Kontrrewolucja miłości

Andrzej Macura

Che Guevara i Chrystus na jednym placu papieskiej Mszy. Ale tylko ten drugi żywy i działający.

Kontrrewolucja miłości

Papież pojechał na Kubę. Trwa drugi dzień jego wizyty. Czegoś nam brakuje, prawda? Pewnie wszyscy chcielibyśmy jasnego potępienia panującego tam systemu. Albo przynajmniej wyraźnego wsparcia kubańskiej opozycji. Tymczasem takie słowa – póki co – nie padają. Mimo doniesień, że tuż przed wizytą reżim, w obawie przed ekscesami, aresztował niektórych przedstawicieli opozycji. Dla franciszkosceptyków kolejny powód by uznać, że ten papież jakiś nie taki. Następca mocnych Jana Pawła i Benedykta daje się wodzić za nos?


Ufający w roztropność Franciszka w tym momencie pewnie trzeźwo zauważą, że być może to dyplomacja. Szkoda byłoby jakimś nieostrożnym słowem zaszkodzić ledwie tolerowanemu przez władzę Kościołowi. Albo – co na pewno nie jest  bez znaczenia – chodzi o uchronienie Kuby przed rewolucją. Ta zawsze przecież niesie ze sobą morze rozlanej krwi, więc lepiej ostrożnie, małymi kroczkami, system rozminować. Czy o to chodzi?

Być może. Wydaje mi się jednak, że powód takiej powściągliwości papieża Franciszka może tkwić głębiej. Wskazówką są słowa Ojca Świętego z homilii wygłoszonej podczas Eucharystii sprawowanej na Placu Rewolucji. 

„Jezus nie obawia się ludzkich pytań, nie boi się ludzkości ani podejmowanych przez nią różnych poszukiwań. Przeciwnie – zna On dobrze «zakamarki» ludzkiego serca i jak dobry pedagog zawsze jest gotów nam towarzyszyć. Wierny swemu stylowi działania podejmuje nasze poszukiwania i dążenia, nadając im nowy horyzont. Wierny swemu stylowi potrafi udzielić odpowiedzi, która jest w stanie postawić nowe wyzwanie, przemieszczając «odpowiedzi oczekiwane» lub pozornie ustalone. Wierny swemu stylowi Jezus zawsze ustanawia logikę miłości, logikę, którą są w stanie żyć wszyscy, gdyż jest dla wszystkich”.

No właśnie. Cóż dałoby mocne potępienie? Czy nie lepiej przez miłość wskazać nowe horyzonty, wyrwać się z logiki oczekiwanych czy pozornie już ustalonych odpowiedzi, kto tu jest dobry, kto zły?

I dalej papież mówił: „Na tym polega wielki paradoks Jezusa. Uczniowie dyskutowali, kto miałby zająć najważniejsze miejsce (...). Jezus odrzuca ich logikę, mówiąc im po prostu, że prawdziwe życie to takie, które przeżywa się, angażując się konkretnie na rzecz bliźnich”. I dalej: (...) szczególnie jednak chcę was prosić, abyście troszczyli się i służyli ułomnościom swych braci. Niech was nie zwiodą projekty, które mogą wydawać się kuszące, które jednak nie są zainteresowane obliczem tego, kto jest obok. Znamy i jesteśmy świadkami «żywotnej siły», przez którą zmartwychwstanie «sprawia, że w każdym miejscu pojawiają się zarodki nowego świata»”. 

O jakie kuszące projekty chodzi? Brnięcie dalej w retorykę rewolucji? O nową rewolucję, która zmiecie stary reżim? Franciszek wskazuje, że to ślepe uliczki. Drogą do rozwiązania problemów Kuby powinna być zwyczajna, prosta miłość bliźniego. 

Trzeba przy tym chyba pamiętać, że na Kubie, podobnie jak w wielu krajach Ameryki Łacińskiej, zwrot ku ideologiom lewicowym był odpowiedzią na autentyczne i wielkie krzywdy, jakich od różnych dyktatur doznawały ludy tego regionu świata. Krzywdy znacznie boleśniejsze niż te, których doznawała klasa robotnicza Starego Kontynentu. Franciszek jest Argentyńczykiem. On o tym wie. Dlatego w alternatywę między „prawicowymi” dyktaturami, bardzo troszczącymi się o bogactwo bogatych (przynajmniej niektórych) a dyktaturami samozwańczych ludowych trybunów wprowadza ową trzecią możliwość; drogę Ewangelii, drogę miłości.


Twarz Che Guevary na zdjęciach z papieskiej Mszy. Nie można było dać innych? – burzą się niektórzy na naszych redaktorów, który takie zdjęcia umieścili w materiałach z tego wydarzenia. Można było, oczywiście. Ale to piękny symbol. Na Placu Rewolucji, przy wielkiej podobiźnie ikony rewolucjonistów, po raz kolejny staje żywy Chrystus z  orędziem miłości. Nie mam wątpliwości, kto tu kogo zwycięża i do kogo należy przyszłość...