Przedzierać się po nadzieję

Ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 15.09.2015 05:50

O Matce Boskiej Bolesnej, która jest znakiem dla poszukujących, o skrzatuskiej ciszy i tajemniczym „okresie przedsynodalnym”, przed wrześniowymi uroczystościami, z bp. Edwardem Dajczakiem rozmawia ks. Wojciech Parfianowicz.

Przedzierać się po nadzieję Zdjęcia ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

Ks. Wojciech Parfianowicz: Czym Skrzatusz jest dla naszej diecezji?

Bp Edward Dajczak: W całym Kościele są takie miejsca, które nazywamy świętymi. Ich dzieje są pisane historią ludzkiej wiary i doświadczeń. Skrzatusz jest właśnie takim miejscem, które od kilku lat na nowo odżyło, ale którego historia związana jest z tą ziemią od wieków. Ludzie przychodzili tu i przychodzą, niosąc ze sobą różne sprawy swojego życia.

Czy to sanktuarium ma jakiś szczególny rys?

Jest miejscem przedzierania się po nadzieję. Wielu ludzi, także w naszej diecezji, ją traci. Nie zawsze chodzi tu o nadzieję w sensie ostateczności, czyli nieba, ale także o taką „małą” nadzieję, która wiąże się z codziennością i której utrata może stać się poważnym życiowym hamulcem. W tej części Polski wielu ludzi doświadcza niedostatku: chleba i miłości. Nie bez przyczyny jesteśmy np. w czołówce, jeśli chodzi o liczbę rozpadających się małżeństw. Dlatego skrzatuska pieta jest dla nas wymarzonym znakiem.

Ale przecież w piecie czcimy Matkę Boską Bolesną. Wydaje się, że chyba nie jest to najlepsza zachęta do przyjazdu, szczególnie po nadzieję.

Maryja w skrzatuskiej piecie ma niezwykłą twarz, zbolałą i jednocześnie radosną. Dlatego nazywamy ją Matką Naszej Nadziei. Dzisiaj wszystko, co jest zbyt trudne, a nie daj Boże bolesne, jest przyjmowane jako przegrana. Jednak Matka Boża w skrzatuskiej piecie odkrywa przed nami bardzo ważną tajemnicę życia, tzn. że zwycięstwo to niekonieczne sukces w rozumieniu dzisiejszego świata. Do zwycięstwa nie zawsze idzie się po linii prostej. Nie ma życia bez cierpienia. Ona, w znaku tej piety, trzymając ciało martwego Syna, widzi, że ostatnie słowo należy jednak do zmartwychwstania.

Czego można doświadczyć w Skrzatuszu?

Można nabrać nadziei, poderwać się na nowo do życia. Szczególnym momentem jest właśnie wrześniowy odpust, który dodatkowo daje możliwość doświadczenia wspólnoty Kościoła. Ta ilość modlących się ludzi nie jest bez znaczenia. To, że stoję pośród moich sióstr i braci i razem wołamy do Boga, bardzo podnosi na duchu, przywraca nadzieję. Niejeden po takim doświadczeniu wyjeżdża umocniony przez sam fakt bycia z innymi. Poza tym Pan Bóg działa w sakramentach. Parafrazując słowa Jana Pawła II o Jasnej Górze, można stwierdzić, że niejedno mogłyby opowiedzieć także skrzatuskie konfesjonały: o powstaniu, o umocnieniu, o zmartwychwstawaniu wielu do nowego życia z Chrystusem.

Czy coś szczególnego wydarzy się na tegorocznym odpuście w Skrzatuszu?

Moment skrzatuskiego pielgrzymowania będzie rozpoczęciem w diecezji etapu przedsynodalnego. Za jakiś czas planujemy bowiem II synod diecezjalny. Okres przedsynodalny nie jest jeszcze związany z formalnymi obradami. Ma być czasem modlitwy i ożywienia naszego Kościoła. Dlatego myślę, że Skrzatusz jest najlepszym miejscem, a diecezjalny odpust najlepszą okazją, żeby powiedzieć: „Wyruszamy!”.

Jakie są oczekiwania Księdza Biskupa wobec diecezjan na czas przygotowania do synodu?

Chciałbym, żebyśmy rozpoczęli „totalną” modlitwę. Proszę, żeby jak najwięcej osób włączyło się w tzw. „Zegar uwielbienia” (informacje na www.koszalin.gosc.pl). To wielkie dzieło modlitewne. Proszę też wszystkich o otwarcie się na formację. W różnych domach w diecezji pojawią się propozycje rekolekcyjne dla każdego. Będzie można przyjechać choćby na weekend, żeby się trochę zatrzymać, nauczyć modlitwy, posłuchać słowa Bożego. W związku z tym rozpoczyna też swoją działalność nowy dom pielgrzyma w Skrzatuszu. Takie miejsce jest czymś niezbędnym i ożywiającym każde sanktuarium.

Czym Skrzatusz jest dla Księdza Biskupa osobiście?

Jest miejscem, którego nigdy nie omijam, jeśli jestem w pobliżu. Wrześniowy odpust jest też dla mnie wyjątkowym doświadczeniem Kościoła koszalińsko-kołobrzeskiego w jego różnorodności. Najpierw w sobotę przyjeżdża młodzież, potem w niedzielę wszyscy pozostali. Po tym doświadczeniu zawsze wracam mocniejszy. Lubię też skrzatuską ciszę. Czasem zajeżdżam do sanktuarium, kiedy modli się w nim kilka osób albo nawet przez moment nie ma nikogo. Te chwile osobistej modlitwy w tym miejscu są dla mnie bardzo ważne. Zapraszam wszystkich do wspólnego świętowania 19 i 20 września.

TAGI: