Znak miłości Boga

Alina Świeży-Sobel

publikacja 25.10.2015 06:00

O pacjentów i pracowników szpitali troszczyć się mają kapelani, którzy dla cierpiących stają się świadkami Chrystusa.

  Ks. Łukasz Jończy w kaplicy Beskidzkiego Centrum Onkologii udziela Komunii św. Alina Świeży-Sobel /Forto Gość Ks. Łukasz Jończy w kaplicy Beskidzkiego Centrum Onkologii udziela Komunii św.

Postać w sutannie na szpitalnym korytarzu nie dziwi już nikogo. W szpitalach i hospicjach na terenie naszej diecezji pracuje obecnie 20 kapelanów. W niektórych domach pomocy posługę taką pełnią też w ramach wolontariatu duszpasterze miejscowych parafii. Koordynatorem kapelanów szpitalnych w naszej diecezji mianowany został ks. Łukasz Jończy, od ponad 5 lat pracujący jako kapelan w Beskidzkim Centrum Onkologii w Bielsku-Białej. Ksiądz Jończy pełni również funkcję diecezjalnego duszpasterza służby zdrowia. Na początku października odbyło się spotkanie diecezjalne, podczas którego bp Roman Pindel wręczył kapelanom dokumenty powierzenia tej posługi. Biskup wskazywał na wielką odpowiedzialność, jaka spoczywa na kapłanie, który towarzyszy człowiekowi w sytuacji choroby i cierpienia. – Tu konieczna jest troska o jak najwyższą jakość posługi – podkreślał.

Przygotowani do pomocy

Kapelan jest duszpasterzem, ale nie wystarczy zanieść chorym Pana Jezusa i wyspowiadać, choć to bardzo ważne – mówi ks. Jończy. – Dlatego ta posługa wymaga oprócz osobistych predyspozycji umiejętności słuchania, także specjalistycznego przygotowania do kontaktu z pacjentami. Tu nie wystarczy intuicja. Konieczna jest nieustanna formacja na wielu płaszczyznach: ludzka, kapłańska, psychospołeczna. Trzeba umieć pomóc również lekarzom czy pielęgniarkom, gdy przeżywają trudności czy szukają etycznego odniesienia dla decyzji medycznych. Aby skutecznie i umiejętnie docierać do ludzi, sam wciąż się dokształca i szkoli. Ma za sobą kurs medycyny paliatywnej, udział w sympozjach i konferencjach, a teraz rozpoczyna studia. Dlatego od listopada zaprasza do duszpasterstwa służby zdrowia na cykl spotkań formacyjno-dyskusyjnych, wspomagających pracowników szpitali i hospicjów kapelanów w ich posłudze.

– Na te spotkania serdecznie zapraszamy także wszystkich zainteresowanych. Każdy lekarz, farmaceuta, położna, pielęgniarka, ratownik medyczny czy wolontariusz jest bardzo mile widziany – zaznacza ks. Jończy. Spotkania będą się odbywać w trzeci czwartek miesiąca o 19.00 w gmachu kurii diecezjalnej w Bielsku-Białej przy ulicy Żeromskiego 5. Jako pierwszy, 19 listopada, gościem tych spotkań będzie ks. dr hab. Lucjan Szczepaniak, sercanin, teolog i lekarz, kapelan dziecięcego szpitala w Krakowie-Prokocimiu. Ksiądz dr hab. Damian Wąsek 17 grudnia podejmie temat: „Jak pogodzić istnienie cierpienia i choroby z dobrocią i wszechmocą Pana Boga?”. W styczniu zaplanowane jest spotkanie opłatkowe.

To jest walka!

Szpital to miejsce, gdzie wciąż padają militarne określenia, pasujące raczej do bitwy. – Choroba to przeciwnik, z którym musimy walczyć – mówią często sami chorzy. A zadaniem kapelana, usytuowanego na pierwszej linii frontu, jest im towarzyszyć, opatrywać rany i dodawać ducha w ciągłej walce. Strategię walki, czyli leczenie, określa i realizuje personel szpitala: lekarze, pielęgniarki. Kapelan stara się wszystkich otaczać opieką. Jest szafarzem sakramentów, ale nie wypełni swojej misji dobrze, jeśli nie będzie dobrym, otwartym, wrażliwym, cierpliwym człowiekiem.

Jak dodaje ks. Jończy, okazji do walki dostarcza nieraz... telefon, z którym kapelan szpitalny nigdy się nie rozstaje, bo musi być dostępny na każde wezwanie, w dzień i w nocy. – Bywa tak, że odbieram telefon z prośbą o natychmiastowe przyjście do szpitala, bo na izbie przyjęć leży umierający pacjent. A ja jestem w szpitalu w innej części miasta, w trakcie spowiedzi innego chorego – przyznaje kapelan. – Czasem powinienem być już gdzie indziej, ale chory właśnie teraz zdobył się na szczerą rozmowę i nie wolno okazać mu tego, że się spieszę.

– Nieraz trzeba poświęcenia, żeby rzeczywiście temu podołać i być zawsze tam, gdzie jest się najbardziej potrzebnym. Mnie pomaga ta nieustanna świadomość, z Kim idę i do kogo: z Panem Jezusem do ludzi, którzy cierpią – potwierdza ks. Edward Mazgaj, kapelan szpitalny od blisko 20 lat, obecnie posługujący w szpitalu w Oświęcimiu.

Jezus na moich nogach

– Trzeba pewnych umiejętności wyczucia sytuacji, bo chorzy różnie reagują. Czasem cierpienie otwiera ich na spotkanie z Bogiem albo odwracają się zupełnie. Niektórzy zaczynają mnie słuchać, kiedy szczerze im mówię, że choć każde spotkanie z chorym jest też dla mnie jakimś przygotowaniem na moją własną chorobę, nie wiem, jak sam się zachowam. Tego nie da się przewidzieć, jak każdy z nas zareaguje na ból czy perspektywę śmierci – mówi ks. Mazgaj. Kapelani zgodnie mówią, że najważniejsze jest to autentyczne towarzyszenie każdemu choremu, rodzinie chorego, personelowi, w ich życiu, bez oceniania, ale zawsze z szacunkiem, gotowością pomocy, od konkretnej do duchowej. – Czasem trzeba coś podać, czasem pomóc odkryć sens cierpienia, a czasem wziąć za rękę i wysłuchać. I zawsze pamiętać, że nasza obecność ma być znakiem obecności Pana Jezusa. Nieraz mówię, że to Pan Jezus przychodzi do nich osobiście, posługując się moimi nogami – tłumaczy ks. Jończy.

W świecie bólu

Nieraz trzeba wiele razy podchodzić do pacjenta, który stojąc przed nieuchronnością śmierci, traci wszelką nadzieję, skarży się, złorzeczy. – To, co zarzuca wtedy Panu Bogu, spada na kapelana. Z tym trzeba się zmierzyć, nie wolno uciekać. A poprzez systematyczne wykazywanie troski o tego pacjenta można zbudować w końcu zaufanie i trafić do niego z przesłaniem nadziei. Z tym, co samemu czerpie się z Ewangelii. Powtarzam wiele razy, że wystarczy prześledzić tekst Ewangelii, by się przekonać, że żaden chory nie odszedł od Jezusa bez pomocy. Dla Jezusa każdy chory jest ważny i żadnego nie zostawia samego – mówi ks. Jończy. Kiedy załamanym, zrozpaczonym, podpiętym do kroplówki z chemioterapią tłumaczy, jak ważni są dla Jezusa, zaczyna budować dla nich ścieżkę nadziei: tej, którą sam żyje. – To zarażanie optymizmem jest im bardzo potrzebne... – dodaje. Z długiego szeregu pacjentów zapamiętał sporo tych, którzy dopiero w chorobie przeżyli nawrócenie, zdecydowali się na spowiedź po latach. – I nieraz słyszałem wtedy, że choć nadal boli, jest im znacznie lżej – wspomina. – Pamiętam też słowa pacjenta, bardzo cierpiącego, który nie potrafił już prawie swobodnie mówić. Powiedziałem, że mu współczuję, że staram się go zrozumieć w tej trudnej sytuacji, pytałem, czy czegoś nie potrzebuje, a on tylko wskazał oczami na krzyż wiszący na ścianie i zdołał wyszeptać tylko: – To nic przy tym, co On wycierpiał...

Umocnić nadzieję

Zapamiętał też 21-letnią studentkę. Umierała świadomie, trzymając matkę za rękę. – Czy ksiądz widzi, co się ze mną dzieje? – pytała ze strachem, niepewna, co się stanie. I powiedziała: – Umówmy się tak: pożegnamy się teraz, zamknę oczy. Jak je otworzę, to się zobaczymy i jeszcze nacieszymy się sobą. Jeśli nie, to bądźcie pewni, że będę tam, u Boga. – Już nie otworzyła. Wiara i pewność spotkania Boga dała jej siłę na przejście do domu Ojca – mówi ks. Jończy. To jest cel najważniejszy: tak rozmawiać, tak towarzyszyć, żeby chory miał siłę, z nadzieją przekraczał ten najtrudniejszy próg.

– Kontakty z pacjentami uczą pokory, bo nigdy ja nie mogę decydować: to pacjent wybiera moment, kiedy jest gotów na rozmowę, sakrament. Są też piękną lekcją życia. Sędziwy pacjent tuż przed śmiercią tłumaczył mi, że najlepszą inwestycją jego życia była rodzina. A inny martwił się o dzieci, które dostrzegały w życiu tylko wartości materialne. Każde nawrócenie, którego byłem świadkiem, było niesamowitą radością – wylicza. – A co najbardziej mnie zabolało? Widok 45-letniego pacjenta, który umierał świadomie, ale jako niewierzący nie znajdował sensu swego cierpienia. Wciąż widzę jego oczy, przeraźliwie smutne. Umierać bez Boga to niewypowiedziany dramat duszy człowieka... Dlatego wciąż się za chorych modli. Bo bez tej prośby o łaskę Boga dla chorych obecność kapelana w szpitalu nie byłaby pełna.

Kapelan w szpitalu

ks. Łukasz Jończy, diecezjalny duszpasterz służby zdrowia:

– Kapelan szpitalny to czasami bardzo trudne i wymagające powołanie. Trzeba być widocznym świadkiem Bożej miłości do człowieka oraz Bożej obecności dla człowieka w sytuacji, gdy szczególnie często ma się do czynienia z człowiekiem, który ma żal do Pana Boga, nie rozumie sensu swojego cierpienia, buntuje się i nie ma nadziei.

TAGI: