o. Podlach. – Jesteśmy również jako zgromadzenie zaangażowani w wiele dzieł ogólnopolskich w naszych Kościele. Tak więc nasz charyzmat wchodzi w te wszystkie dziedziny – wyjaśnia o. Piotr.

Ojcowie z klasztoru przy ul. Robotniczej prowadzą jedną z największych parafii w Elblągu. Pod ich opieką pozostaje w sumie ok. 16 tys. dusz. – Jakie są kłopoty z prowadzeniem takiej dużej parafii? Żadnych – śmieje się ojciec proboszcz. – Minusy? Też żadnych – uśmiech nie znika z jego twarzy. To, co wyróżnia redemptorystowską parafię na tle innych w Elblągu, to fakt, że jest w niej prowadzona codzienna adoracja Najświętszego Sakramentu. – Jest też stała spowiedź. I to są podstawowe różnice pomiędzy nami a innymi parafiami – zauważa o. Wiśniewski.

Jednocześnie przyznaje, że nie byłoby to możliwe bez pomocy kapłanów diecezjalnych i zakonnych. – Widzimy doskonale, jak ta nasza adoracja jest potrzebna, że obecnie zadecydowaliśmy nawet o jej wydłużeniu – dodaje. Od teraz w piątki w dolnej kaplicy przy Najświętszym Sakramencie będzie można czuwać aż do 21.00. Prowadzenie tak dużej parafii i poświęcenie tak dużej liczbie zajęć wpływa również na życie wewnątrz klasztoru. – Mimo wszystko staramy się, aby przynajmniej raz dziennie spotkać się na modlitwie w ramach wyłącznie naszej wspólnoty – mówi o. Sławomir. – Nie ma życia zakonnego bez wspólnych spotkań – dodaje.

Tak samo ważne jest, aby znaleźć czas na prywatne pasje. Ojciec Sławomir opowiada, że jako przełożony wspólnoty obserwuje, że zakonnikom nie brak pomysłów, jak wypełnić wolny czas. – Jedni jeżdżą na rowerach, inni przekładają ciężary, niektórzy słuchają muzyki – okazuje się, że wśród elbląskich redemptorystów są też wielcy fani Konkursu Chopinowskiego. Ojciec Piotr jest z kolei zapalonym pielgrzymem. – Camino to czas, gdy wypoczywam – mówi. – W tym roku wraz z o. Zdzisławem wędrowaliśmy z Lourdes do Santiago de Compostella – opowiada i dodaje, że już ma zbliżony plan na przyszłoroczny urlop. Tym razem będzie to polska część Camino. – Pokonaliśmy już odcinek Camino Polacco z Sejn do Torunia. Czas, by w przyszłym roku ruszyć w dalszą jej część – planuje. Mówiąc o planach, ojciec rektor wraca do chęci „wgryzania” się w nasze miasto.

– Chcemy być świadkami Pana Jezusa i charyzmatu. Chcemy bardziej wejść w środowisko Elbląga, jako ci, którzy mają do zaproponowania miejsce, gdzie można posłuchać Ewangelii i naprawdę się pomodlić – podsumowuje o. Sławomir.

TAGI: