Po pierwsze: ewangelizacja

Agata Bruchwald

publikacja 15.10.2015 06:00

Mają być znakiem, który gorszy tych, co zapomnieli, że jest inna rzeczywistość. Nie tylko to, co proponuje świat.

Siostry Regina (od lewej), Augustyna, Ludwika, Benedetta Agata Bruchwald /Foto Gość Siostry Regina (od lewej), Augustyna, Ludwika, Benedetta

Zgromadzenia benedyktyńskie to w większości zakony kontemplacyjne. Inaczej jest ze Zgromadzeniem Sióstr Benedyktynek Misjonarek, które w 1946 roku przybyły do Kwidzyna. Ich charyzmat to opiekuńczo-wychowawcza praca z dziećmi, opieka nad osobami starszymi, ewangelizacja.

– W Kwidzynie katechizujemy, a trzy siostry pracują w zakrystiach w katedrze św. Jana i kościołach pw. św. Wojciecha i św. Brata Alberta Chmielewskiego – opowiada s. Benedetta. Matka Jadwiga Józefa Kulesza, założycielka zgromadzenia, swoje zakonne życie rozpoczynała jako mniszka. Koleje życia, międzynarodowe dramaty, szczególnie I wojna światowa, sprawiły, że zmieniła kierunek. Wystąpiła ze zgromadzenia klauzurowego i zajęła się osieroconymi dziećmi. – Stąd powstał nasz charyzmat. Jesteśmy benedyktynkami, a więc ludziom kojarzy się, że jesteśmy mniszkami, a my wychodzimy z klasztoru i ewangelizujemy – precyzuje s. Benedetta.

Siostry benedyktynki odkąd zamieszkały w Kwidzynie, podejmowały różne prace. Do lat 90. XX w. prowadziły gospodarstwo rolne. Obecnie mają duży ogród. Przed laty na terenie klasztoru działała introligatornia, kołdziarnia. Siostry pracowały także jako pielęgniarki. – Ja nawet haftowałam artystycznie. Pewna pani, gdy na balu uszkodziła suknię, przychodziła do mnie, by ją naprawić – uśmiecha się s. Regina. Do sióstr przychodzili także wojskowi oraz milicjanci z prośbą o wyhaftowanie oznakowania na pagonach. – Mieszkańcy Kwidzyna zawsze byli bardzo życzliwi wobec sióstr. A my mogłyśmy same zapracować na swoje utrzymanie – tłumaczy s. Regina. Siostra Augustyna przypomina sobie pewną historię z lat 50. XX wieku. – Siostra Stanisława wyhaftowała na sztandarze, zamówionym przez cech, Białego Orła, a s. Urszula – poproszona przez rzemieślników – w patriotycznym odruchu przyczepiła mu koronę. Za to siostry na kilka miesięcy trafiły do więzienia – wspomina s. Augustyna.

Tuż po II wojnie światowej siostry benedyktynki w Kwidzynie prowadziły dom dziecka. Obecnie pomocą osobom potrzebującym zajmuje się s. Lucyna. Pracowała w ośrodku zajmującym się dziewczętami i zna potrzeby rodzin z Kwidzyna, Prabut, Iławy i okolic. Ludzie przynoszą jej na przykład ubrania, a ona przekazuje je osobom najbardziej potrzebującym. – Siostra zna rodziny dzieci chodzących do przedszkoli. Czasem od jednych coś weźmie, przekaże innym – opowiada s. Benedetta.

Klasztor sióstr benedyktynek jest otwarty dla mieszkańców miasta. Osoby starsze przychodzą do klasztornej kaplicy na Msze św., które odprawia ks. Zenon Szerle, kapelan domu. Przede wszystkim z myślą o tych osobach dwa lata temu siostry przy pomocy mieszkańców Kwidzyna zamontowały w klasztorze windę. – Cały kościół modli się brewiarzem kapłańskim albo skróconym dla świeckich, my zaś mamy monastyczną liturgię godzin – mówi s. Benedetta. – Oznacza to, że odmawiamy więcej psalmów – dodaje.

Siostry benedyktynki w czasie modlitwy także wstają na wezwanie „Chwała, Ojcu” i wykonują skłon. – Trójca Święta ma być uwielbiona także ciałem – tłumaczy s. Benedetta. – Ojciec święty, ustanawiając Rok Życia Konsekrowanego, przypomniał nam, że potrzebne jest nasze świadectwo. Wchodząc w monotonię codzienności, można niestety o tym zapomnieć. A my przecież powinnyśmy być znakiem, który gorszy tych, co zapomnieli, że jest ktoś, kto nie myśli o tym, co proponuje świat, tylko o tym, że jest inna rzeczywistość – stwierdza s. Benedetta.

Obecnie kwidzyńską wspólnotę tworzą 32 siostry.

TAGI: