Męska modlitwa budzi respekt

Łukasz Sianożęcki

publikacja 26.10.2015 06:00

Gdy mężczyźni śpiewają nieszpory, w sercach słuchających dzieją się cuda.

Nieszpory tylko dla mężczyzn w parafii św. Jerzego w Elblągu odbywają się co poniedziałek o 17.30 Łukasz Sianożęcki /Foto Gość Nieszpory tylko dla mężczyzn w parafii św. Jerzego w Elblągu odbywają się co poniedziałek o 17.30

Na początku spotykali się w dziesięciu w „kaplicy pod wieżą”. Mężczyźni i młodzieńcy z obu parafii w Pasłęku postanowili modlić się wspólnie na nieszporach. Dziś na spotkania tej wspólnoty przychodzi regularnie ok. 25 osób. Ich grupa istnieje już od ponad 7 lat, w ubiegłym roku zainspirowali również mężczyzn z parafii św. Jerzego w Elblągu, aby ci poszli w ich ślady. – Nasze spotkania tylko w męskim gronie to był pomysł Pawła – mówi Andrzej Filaszkiewicz, jeden z uczestników „Nieszporów dla mężczyzn”.

Paweł Chomnicki, szef Akcji Katolickiej w Pasłęku, opowiada, że decyzja o założeniu podobnej wspólnoty to był impuls chwili. – Pamiętam, jak wyczytałem w „Gościu Niedzielnym”, że gdzieś w Warszawie spotykają się mężczyźni na wspólnej modlitwie. I to zdaje się były nieszpory lub jutrznia – wspomina Paweł Chomnicki. Pomyślał, że fajnie byłoby, gdyby wprowadzić coś takiego w Pasłęku. Wówczas, jak wspomina, sytuacja złożyła się idealnie, gdyż w parafii św. Józefa zmienił się proboszcz, który postanowił nieco bardziej uruchomić świeckich w swoim kościele. – To było w 2008 r., kiedy przyszedł do nas ks. Jan Sindrewicz. I to właśnie dzięki jego decyzji o oddaniu inicjatywy świeckim mogły rozpocząć się te nasze spotkania.

Sposób na panów w kościele

Wtedy wraz z mężczyznami z drugiej pasłęckiej parafii, bł. Jerzego Matulewicza, zaczęli spotykać się na wieczornych modlitwach. – Najciekawsza była reakcja pań z naszego miasta – wspomina pan Paweł. – Zastanawiały się, jak to może być, że w kościele dzieje się coś bez nich – śmieje się. – Myślę, że były nieco zazdrosne – dodaje Andrzej Filaszkiewicz. – I chyba wietrzyły jakiś spisek – żartuje Jarosław Wiak. Jak mówią pasłęccy mężczyźni, tworząc tę grupę modlitewną, chcieli nieco odmienić obraz dzisiejszego Kościoła. – Kiedy spojrzy się dziś na strukturę wiernych uczestniczących w nabożeństwach, to widać, że w większości są to kobiety. Mężczyzn jest jak na lekarstwo – tłumaczy Paweł Chomnicki.

Z tymi spostrzeżeniami zgadza się ks. dr Piotr Towarek. Dlatego ideę męskich nieszporów stara się zaszczepić w parafii św. Jerzego w Elblągu. – Chcemy, by mężczyźni bardziej zaangażowali się w budowanie wspólnoty parafialnej. Z doświadczenia wiemy, że kobiety są na tym polu aktywniejsze, nietrudno zachęcić je do podjęcia jakiejś służby – zauważa kapłan. Ksiądz Towarek mówi, że przez lata pracy duszpasterskiej zauważył, że pewne formy takiego zaangażowania kończą się, wygasają. – Przykładem może być Żywy Różaniec. Trudno jest dziś znaleźć chętnych do udziału w tworzeniu róż różańcowych, a już o mężczyznach nie ma co marzyć. Tak więc trzeba szukać nowych form – przyznaje ks. Piotr. – I u nas w Pasłęku to zadziałało – zauważa Jarek. Z kolejnymi spotkaniami grupa stawała się coraz większa i prężniejsza. – Aż w końcu okazało się, że kaplica jest dla nas za mała i musieliśmy przenieść się do prezbiterium kościoła św. Bartłomieja – mówi. – A niedługo może okazać się, że i to nasze prezbiterium może nie pomieścić wszystkich – dodaje. Już teraz, kiedy okazało się, że na wspólne modlitwy przyszło 30 mężczyzn i chłopaków, krzesła ledwo mieściły się za ołtarzem.

Co jest w tym wyjątkowego?

Dlaczego wybór ostatecznie padł na nieszpory? – Większość z nas pracuje zawodowo. Dlatego godzina 18.00–18.30 to czas, kiedy jesteśmy w stanie dotrzeć do kościoła. Wobec tego wybór modlitwy wieczornej wydał się całkowicie naturalny – wyjaśnia pan Paweł. Mężczyźni i młodzieńcy z obu pasłęckich parafii spotykają się regularnie co wtorek. Jak zwracają uwagę uczestnicy tych spotkań, kiedyś nieszpory były śpiewane zawsze w niedzielę, przynajmniej w bardziej eksponowanych parafiach. Niestety, z biegiem lat zwyczaj ten zanikł. – Dlatego warto do niego powracać i przywracać go parafiom i ludziom – mówi ks. Piotr.

Jak mówi, w naszych kościołach – jako forma – króluje Msza Święta. – I to dobrze, bo jest ona sercem całej liturgii. Ale nie jest jedyną formą liturgicznej modlitwy, dlatego trzeba o innych formach mówić ludziom i tych form uczyć – dodaje. Kapłan wskazuje tutaj na liturgię godzin, czyli brewiarz. – Modlitwa tekstami hymnów, psalmów i kantyków zawiera w sobie największe dobro i zdrowie duchowe – stwierdza. A co jest takiego wyjątkowego w modlitwie wyłącznie w męskim gronie, że tak ją sobie chwalą uczestnicy męskich nieszporów? – Wydźwięk psalmodii w wykonaniu samych męskich głosów brzmi po prostu bardzo oryginalnie – zwraca uwagę Jarek. Dzięki temu, jak mówi, podczas nabożeństwa można się poczuć niczym w klasztorze, gdzie mury wypełnia tylko i wyłącznie męski głos.

Z kolei ks. Piotr wskazuje, że odpowiedź na to pytanie można znaleźć w Biblii. Kapłan wskazuje tu na przykłady Mojżesza wznoszącego ręce do modlitwy podczas bitwy z Amalekitami czy postaci św. Józefa, który był potrzebny Jezusowi jako ziemski ojciec, żeby być autorytetem, nauczycielem wiary i modlitwy. – Modlący się mężczyzna budzi respekt, zastanawia, prowokuje do stawiania pytań. Wskazuje na Boga Ojca – wyjaśnia ks. Towarek. Jak dodaje, od praktycznej strony chodzi po prostu o to, aby i mężczyźni mieli w parafii jakąś swoją formę wyrażania wiary, wypowiedzenia modlitwy. – Nie mówiąc już o śpiewie. Śpiew męskich chórów od początku towarzyszył Kościołowi. Są w nim jakaś niezwykła siła i moc. Gdy mężczyźni śpiewają, w sercach słuchających dzieją się cuda – zauważa kapłan.

Nie wypada nie śpiewać

Głównym motywem udziału w nieszporach jest wśród większości uczestników chęć spotkania się z Bogiem. – Na początku jest to pewnym haczykiem, że tu spotykają się sami panowie – zauważa Paweł Chomnicki. Później, jak dodaje, wśród zebranych przeradza się to w chęć wspólnotowej modlitwy. – Po nabożeństwie jeszcze ze sobą rozmawiamy, co także jest ważną częścią spotkania. Ale nigdy tego czasu nie można uznać za stracony – uważa Andrzej Filaszkiewicz. – Każdy ma jakieś swoje doświadczenia, którymi się dzielimy, co również jest bardzo budujące – dodaje Jarek. – No i atmosfera jest niepowtarzalna – wtrąca jeszcze Andrzej. W tej grupie nikt nie czuje się samotny. Zupełnie naturalnym zwyczajem stało się to, że uczestnicy spotkań sami wprowadzają kolejnych chętnych. Ojcowie przyprowadzają synów, synowie ojców. – W tej grupie z jednej rodziny jest nas sześciu. Trzech szwagrów, teść i dwóch synów – śmieje się Jarek. W ten sposób, jak mówi, dają też świadectwo swoim rodzinom, dzieciom i żonom.

Stanisław Rapacki uczestniczy w męskich nieszporach po raz pierwszy. – Bardzo spodobało mi się, kiedy w czasie Wielkanocy mogłem uczestniczyć w tzw. ciemnych jutrzniach – mówi. Nabożeństwo to odprawia męska grupa nieszporowa, lecz już wraz z parafiankami. – Wywarło to na mnie na tyle duże wrażenie, że postanowiłem dołączyć do tej grupy – mówi. Z drugiej strony, twierdzi, nie miał wyboru. – Jak mogę sam siedzieć w domu, kiedy w nabożeństwie uczestniczy dwóch zięciów i syn? To po prostu nie wypada – śmieje się pan Stanisław.

TAGI: